Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Pikmin 3 Deluxe Recenzja gry

Recenzja gry 28 października 2020, 14:00

autor: Przemysław Zamęcki

Nintendo potrafi robić strategie - recenzja Pikmin 3 Deluxe

Umiejętne połączenie absurdalnej tematyki w stylu Nintendo, eksploracji i mechanik opierających się na zarzadzaniu surowcami. Pikmin 3 Deluxe nie zmienia oblicza serii, ale kilka zmian w stosunku do wersji na Wii U zachęca do ponownego spotkania.

Recenzja powstała na bazie wersji Switch.

PLUSY:
  1. możliwość zabawy w trakcie kampanii w trybie kooperacyjnym z drugim graczem;
  2. dodatkowe minikampanie poprzedzające i wieńczące fabułę głównej historii;
  3. kosmetyczne zmiany usprawniające rozgrywkę;
  4. satysfakcja płynąca z rozwiązywania zagadek środowiskowych;
MINUSY:
  1. błąd wymuszający rozpoczęcie danej misji od początku;
  2. momentami chaotyczna rozgrywka.

Nintendo konsekwentnie odświeża gry pochodzące z epoki Wii U – konsoli, która nie zawojowała rynku z wielu powodów, ale jednym z nich nie była jakość dostępnych na nią tytułów. Tych pochodzących z pierwszej ligi było sporo, czego zresztą owa konsekwencja w ich odświeżaniu jest dowodem. Czasem wystarczy trochę kosmetycznych zmian, czasem zmiana sterowania i podciągnięcie oprawy wizualnej. Sygnał, że sprawa jest warta świeczki, dała edycja Deluxe Mario Kart 8, a recenzowane przeze mnie tutaj Pikmin 3 Deluxe jest naturalnym następstwem wcześniejszych działań.

Troje amigos w obcym świecie

Bardziej popularna platforma zapewni Pikmin 3 Deluxe możliwość dotarcia do znacznie większej liczby potencjalnych klientów. To w końcu nieco absurdalna (w pozytywnym znaczeniu) pod względem formy, ale interesująca strategia rozgrywana w czasie rzeczywistym – mieszanka eksploracji i zarządzania zbieranymi surowcami, w której gracz steruje trojgiem zabawnych astronautów dowodzącymi kolorowymi grupami tytułowych pikminów.

Alph, Brittany i Charlie przeszukują wszechświat chcąc pozyskać surowce dla głodujących mieszkańców ich macierzystej planety. Trafiają w obiecujące miejsce, w którym można zebrać strawę pod postacią najróżniejszych owoców. Jednak jak to zwykle bywa, tę trzeba zdobywać odpędzając się od miejscowej fauny, rozwiązując przy okazji wiele problemów związanych z odnajdywaniem i budowaniem bezpiecznych przejść przez nieprzyjazne terytorium. Armią naszych bohaterskich astronautów, podróżujących wielofunkcyjnym statkiem kosmicznym, będą wspomniane pikminy, które w zależności od posiadanego koloru, specjalizują się w specyficznych umiejętnościach.

Pikminów w trakcie zabawy napotkamy kilka rodzajów. Te czerwone to na przykład urodzeni wojownicy, ale nie dadzą sobie rady z przeciwnikami pokrytymi pancerzem z kryształu. Z tymi z kolei najlepiej poradzą sobie czarne stworki, podobnie zresztą jak i z wszelkimi barierami ze szkła czy kryształu. Żółte pikminy potrafią sprawnie przekopywać ziemię, ale są też odporne na elektryczność, potrafiąc domykać wszelkiego rodzaju obwody elektryczne i sprawniej radzą sobie z niektórymi przedstawicielami tubylczej fauny wytwarzającej ładunki elektryczne.

Łupieżcza wyprawa po śliwki i wiśnie

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji bawić się wcześniejszymi odsłonami serii, to musicie wiedzieć, że cała ta hałastra podróżuje w towarzystwie naszych astronautów, potrafiących dzielić ją na oddzielne grupy i przekazywać sobie nawzajem stworki. W ten sposób możemy stworzyć nawet trzy eksplorujące dostępny teren grupy, co czasem bywa wręcz konieczne, aby osiągnąć zakładany cel. W moim przypadku często tworzyło jednak to średnio kontrolowany chaos, nad którym ciężko zapanować w jakiś racjonalny sposób. Tym bardziej, że rozgrywka opiera się w dużej części na eksploracji terenu, więc nie zawsze wiemy, co nas czeka za kilka minut. Zdarzają się poziomy, których nie da ukończyć za jednym podejściem – są zwyczajnie zbyt duże. Jako że w grze liczy się upływający czas i nasi podopieczni potrafią działać skutecznie jedynie za dnia, a na noc muszą zdążyć skryć się w swoim statku kosmicznym, musimy brać pod uwagę także ten, czasem kluczowy, czynnik. Pikminy, które nie zdążą schronić się w statku, zostają pożarte przez grasujące w nocy drapieżniki. Z kolei wydłużająca się eksploracja i podbój lokacji zużywa nasze zasoby, w związku z czym część naszej uwagi musimy poświęcić także na poszukiwania owoców, które przerabiane w rakiecie na soki są podstawą diety naszego dzielnego trio.

Jak ulepszyć coś, co działa?

Wersja Deluxe doczekała się kilku znaczących poprawek względem poprzedniczki, oferując między innymi również możliwość rozegrania całej kampanii w trybie kooperacyjnym z drugą osobą. To znacząco wpływa na płynność zabawy, jednak polecam najpierw wypróbowania swoich umiejętności samotnie, ponieważ poza kilkoma pierwszymi misjami, będącymi swoistymi samouczkami, odnoszenie sukcesów w Pikmin 3 daje olbrzymią satysfakcję. To gra wręcz skrojona pod to, aby pozwalać przyjemnie spędzać czas przy stale rosnącym, ale bardzo wyważonym poziomie trudności. Jako że to było moje pierwsze podejście do serii, bawiłem się świetnie. Przynajmniej przez znakomitą większość czasu, bo i w dziele Nintendo można trafić na jakiś błąd, o czym dalej.

Deluxe doczekało się także dodatkowych minikampanii. Skupiają się one na konkretnych bohaterach i stanowią zarówno prequel wydarzeń z głównej części fabularnej, jak i ich epilog. Nie zajmą Wam one wiele czasu, ale weteranom serii z pewnością przypadną do gustu. Z jakiego powodu? Koniecznie sami sprawdźcie, bo zdradzając Wam szczegóły, zepsuję z pewnością niespodziankę.

Wersja gry na Switcha może pochwalić się także sporą liczbą zmian kosmetycznych. Przede wszystkim zmianie uległo „lockowanie” się na celach. Dzięki temu gra się teraz o wiele wygodniej i szybciej, chociaż uważam, że dałoby się to zrobić jeszcze lepiej gdyby nie trzeba było tak często zmieniać pozycji sterowanej postaci. Całą grę przechodziłem przy pomocy Pro Controllera na telewizorze, ułatwiając sobie chyba w ten sposób nieco sprawę. Zabawa z pikminami w wersji mobilnej zapewne również przynosi mnóstwo frajdy, ale osobiście zdecydowanie preferuję rozgrywkę na dużym ekranie.

Twórcy zdecydowali się również na wprowadzenie pomocy w grze. Po naciśnięciu krzyżaka w górę otrzymamy nie tylko podpowiedź, co powinniśmy zrobić, ale nawet wyświetlona zostanie ścieżka prowadząca nas wprost do celu. Funkcja przyda się zapewne w kilku miejscach, ale osobiście wyłączyłem ją w menu, co polecam zrobić każdemu, kto nie lubi być prowadzonym za rączkę.

Dla fanów trofeów przygotowano specjalne odznaki, które odkrywamy w miarę postępów w fabule jak i przy wielu innych okazjach, kiedy zrobimy coś nietuzinkowego. To dobry pomysł, który na pewno przypadnie do gustu osobom lubiącym wyzwania i chcących mieć pewność, że zaliczyli wszystkie misje w stu procentach. Z pewnością odznaki działają motywacyjnie, niewykluczone więc, że zechcecie spędzić z grą trochę więcej niż te około dwadzieścia godzin (bo tyle zajęło mi jej ukończenie).

Czy ideał musi być idealny?

Powinien. I Pikmin 3 Deluxe w zasadzie taki jest. Idealne wyważenie radości płynącej z eksploracji nowego otoczenia i taktycznego podejścia do rozgrywki – walki z bossami, choć niezbyt wymagające, są dosyć zróżnicowane i często nawet bardzo pomysłowe. Jednak bywa i tak, że gra z jakiegoś powodu psuje się w niezbyt przyjemny sposób. Mnie spotkało to w którejś z dość początkowych misji. Otóż w pewnej lokacji konieczne było podzielenie sił i wysłanie zwiadu, aby ten odbudował most z ceramiki, niezbędny do przekroczenia rzeczki przez resztę „wojska”. Przy okazji po drodze znalazłem jakieś owoce, ubiłem miejscowe zwierzaki i rozkazałem części pikminów zabranie ich w celu dostarczenia do rakiety jako surowce. Jedyną drogą powrotną okazała się ta wymagająca budowy owego mostu. Pikminy zrzuciły więc truchełko i owoc w jego pobliżu i zabrały się za znoszenie części ceramiki, aby go odbudować. Znosiły, znosiły i znosiły, ale za nic nie mogły wejść na sam most i zamontować na nim zebranych fragmentów, ponieważ blokowały się na porzuconym wcześniej ładunku. Tego nie dało się w żaden sposób przesunąć, bo odesłane do jego noszenia biedne kolorowe stworzenia stały w miejscu z ładunkiem jak zaczarowane. Drama skończyła się resetem poziomu i rozpoczęciem w tym miejscu zabawy od nowa, wykonując czynności w innej kolejności.

Na całą grę jeden głupi błąd wywołał u mnie frustrację, ale kto wie, być może inni gracze znajdą podobne problemy w miejscach, w których ja akurat wykonałem dane czynności w odpowiedniej kolejności. To niby tylko rysa na szkle, ale w idealnie przemyślanym produkcje nie powinna być widoczna.

Grę polecam. Astronauta trzeciej klasy

Lubię gry Ninntendo i w zdecydowanej większości z nich bawię się znakomicie. Pikmin 3 Deluxe nie jest tu wyjątkiem. To idealna, rozrywkowa strategia. Bez żadnych generałów, wybuchów i całego tego wojowniczego arsenału zniszczenia. Zamiast tego jest sympatycznie i kolorowo, chociaż trup tubylczej fauny ścieli się gęsto. Zabijać bezkrwawo i z uśmiechem na ustach. A przy okazji opychać się owocami. Oczywiście wszystko to w akompaniamencie popiskiwań słodziutkich i milusich stworzonek.

Pikmin 3 Deluxe to ulepszona wersja oryginału, nie tracąca jednak jego ducha i atmosfery. Między innymi dlatego, że zmiany nie okazały się znaczące i ich zadaniem jest raczej dostosowanie siedmioletniego już materiału do wymagań nowego odbiorcy. Czy ten zachwyci się nowym/starym tytułem. Ja się zachwyciłem, wobec czego z pewnością znajdą się też inni, którym spodoba się taka bezpieczna formuła kolorowej wojny w stylu Nintendo. Sądzę nawet, że dla siebie znajdą tu sporo również weterani poprzednich części i wspólnie z nimi, wszyscy będziemy czekać na czwartą część cyklu. Oby i tym razem się udało.

O AUTORZE:

Nie miałem okazji grać ani w pierwsze dwie części serii Pikmin, dostępne na GameCube, ani w Pikmina 3 na Wii U. Była to jedna z dwóch ostatnich gier, na tę konsolę, które chciałem posiadać w swojej kolekcji, ale jakoś dziwnie ciągle się z nią rozmijałem. Podobnie zresztą jak z drugim brakującym tytułem, czyli Need for Speed: Most Wanted – najlepszą wersją tej gry na wszystkie platformy. To jednak zupełnie inna bajka. Cieszę się jednak, że Switch pozwolił nadrobić mi chociaż tę jedną zaległość. Na część czwartą czekam z tym większą niecierpliwością.

Przemysław Zamęcki

Przemysław Zamęcki

Grał we wszystko na wszystkim. Fan retro gratów i gier w pudełkach, które namiętnie kolekcjonował. Spoczywaj w pokoju przyjacielu - 1978-2021

więcej

Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego
Recenzja gry Ara: History Untold - marketing oszukał mnie, że to kolejny klon Civki, a to coś całkowicie innego

Recenzja gry

Nie, Ara: History Untold - wbrew hasłom marketingowym - nie będzie kolejną alternatywą dla serii Civilization. Jednak nie jest to wada, bo gra ma na siebie własny pomysł i realizuje go sprawnie, choć nie zawsze konsekwentnie.

Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki
Recenzja gry 63 Days - to nie Niemcy są tu największym wrogiem, ale absurdy, błędy i brak logiki

Recenzja gry

Po 20 godzinach, które spędziłem z 63 Days, miałem w sobie mnóstwo sprzecznych emocji. Z jednej strony uważam, że to przeciętna gra z aspiracją do ponadprzeciętnej – z drugiej zaś liczba błędów i nielogicznych rozwiązań przeraża.

Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy
Recenzja gry Frostpunk 2 - polityka bywa gorsza od apokalipsy

Recenzja gry

Gdy pierwszy raz uruchomiłem Frostpunka 2, byłem pełen obaw. Twórcy ewidentnie chcieli poeksperymentować z konwencją, zmienić formułę i zaoferować coś nowego. Czy jednak wyszło to grze na dobre?