Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 lipca 2008, 11:15

autor: Adam Kaczmarek

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów - recenzja gry

Kapitan Pazur czeka na swojego następcę już 10 lat. Nikita, niestety, odbiega poziomem od poprzednika, ale to wciąż przyjemna pozycja dla fanów.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Mam słabość do gier pirackich. Nie, nie do tych, które sprzedawane są na bazarach w opakowaniach z namalowanym długopisem hologramem. Chciałbym przeżyć jeden dzień w skórze jednookiego łotra, z hakiem zamiast prawej ręki. Korsarskie dzieje fascynowały mnie od najmłodszych lat i nie pozwalały spokojnie sypiać po nocach. Coś w tym łajdaczeniu się po tawernach i statkach jest. I choć niby żywot nicponia skazany jest na klęskę, to powiadam – arghhh, morska przygodo! Ten czar padł również na dobór gier, z jakimi miałem okazję się zetknąć. Zaczęło się już w podstawówce za sprawą Pirates! Sida Meiera. Potem było niedocenione Corsairs studia Microids. Na twardym dysku zawitało także rewelacyjne Sea Dogs, aczkolwiek z końca XX wieku najmilej wspominam platformówkę – Kapitan Pazur. Kapitalny klimat i humor tej skromnej produkcji wrył mi się w pamięć już na zawsze. Techland tworząc sequel uprzedził, że będzie to tytuł przeznaczony dla młodszych odbiorców. Kilka miesięcy przed premierą studio utraciło jednak prawa do licencji, przez co Kapitan Pazur II przeistoczył się w Nikitę: Tajemnicę Skarbu Piratów. Czy zmiana ta wpłynęła negatywnie na odbiór produkcji?

Foxus, awanturnik, który na niejednym pokładzie rumu próbował, wszedł w posiadanie tajemniczej mapy. Wskazywała ona miejsce ukrycia skarbu. Jego przyjaciel – niejaki Doger – dopuścił się zdrady i wyruszył ze swoją bandą w morze celem zdobycia owych kosztowności. Stary Foxus przygotował się na taką ewentualność i swą córkę – Nikitę – wytrenował w sztuce fechtunku i abordażu. Przekazał jej również wiedzę o Magicznej Szabli. Posiadacz oręża staje się Panem Siedmiu Mórz. Nikita rusza tropem Dogera, gdyż jako postać pozytywna musi udaremnić nikczemne zamiary psiego przeciwnika.

Rozgrywkę umilają mini-gry, takie jak strzelanie z dział do przeciwników.

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów to typowa platformówka. Sposób poprowadzenia rozgrywki nie odbiega od schematów wyznaczonych przez najlepszych przedstawicieli gatunku. Biegamy po planszy, zbieramy monety, pokonujemy rozmaite przeszkody. Oprócz tego kierowana przez gracza lisica posiada szpadę, którą wykorzystuje do walki ze zgrają oponentów. Podzielić ich można na cztery grupy: lokalną społeczność, robale, załogę statku Dogera oraz bossów. Zwierzęca stylistyka postaci nie kłuje w oczy, wręcz przeciwnie – potwierdza zamiary polskiego wydawcy gry. Bajkowa atmosfera ma wpływ na niewysoki poziom trudności. Dla średnio zaawansowanego nastolatka Nikita nie będzie żadnym wyzwaniem. Wbudowane w mechanizm rozgrywki zagadki logiczne powinny przykuć do monitora przede wszystkim dzieci (warto wspomnieć, że na pudełku widnieje oznaczenie PEGI +7). To one znajdą w Nikicie rozrywkę wysokiego kalibru.

Repertuar opryszków nie jest bogaty. Załoga pod dowództwem Dogera składa się z trzech rodzajów postaci – majtka, bosmana i admirała. Różnią się one wyglądem i wytrzymałością. Ciekawszy garnitur wrogów spotkamy na lądzie. W skład lokalnej fauny wchodzą pająki, węże, kraby, yeti i prosiaki. Zdecydowanie lepiej wypadają same lokacje. Autorzy wzorowali się chyba na wszystkich filmach traktujących o piratach, a zwłaszcza na karaibskiej trylogii z Johnnym Deppem. Podróż Nikity obejmuje 12 poziomów rozgrywających się na 8 wyspach. Sprytna lisica stawia kroki w tropikalnej dżungli, lodowych odmętach, a nawet na statku kapitana Dogera. Mapy nie są ani za duże, ani za małe.

W zależności od wieku użytkownika przejście gry powinno zająć od kilku do kilkunastu godzin. W dobie dzisiejszych produkcji nastawionych na maksymalną rozrywkę przy stosunkowo krótkim czasie zabawy uznaję to za zaletę. Techland nie przesadził również w drugą stronę i wyeliminował konieczność długiego buszowania po planszy, np. w celu znalezienia klucza otwierającego drzwi do następnego etapu. Wszystko podstawiono nam pod nos i jeżeli takowy wytrych jest potrzebny, znajduje się w promieniu kilkunastu metrów od kierowanej przez gracza lisiczki.

Jak na zwierza przystało, Nikita została obdarzona kilkoma ciekawymi umiejętnościami. Spryciula potrafi naskakiwać na kraby i czerpać z tego bonusy. Za każde sto monet uzyskuje dodatkowe życie. Szabelką wywija również nie najgorzej, natomiast obsługa działa to dla niej chleb powszedni. Oprócz standardowej broni posługuje się m.in. włóczniami i bombami. Tego typu gadżety umożliwiają walkę na dystans, albowiem przeciwnicy lubują się w otaczaniu bohaterki i zadawaniu potężnych ciosów. Poziom energii Nikity zobrazowany jest jako 5 serduszek tzw. skuch. Przy czym należy dodać, że wpadnięcie do wody niemal zawsze kończy się śmiercią. Sztuczna inteligencja przeciwników została przystosowana do możliwości naszej podopiecznej. Nie zaatakują dopóty, dopóki nie zbliżymy się do nich. Miejscami trzeba jednak mieć się na baczności. Tubylcy posiadają włócznie, którymi rzucają w najmniej spodziewanych momentach.

Dla sprytnej lisicy taki problem to bułka z masłem orzechowym

Oprawę gry napędza wysłużony Chrome Engine. Nazwanie go nowoczesnym silnikiem byłoby sporym nadużyciem. Szata graficzna programu to już niestety przeszła epoka. Miejscami widać, że twórcy starali się wycisnąć z aplikacji wszystkie soki. Niestety, jakość tekstur jest słaba, a modele postaci zbyt kanciaste. Być może taka miała być konwencja, ale ja tego zwyczajnie nie kupuję. Tym bardziej, że kilkakrotnie spotkałem się ze zjawiskiem nagłego spadku płynności obrazu. Nie najlepsza jest również animacja zarówno tytułowej bohaterki jak i wrogów. Szczególnie widoczne jest to przy lądowaniu z dużej wysokości. Postać przy zetknięciu z podłożem na sekundę zamiera. Innym razem jeden z wrogów zblokował się na ścieżce na jednym z kamieni, dzięki czemu mogłem go załatwić, nie narażając przy tym życia.

Przyjemniej słucha się za to kwestii mówionych. Głosy postaci dobrane są dobrze, aczkolwiek pierwsza liga polonizacji to nie jest. Niektóre teksty lisicy przypominają wywody Andżeliki z popularnego serialu Włatcy Móch. Największym plusem oprawy z całą pewnością jest muzyka. Doskonale wpasowująca się w pirackie klimaty ścieżka umila czas rozgrywki, a zdarzyło mi się puszczać ją także podczas przeglądania stron internetowych (muzyka jest w formacie OGG).

Nikita: Tajemnica Skarbu Piratów to solidna pozycja wśród platformówek. Ma sporo plusów, aczkolwiek także sporo minusów. Z drugiej strony to tytuł przeznaczony dla młodszych odbiorców, a Ci na pewno na niektóre niedoróbki przymkną oko. Marzy mi się jednak pełnoprawny następca Kapitana Pazura, który poziomem wykonania nie odbiegałby od takiego Ratchet & Clank Future: Tools of Destruction. Jednak na tę chwilę musi wystarczyć nam Nikita.

Adam „eJay” Kaczmarek

PLUSY:

  • piracki, bajkowy klimat;
  • wzorowane na filmach lokacje;
  • niezła muzyka.

MINUSY:

  • oprawa graficzna z poprzedniego tysiąclecia;
  • błędy techniczne, m.in. spadki płynności animacji;
  • za prosta (dla fanów Kapitana Pazura).
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.