autor: Bartosz Sidzina
Na Fali: Surf's Up - recenzja gry
Na Fali to typowa gra arcade. Celem jest zwycięstwo w mistrzostwach surfingowych pamięci „Big Z” – prawdziwej legendy deski. Całość składa się z kilkunastu mniejszych konkursów-rund.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Z pojęciem „wyzysk” mogliście się zapoznać przy okazji recenzji gry Ratatuj autorstwa Arxela. Dla tych, co nie mieli okazji przeczytać, mogę jedynie napomknąć w skrócie „o co kaman”. Na ekrany kin wchodzi nowa bajka. Dzieci wyciągają rodziców na seans, a następnie po obejrzeniu filmu nie tylko zawitają do MacDonalda po najnowszy zestaw Happy Meal zawierający zabawki w postaci głównych bohaterów obejrzanego przed chwilą filmu, ale naciągną również biednych staruszków na maskotki, nowy piórnik, plecak oraz oczywiście na grę komputerową. Z tą ostatnią jak wiadomo zawsze jest kiepsko (chociaż wyjątkiem może być ostatni Harry Potter, który okazał się całkiem niezły). Jest kiepsko, ale niestety (albo stety) opłacalnie. Nie dość, że producenci filmowi zarobią miliony dolarów na filmie, to jeszcze wpadnie im do kieszeni na piwo i waciki za wydanie gry komputerowej. Panie i Panowie, oto Na Fali – bohater tejże recenzji oraz kolejna okazja na łatwy zarobek.
Na Fali to typowa gra arcade. Dostępny jest zarówno tryb jednego gracza (Mistrzostwa) jak i multiplayer, o którym nieco później. Na początku zabawy wybieramy jedną z dziesięciu postaci (z czego dostępne są tylko cztery – reszta jest do odblokowana). Każda z nich ma określone umiejętności, takie jak zwrotność, Freestyle, pokazówka oraz przyspieszenie. Wybranego bohatera można przyodziać jeszcze w jakieś buzery typu kapelusz tiki, wodorosty, kwiatek, rozgwiazda, bandana, kałamarnica na patyku, a także wybrać deskę surfingową.
Celem jest zwycięstwo w mistrzostwach surfingowych pamięci „Big Z” – prawdziwej legendy deski. Całość składa się z kilkunastu mniejszych konkursów-rund. Dostępnych jest pięć lokalizacji (Dreszczydoły, Południowe i Północne Pin Gu, Wulkan oraz Kostnica), z czego każda z nich zawiera po około trzy etapy (wyjątkiem jest Kostnica – finałowy pojedynek z Tankiem Evansem).
Jak wygląda rozgrywka? Ano jeździmy na desce wraz z innymi współzawodnikami, próbując wykręcić jak najwięcej jak najlepszych tricków, omijając przy okazji liczne przeszkody i zbierając różne bonusy. By pomyślnie przejść każdą rundę, należy zebrać określoną liczbę punktów na „trasie”. Te z kolei otrzymujemy przede wszystkim za w/w ewolucje, przejazd przez bramki kontrolne i niszczenie przeszkód. Dodatkowo, po zebraniu odpowiedniej ikonki, zdobywane punkty są odpowiednio mnożone.
Bonusy w grze udostępniane są w zależności od liczby zebranych figurek surfera podczas każdej z rund. Im więcej ich zbierzemy, tym więcej dodatków otrzymamy. Nowe postacie, deski, poziomy multiplayer, galerie obrazków, sekwencje filmowe, a także specjalne wideo reportaże.
Tricki wykonywane podczas zawodów na pewno nie są tak rozbudowane jak w Tonym Hawku, aczkolwiek nie zapominajmy że to gra, której głównym odbiorcą są dzieci. Twórcy postawili na prostotę ich wykonywania oraz intuicyjny interfejs. Każdy, nawet największy laik, bez problemu poradzi sobie z wykręceniem Śruby Baleriny, Kankana, Konia Gimnastycznego czy Supermana. Jak widać również nazewnictwo jest bardzo zabawne, za co plus. Możemy wyróżnić m.in. tricki powietrzne (podstawowe, zaawansowane, z przytrzymaniem, Freestyle i specjalne) oraz grindy.
Jak już wcześniej wspomniałem, poza trybem single, jest także multiplayer oraz minigra – tzw. Liścioślizgi. Tryb gry wieloosobowej zapewni rozgrywkę dla dwóch osób siedzących przy jednym komputerze (ekran monitora wówczas jest podzielony). Liczba dostępnych rund jest uzależniona od zebranych wcześniej figurek surfera podczas mistrzostw. Jeśli jednak masz już dość w kółko tego samego, warto spróbować swych sił w Liścioślizgach, czyli jak sama nazwa wskazuje, ślizganiu się na liściach. Zabawa ta polega na przejechaniu trasy w jak najkrótszym czasie. Po drodze oczywiście czeka masa bonusów.
Oprawa graficzna Na Fali nie należy do mocnych (jak na dzisiejsze możliwości technologiczne), jednakowoż nie razi swoją kanciastością i niedopracowaniem (widać, że gra była robiona „na szybko”), a nawet mogę się pokusić o zdanie, że jest miła dla oka. Ogólnie rzecz biorąc, ma bajkowy klimat i podobnie jak na ekranach kin, tak i tutaj całość zrobiona jest na zasadzie relacji z miejsca zdarzenia. Gracz czuje się, jakby oglądał telewizyjną relację z mistrzostw, a jednocześnie sam brał w nich udział.
Oprawa audio to wielki plus dla tego tytułu. Wszystkie odgłosy brzmią tak jak powinny, a muzyka lecąca w tle (kapele rockowe) jest niesamowicie klimatyczna. Aż się ma ochotę wskoczyć w monitor i samemu popływać. Szczególna pochwała należy się Cenedze, która stanęła na wysokości zadania i świetnie spolonizowała grę.
Niestety, Na Fali to zabawa na maks 3 godziny. To gra, w którą można sobie kiedyś tam chwilkę pograć w przerwie lecącego właśnie w telewizji meczu piłkarskiego. Całkiem wysoki gameplay może i przyssie Was do monitora na chwilę, aczkolwiek po przepłynięciu dwóch lokacji, zauważycie, że powielany jest w kółko ten sam schemat i tak naprawdę nie dzieje się nic ciekawego. Po prostu nuda. Do tego jeszcze ta cena 80 złotych...
Bartosz „bartek” Sidzina
PLUSY:
- oprawa audio;
- humor;
- polonizacja;
- całkiem udany gameplay.
MINUSY:
- za słaba grafika;
- w kółko to samo;
- wysoka cena.