Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 lipca 2008, 11:53

autor: Maciek Jakubski

Kung Fu Panda - recenzja gry

Komputerowa Kung Fu Panda to najlepsza gra powstała do tej pory na podstawie filmu animowanego. Wiem, co piszę, bo grałem chyba we wszystkie gry tego typu.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Gry na podstawie filmów animowanych mają długą tradycję. Zresztą... niezbyt chlubną. Praktycznie każdemu filmowi, czy to ze studia Pixar, czy też Dreamworks, towarzyszy gra dla młodszych graczy. Przeważnie są to gnioty zrobione byle jak, byle zdążyć na premierę filmu. W końcu przyciśnięty przez pociechę rodzic kupi grę, bez względu na to, czy jest dobra czy nie. Tym milej jestem zaskoczony poziomem Kung Fu Panda. Spodziewałem się czegoś znacznie mniej finezyjnego.

Jak zapewne większość z Czytelników już wie, film opowiada o nieudolnej, ciapowatej pandzie imieniem Po. Miśko jest fanem kung fu i chciałby zostać mistrzem w tej dziedzinie, co przy jego gabarytach i niezbyt lotnym umyśle budzi tylko uśmiech politowania. Nawet u najbliższych. Wszystko zmienia się w chwili, gdy w starych pismach zostaje odczytane, że to właśnie Po ma stać się mistrzem kung fu. Jego mentorem zostaje mistrz Shifu, który ma z nim nielichy problem. Jak zmusić takie beztalencie jak Po do ciężkiej pracy? Dodatkowo sprawy komplikują się, gdy z więzienia wychodzi biały lampart Tai Lung, który pała chęcią zemsty na mistrzu Shifu.

Bruce Panda Lee przywali z kopyta każdemu.

Tyle o pierwowzorze, a jaka jest gra? Fabuła w dużej mierze oparta jest na filmowej, choć dodano kilka lokacji, by urozmaicić poziomy (których jest w sumie trzynaście). Jak widać, gracz jest bardziej wymagający od widza. Rozgrywka nie odbiega zbytnio od tego, co oferują inne gry na podstawie filmów animowanych, aczkolwiek na potrzeby Kung Fu Pandy wprowadzono pewne nowości. Gracz kieruje postacią Po, tłukąc po kolei coraz to groźniejszych wrogów, bossów i demolując przy okazji wszystko, co tylko się da. Po zadawać może proste ciosy oraz kombosy, wykonuje także ruchy specjalne.

Przykładem może być turlanie się (co z racji gabarytów wychodzi pandzie po mistrzowsku) czy wyskok i przyduszenie kilku wrogów jednocześnie. Zagrywka bardziej z wrestlingu niż z kung fu, ale kto by tam zwracał uwagę na drobiazgi. Do ciosów specjalnych Po potrzebuje mocy Chi, którą zbiera w czasie walki. Do wzięcia są także porozrzucane monety. Są one potrzebne do kupowania po każdym etapie… talentów, bowiem umiejętności bohatera możemy ulepszać. Może to być siła, wytrzymałość lub kilka innych statystyk. Zainwestować da się także w strój, co nie jest takim głupim pomysłem, bo ten, który posiada na starcie Po, jest mocno obciachowy.

Sporadycznie walczymy też Wściekłą Piątką, czyli pozostałymi bohaterami filmowymi oraz mistrzem Shifu. Są to jednak tak krótkie epizody, że na dobrą sprawę nie zdążymy nawet nacieszyć się zdolnościami przypisanymi danym bohaterom. Długość gry oraz poziom trudności przeciwników, to bodajże jedyny mankament Kung Fu Panda. Tytuł da się ukończyć bez problemu w kilka godzin, wdeptując w tym czasie w ziemię hordy przeciwników, zamiast których spokojnie można było postawić manekiny.

A szkoda, bo tłuczenie w Kung Fu Panda to czysta przyjemność. Nie było jeszcze gry opartej na filmie animowanym, w którym rozgrywka stałaby na tak wysokim poziomie. Świetnie się bije, czy to zwykłymi ciosami, czy też kombosami. Sterowanie (nawet z klawiatury) jest przy tym intuicyjne, co stanowi dodatkowy plus. Zaletą są także niektóre teksty, jakimi raczy nas Po lub inni bohaterowie. Kilka razy zdarzyło mi się parsknąć śmiechem, tak jak w kinie.

Kici, kici kotku… Ups, trochę wyrósł ten kotek.

Równie dobry jak tryb dla pojedynczego gracza, jest multiplayer. Może się w nim zmierzyć do czterech graczy, którym do zabawy wystarczy jeden komputer. Do wyboru jest osiem postaci, a także czternaście trybów rozgrywki, chociaż chyba bardziej trafny będzie zwrot mini-gier. Znajdują się tu między innymi gry zespołowe, bijatyki czy karty Memo (czyli odkrywanie dwóch takich samych kart). Ilość dostępnych mini-gier jest uzależniona od postępów w trybie single player.

Na najwyższych detalach Kung Fu Panda prezentuje się świetnie. W porównaniu z innymi grami na podstawie produkcji Pixara czy Dreamworks jest naprawdę znakomicie - bardzo kolorowo, klimatycznie, a futro Po może wpędzić w kompleksy niejednego rysownika sierściuchów. Animacja pandy oraz reszty zwierzaków stoi na równie wysokim poziomie. Dźwiękowo grze nie można nic zarzucić, ale czy mogło być inaczej, skoro muzykę do filmu napisał sam Hans Zimmer? Orientalne melodyjki świetnie pasują do gry.

Komputerowa Kung Fu Panda to do tej pory najlepsza gra powstała na podstawie filmu animowanego. Wiem, co piszę, bo grałem chyba we wszystkie pozycje tego typu. Wszystkie te Epoki Lodowcowe, Kurczaki Małe, Ratatuje i inne Toy Story mogą się schować. Kung Fu Panda oferuje nie tylko bardzo ładną grafikę, ale też zaskakująco dużą grywalność. Polecam nie tylko tym, którym spodobał się film, ale również wszystkim lubiącym się dobrze zabawić przy zręcznościówkach.

Maciej „eld” Jakubski

PLUSY:

  • bardzo przyjemna bijatyka;
  • świetna grafika.

MINUSY:

  • za krótka;
  • i zbyt łatwa.
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.