Gobliiins 4 - recenzja gry
Po kilkunastu latach nieobecności sympatyczne gobliny powracają na rynek. Nowa gra zaskakuje słabą oprawą wizualną i archaiczną mechaniką. Czy tego typu produkt ma szanse rywalizować z dzisiejszymi hitami?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Mimo że ponowne pojawienie się serii Goblins na rynku elektronicznej rozrywki jest niewątpliwie dużym zaskoczeniem, trudno uznać je za wiekopomne wydarzenie. Dla graczy wychowanych na superprodukcjach w rodzaju Gears of War stworzona przez firmę Coktel Vision opowieść o sympatycznych stworkach nie ma dziś żadnego znaczenia. Powrót goblinów zauważyć powinni przede wszystkim starsi użytkownicy komputerów, którzy już dawno nie otrzymali solidnego remake’u wielkiego hitu sprzed lat.
Od samego początku produktsprawia wrażenie, że przygotowywali go ludzie doskonale obeznani z przygodami goblinów i tak jest w istocie, bo głównym projektantem gry jest Pierre Giholdes, czyli jeden ze współtwórców serii. Mimo że od premiery pierwszej odsłony cyklu Goblins minęło już siedemnaście lat, to dzieło firmy Societe Pollene na każdym kroku przypomina pamiętny pierwowzór. Jedyną istotną różnicą jest tak naprawdę trójwymiarowa oprawa wizualna, która - choć nie zalicza się do szczególnie efektownych - pod względem technicznym zostawia daleko w tyle stare rozwiązania.
Czym jest Gobliiins 4? To nietypowa gra przygodowa, w której należy stawić czoła różnorakim wyzwaniom i problemom, w każdym z kilkunastu etapów zmagań. Cechą charakterystyczną programu jest to, że poszczególne plansze stanowią tutaj odrębne poziomy. Co prawda zdobywane w trakcie zabawy przedmioty mogą znaleźć zastosowanie w różnych fazach rozgrywki, ale w niczym nie zmienia to faktu, że etapy są powiązane ze sobą w luźny sposób – trudno zatem mówić o zachowaniu ciągłości.
W zależności od sytuacji, gra pozwala sterować różną liczbą goblinów. Bohaterów wybieramy, klikając na nich myszą, a następnie wskazując interesujący nas obiekt – interfejs jest banalnie prosty w obsłudze i poradzi sobie z nim nawet kilkulatek. Każdy ze stworków charakteryzuje się właściwymi tylko dla siebie zdolnościami. Tchoup potrafi rozmawiać z innymi mieszkańcami fantastycznego królestwa, a także wykorzystywać zdobyte przedmioty. Stucco to typowy mięśniak, który nie grzeszy inteligencją – jego pomoc okaże się niezbędna, kiedy trzeba będzie użyć siły. Ostatni z goblinów, Perluis, to czarodziej nie rozstający się ze swoją różdżką. Rzucane przez niego zaklęcia w różnorodny sposób oddziałują na obiekty. Magik potrafi przyspieszać wzrost roślin, umie też podnosić lub przesuwać przedmioty, a także robić inne, czasem zupełnie niespodziewane rzeczy.
Aby poradzić sobie z przygotowanymi przez autorów gry wyzwaniami, należy umiejętnie wykorzystywać wszystkie gobliny. Stworki uzupełniają się nawzajem i nierzadko zmuszone są działać razem. Tchoup może na przykład rozstawić ruchomą drabinę, ale tylko Stucco jest w stanie uderzyć w obsługującą ją dźwignię na tyle mocno, by uruchomić mechanizm. Perluis potrafi różdżką zamienić kamień w trampolinę, która pozwoli stojącemu na niej goblinowi wyskoczyć na położoną wyżej platformę. Podobnych sytuacji mamy w Gobliiins 4 na pęczki.
Na początku gra wydaje się być bardzo prosta. Zagadki nie należą do skomplikowanych, a umiejętności goblinów wykorzystuje się w przemyślany sposób. Z każdym kolejnym etapem poziom trudności jednak wyraźnie rośnie i w późniejszej fazie zmagań zaczynają się schody. Na szczęście rozwiązanie jest tylko jedno, dlatego w podbramkowej sytuacji wystarczy dobrze zastanowić się i spróbować wykorzystać dostępne przedmioty, by ruszyć akcję. W likwidowaniu problemów przyda się odrobina absurdalnego myślenia, bo gobliny nie należą do istot, które mają równo pod sufitem.
Niewątpliwie dużą zaletą gry jest solidna dawka humoru, nieustannie towarzysząca zmaganiom. Podczas zabawy można wykonać mnóstwo akcji, które kończą się zabawnymi reakcjami bohaterów. Gdy któremuś z goblinów stanie się krzywda albo popisze się on w towarzystwie wyjątkową głupotą, pozostali kompani zrywają boki ze śmiechu. Tego typu zachowania w połączeniu z różnymi żartami sytuacyjnymi sprawiają, że Gobliiins 4 to gra bardzo luźna i tego, co widać na ekranie, nie należy traktować śmiertelnie poważnie.
Jak już wspomniałem, nowe Gobliny wykorzystują trójwymiarowy silnik. Autorom udało się odtworzyć bardzo specyficzny styl graficzny (zwłaszcza w wykonaniu postaci), który był jedną z największych zalet pierwowzoru, ale trzeba dysponować poważną wadą wzroku, żeby popaść w zachwyt. Gobliiins 4 aż prosi się o cel-shading i jestem przekonany, że w pełnym 3D, ale z oprawą graficzną, która sprawiałaby wrażenie rysowanej, finalny efekt byłby bardziej zachęcający od tego, co udało się osiągnąć twórcom.
Jeśli chodzi o warstwę dźwiękową, tutaj można przyczepić się wyłącznie do muzyki, która mogłaby grać cały czas, a nie tylko przez krótką chwilę. Wszelkie efekty dźwiękowe nasuwają skojarzenia z pierwowzorem. Gobliny mamroczą i bełkoczą pod nosem w niezrozumiałym, ale za to bardzo zabawnym języku, zupełnie jak w innych grach z serii. W tej kwestii autorzy nie dali ciała.
Gobliiins 4 to produkt bardzo specyficzny, skierowany do wąskiego grona odbiorców. Wydaje mi się, że powinni po niego sięgnąć wyłącznie fani pierwowzoru, których nie zrażą archaiczne rozwiązania i grafika, i którzy czują do tego cyklu ogromny sentyment. Widać zresztą wyraźnie, że gra powstała z myślą o miłośnikach goblinów, a nie wielbicielach nowoczesnych przygodówek. Praktycznie wszystko trąci tu myszką i trzeba być naprawdę wyrozumiałym, żeby czwarta odsłona cyklu nie odrzuciła nas na kilometr.
Dla mnie takie podejście jest akceptowalne, choć nie będę ukrywać, że pewne rzecz można było zrobić inaczej – w końcu od premiery „jedynki” minęło już siedemnaście lat! Nie chodzi mi tu nawet o oprawę graficzną, która nie powala na kolana, ale o proste, ułatwiające życie rozwiązania. Autorzy zrezygnowali na przykład z opcji zapisu stanu gry. Do ostatnio odwiedzonej planszy możemy wrócić, wpisując podany wcześniej kod, czyli tak jak w pierwszej odsłonie cyklu. Ma to jakiś urok, ale nie czarujmy się, gracz naprawdę powinien mieć możliwość powrócenia do rozgrywki w dowolnym momencie, zwłaszcza, że takie rozwiązanie było już np. w Gobliins 2.
Ponownych odwiedzin goblinów w moim domu nie traktuję jako czas stracony, wręcz przeciwnie. Pośmiałem się, wysiliłem szare komórki – było naprawdę miło. Niestety, mimo tego, że bawiłem się całkiem nieźle, nie mogę dać temu produktowi zbyt wysokiej oceny. Archaiczne rozwiązania bolą nawet takiego starego pryka jak ja, który w szokujące pikselozą klasyki gra z oddaniem godnym świeżo upieczonego posiadacza komputera. Gobliiins 4 mógłby być tworem dużo lepiej wykonanym, spełniającym choćby podstawowe normy dla dzisiejszych produkcji. Nie zmienia to rzecz jasna faktu, że gra jest naprawdę interesująca i warto poświęcić jej trochę więcej czasu, o ile nie ma się nic przeciwko produktom, które nie są w stanie stanąć obok najnowszych hitów z górnej półki.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna
PLUSY:
- wyjątkowo wierny remake, fani goblinów poczują się jak w domu;
- bardzo duża dawka dobrego humoru;
- sympatyczni bohaterowie, których nie da się nie polubić;
- przyjemne zagadki;
- łatwy i wygodny interfejs użytkownika.
MINUSY:
- oprawa audiowizualna;
- brak możliwości zapisu stanu gry;
- odczuwalna na każdym kroku archaiczność.