Gangland - recenzja gry
Gangland to gra-hybryda zawierająca w sobie elementy strategii czasu rzeczywistego, cRPG oraz gier akcji/FPS, traktująca o przemocy i zorganizowanej przestępczości.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Nie znoszę się powtarzać, ale w tym przypadku zaistniała sytuacja mnie do tego zmusza. „Gangland”, to kolejny tytuł, który zapowiadał się znakomicie. Pierwsze informacje o grze prezentowały się niezwykle obiecująco, po cichu liczyłem na idealne połączenie serii „Gangsters” z trójwymiarową „Mafią”. Nic z tego, „Ganglandowi” daleko jest do geniuszu obu tych tytułów. Okazuje się, że to niezbyt innowacyjna, a na dodatek wyjątkowo nudna, strategia. Chcecie dowodów? Proszę bardzo.
W przypadku gry, która koncentruje się na tematyce mafijnej, fabuła odgrywa kluczową rolę. Ta z „Ganglandu” na pierwszy rzut oka przypomina dość zgrabne połączenie motywów z „Ojca Chrzestnego” z nie mniej kultowymi „Chłopcami z ferajny”. Mamy pięciu braci, którzy wychowali się na Sycylii. Konflikty w rodzinie doprowadziły do tego, że jeden z nich został zamordowany. Gracz wciela się w postać Maria, któremu, delikatnie mówiąc oczywiście, nie za bardzo się to spodobało. Główny bohater wyrusza w ślad za resztą rodzeństwa, które dopuściło się tego morderstwa i w konsekwencji trafia do Stanów. Zemsta musi być jednak dokładnie zaplanowana. Mario kontaktuje się tu ze swoim wujem Vincenzem, który ma mu pomóc w budowie gangsterskiego imperium. Początkowo wszystko układa się pomyślnie, a prawdziwe problemy zaczynają się w momencie, gdy Vincenzo zostaje porwany. Główny bohater musi go odnaleźć, nie zapominając przy tym o swoim nadrzędnym celu, czyli pomszczeniu śmierci brata. Niestety, pomimo tego, iż brzmi to całkiem sensownie, w praktyce okazuje się, że kolejne misje są śmiertelnie nudne. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą ich założeń. 90% zadań polega na wyeliminowaniu konkurencyjnych gangsterów, bardzo szybko dochodzi więc do sytuacji, w których gracz nie zastanawia się nawet kogo ma zabić i jakie korzyści z tego osiągnie, a koncentruje swoją uwagę wyłącznie na przeprowadzeniu sprawnej likwidacji. Na szczęście nie jest całkiem tragicznie, kilka rzeczy można pochwalić. Przy okazji dodam, że gra jest stosunkowo długa. Kampania singleplayer składa się z szesnastu podstawowych misji. Oprócz wspomnianego już eliminowania członków konkurencyjnych gangów, zdarzają się zadania nieco ciekawsze. W jednym z nich trzeba na przykład odszukać przyszłą żonę dla naszego gangstera, którą po ślubie należy dodatkowo chronić. Wprowadza to do zabawy niecodzienny motyw wychowywania potomstwa. Niestety, potencjał drzemiący w tym patencie nie został wykorzystany i osobiście byłem tym elementem gry nieco zawiedziony. Gdyby tego było jeszcze mało, przygotowano dwanaście misji pobocznych, które można wykonywać, ale nie jest to wymagane do zaliczenia właściwej kampanii. Zadania te są już bardzo ciekawe i sądzę, iż z powodzeniem mogłyby zostać wykorzystane w konkurencyjnym „Chicago 1930”, który w moim osobistym przekonaniu ucierpiał właśnie z powodu niezbyt interesujących misji. Zadania dodatkowe wykonuje się po to, aby w nagrodę za ich zaliczanie gracz otrzymał nowe rodzaje jednostek. Może to być na przykład starsza pani z shotgunem, niezwykle przydatny złodziej, którego podstawowym atutem jest możliwość włamywania się do znajdujących się na ulicach samochodów, czy też szpieg, który ma możliwość przybrania wizerunku dowolnie wybranego wroga. Ciekawy jest też sam przebieg tych misji. Są one co prawda w dużym stopniu liniowe, ale przy wykonywaniu ich trzeba wysilić szare komórki, a to cenię najbardziej. Nie mniej ciekawie wypada tryb multiplayer i szkoda tylko, że na jego potrzeby nie przygotowano zupełnie nowych map.
Nie napisałem jeszcze o tym w jaki sposób przebiega właściwa rozgrywka. Pod tym względem „Gangland” przypomina wspomnianą już serię „Gangsters”. Kolejne misje są rozgrywane w różnych dzielnicach miasta, szkoda tylko, iż jest ich stosunkowo niewiele, przez co na jedną dzielnicę najczęściej przypada kilka zadań. Rozpoczynając zabawę mamy już przeważnie do dyspozycji jeden budynek, który stanowi swoiste centrum dowodzenia. Teoretycznie należałoby zapewniać mu odpowiednią ochronę. W praktyce okazuje się jednak, iż przeciwnicy o wiele chętniej atakują posiadane biznesy. Ano właśnie, jest to kluczowy element programu. Do wyboru mamy dwa typy działań - możemy wymuszać haracz za „ochronę” konkretnych typów obiektów, albo przejmować je, dzięki czemu na nasze konto wpłynie połowa osiąganych przez nie zysków. Szkoda tylko, że obu tym metodom ZAWSZE towarzyszy rozlew krwi. Niezależnie od tego czy udamy się do malutkiego sklepiku czy też ogromnego baru, musimy liczyć się z tym, iż obiekt ten jest chroniony przez co najmniej jedną osobę. Przejęte już biznesy niejednokrotnie odblokowują nowe opcje. Przykładowo, zdobycie sklepu z bronią umożliwia zakup nowych giwer. Wachlarz dostępnych broni nie jest przesadnie duży, nie ma też żadnych problemów z ich doborem. Zasady są proste – im droższy przedmiot zakupimy, tym bardziej przydatny będzie on w walce. Istnieje również dodatkowe ograniczenie - dany typ jednostki może korzystać wyłącznie z określonych giwer. Ogromni dresiarze skorzystają więc wyłącznie z kija baseballowego, a gangsterzy z pistoletami nie będą potrafili użyć tommy-guna czy strzelby. Jeden z podstawowych budynków, który należy przejąć, to bar. Dzieje się tak za sprawą pomocników, których będzie można w nim rekrutować. Warto dodać, iż element ten uproszczono do maksimum. Gracz nie może poznać umiejętności swoich przyszłych pracowników, sam musi się też domyślić (albo podejrzeć) w jaką giwerę są/będą wyposażeni. Autorzy „Gangland” nieznacznie przesadzili też z uproszczeniem zarządzania posiadanymi „zasobami”. Kluczową rolę w tym przypadku odgrywa przejęcie sklepu z bronią, dzięki któremu regularnie powiększają się zasoby apteczek i różnych rodzajów amunicji (zwykła, penetrująca, wybuchowa). Wprowadza to jednak do zabawy trochę taktyki. W przypadku utraty wspomnianego obiektu może się bowiem okazać, że istotny atak zostanie zaprzepaszczony z powodu braku odpowiednich zapasów. Wracając jednak do ekipy, w miarę awansowania do kolejnych misji jest ona stopniowo poszerzana. Nowe jednostki mogą być również zdobywane w nieco inny sposób, albowiem do głównego bohatera co jakiś czas zgłaszają się okoliczni mieszkańcy, otrzymuje on również mnóstwo telefonów. Niektóre zlecenia są nagradzane nowymi jednostkami, warto też dodać, iż one same są stosunkowo ciekawe. Gracz musi na przykład w określonym czasie wyeliminować kilku wrogich gangsterów, podłożyć bombę w wyznaczonym budynku, dostarczyć określoną ilość surowców (np. skradzionych części samochodowych czy antyków) albo zabić gostka, na którego wydano kontrakt. Zdecydowanie brakuje natomiast listy posiadanych obiektów, przez co za każdym razem trzeba się do nich osobiście udawać. Skoro mowa już o nowych rzeczach, to nie można nie wspomnieć o samochodach. Element ten był już co prawda obecny w „Gangsters”, aczkolwiek w tej grze samochody poruszały się po ustalonych ścieżkach. W „Ganglandzie” gracz ma nieco większą swobodę, aczkolwiek w dalszym ciągu nie może na przykład wjeżdżać na chodnik. Samochody podzielono na kilka typów – można, na przykład, zdobyć tradycyjny amerykański krążownik, malutkiego Morrisa, ciężarówkę, a nawet pojazd wojskowy. Model jazdy jest oczywiście bardzo uproszczony, przy czym można pokusić się o drobne poślizgi :-) Niestety, przyjemność z obcowania z różnymi modelami aut została niemal całkowicie pogrzebana przez niewygodne ustawienia kamery. Przydałby się solidny widok TPP, bo to, co zaproponowali autorzy, nie sprawdza się ani przy szybkiej jeździe ani przy atakowaniu wrogich jednostek. Na pochwałę zasługuje natomiast inny element rozgrywki. Podwładni w miarę kolejnych starć zdobywają doświadczenie, dzięki któremu są bardziej skuteczni w następnych starciach. Garstka wyszkolonych jednostek niejednokrotnie pozwala zdziałać więcej od armii żółtodzióbów. Jest to też świetna motywacja do utrzymywania ich przy życiu, gracz nie może sobie pozwolić na ryzykowne akcje. Na pocieszenie dodam, że leczenie podległych jednostek przebiega bezproblemowo. Po kilku sekundach odzyskują one pełnię sił, nigdy nie miałem też problemów z ilością apteczek, które zdobywa się w iście szaleńczym tempie.
Pomimo tych licznych uproszczeń, „Gangland” nie jest grą prostą. Polscy gracze i tak mają ułatwioną sytuację, podstawowa wersja gry nie dawała bowiem możliwości save’owania aktualnego stanu w trakcie misji. Nie muszę chyba mówić do jakich wybuchów agresji mogło to doprowadzać, szczególnie jeśli dopracowany plan legł w gruzach z powodu pozornie nieistotnego szczególiku :-) Podstawowy problem, z którym gracz musi się uporać, to nieustanna ochrona swoich najcenniejszych obiektów. Niestety, posiadane biznesy są przeważnie dość mocno rozrzucone. Pewnym ratunkiem jest korzystanie z pojazdów, dzięki którym w miarę szybko można dotrzeć do atakowanego lokalu. Mniej więcej od połowy gry przeciwnicy zachowują się bardzo agresywnie - co więcej, przeważnie jest ich kilku i organizują jednoczesne ataki z paru stron. Wróg posiada świetnie wyszkolone jednostki, sporych przygotowań wymagają też wypady do innych centrów dowodzenia. Przy okazji można wspomnieć o kilku rażących błędach sztucznej inteligencji. Aby w miarę bezboleśnie zdobyć wrogą bazę, wystarczy podjechać na miejsce kilkoma samochodami, wysiąść z nich, a następnie ponownie schować się w środku. Z okolicy nadbiegną wrogie jednostki, które nawet nie spróbują zaatakować skrytych w pojazdach członków ekipy (nie potrafią też ich wyciągnąć). Jedynym wyjątkiem są oddziały bezpośrednio wyznaczone do obrony wrogich centrów dowodzenia, gdyż one atakują pojazdy gracza bez żadnych uprzedzeń. AI sojuszniczych jednostek stoi na dość niskim poziomie. Najlepiej wychodzi im stanie w miejscu i bezmyślne atakowanie widocznych oddziałów. Podlegli gangsterzy nie pomyślą też o tym, aby samodzielnie wyleczyć się po zakończonym starciu.
„Gangland” został zrealizowany w pełnym 3D, aczkolwiek jego oprawa wizualna nie jest zachwycająca. Autorzy nie wykorzystali nawet tego, że misje rozgrywane są w nocy. Koszmarnie zrealizowano projekty postaci, a patrząc na twarze niektórych osób można mieć wątpliwości, czy na pewno ma się do czynienia z przedstawicielami homo-sapiens. Mapy, na których rozgrywane są misje są stosunkowo duże, jednakże można je było bardziej dopracować. Beznadziejnie zrealizowano też projekty pojazdów, których animacja jest wyjątkowo sztuczna. Jedynym pocieszeniem jest to, iż gra nie wymaga PeCeta za kilka tysięcy do poprawnego działania.
Od czasu wydania „GTA: Vice City” nie ukazała się żadna godna uwagi gra o tematyce mafijnej. „Gangland” prezentuje zbliżony poziom do „Chicago 1930”. To niezbyt udana gra, która z pewnością znajdzie swoich sympatyków, aczkolwiek sądzę, iż większości osób znudzi się już po kilku godzinach. W moim osobistym przekonaniu o wiele lepiej jest przypomnieć sobie drugą część „Gangsters”, która bije na głowę produkt MediaMobsters zarówno pod względem stopnia skomplikowania rozgrywki, jak i przyjemności płynącej z obcowania z danym tytułem.
Jacek „Stranger” Hałas
Plusy:
- ciekawe pojedyncze misje (wyzwania);
- rosnący w siłę podwładni.
Minusy:
- nuda!
- liczne uproszczenia;
- przeciętna grafika.