Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 21 marca 2011, 11:31

autor: Marcin Serkies

Fable III: Traitor’s Keep - recenzja gry

Najnowszy dodatek do Fable III to kilka godzin naprawdę dobrej zabawy dla każdego, kto lubi tą grę. Kilka nowych lokacji, nowi przeciwnicy, nowi bohaterowie niezależni dostarczą rozrywki znudzonemu władcy.

Recenzja powstała na bazie wersji X360.

Miłośnicy Fable III są całkiem dobrze traktowani przez studio Lionhead. W niespełna pół roku po premierze gry doczekali się drugiego już, niedrogiego dodatku, noszącego tytuł Traitor’s Keep. Za 560 punktów Microsoftu dowiadujemy się, czym może zająć się władca, który odsunął znad swojej krainy widmo zagłady, zrobił porządki z wszystkimi niepokornymi i trochę się nudzi, pilnując królestwa, w którym panuje względny spokój. Gdzie tu przygoda? Gdzie wyzwanie?

Pewnego dnia podczas niezmiernie nudnego spotkania z Hobsonem wydarza się coś, co na nowo przyspiesza krążenie krwi w żyłach naszego monarchy. Ktoś próbuje go zabić. Sytuacja to niecodzienna, więc władca (bądź władczyni, w zależności od dokonanego wyboru na początku gry) już czuje zew przygody. Chwilę później strażnicy donoszą, że w starej części Bowerstone do nabrzeża przybił nieznany statek. Okazuje się, że na jego pokładzie znajduje się dowódca twierdzy Ravenscar, dokąd nasz ukochany braciszek Logan zsyłał większość niewygodnych dla siebie mieszkańców Albionu. Kontynuował przy tym tradycje rodzinne, ponieważ twierdza była swego rodzaju więzieniem już za czasów naszego panującego ojca. Nieudanym królobójcą jest, według dowódcy Miltona, jeden z pensjonariuszy fortecy, tak się bowiem akurat złożyło, że całkiem przypadkiem trwają tam srogie zamieszki z udziałem śmietanki wyrzutków naszego królestwa.

Psiak jest uroczy i mało je, za to trzeba go nakręcać.

Nie wnikając w szczegóły, powiem, że fabuła dodatku toczy się dość żwawo i zgodnie z tym, do czego przyzwyczaiła nas gra. Nie jest specjalnie skomplikowana, urozmaicono ją kilkoma zwrotami akcji, a opowiada mniej więcej o tym, że nie wszystko co czarne, rzeczywiście jest czarne. Ściganie głównych sprawców zamachu i ich szefa to nasze główne zadanie. Rozgrywka niewprawnemu graczowi zajmie około trzech godzin, ale dodawszy do tego wyszukiwanie nowych znajdziek, poukrywanych w nowych lokacjach, zyskamy jeszcze dwie godziny całkiem przyjemnej zabawy. Nie jest to może wiele, ale pamiętać należy, że to DLC nie zostało wycenione na kosmiczną kwotę. Pięć głównych zadań i cztery poboczne w sam raz wystarczą, aby spędzić w Albionie miłe popołudnie.

Należy przy tym zaznaczyć, że owo popołudnie będzie miłe pod warunkiem, że podobał nam się pierwowzór. Traitor’s Keep nie odbiega znacząco od tego, co zawarto w głównej grze. Fabularnie nadal pojawiają się te same minusy, które zdaniem wielu graczy czynią trzecią część najmniej udaną z całej serii. Wybory moralne, jakie podejmujemy, nie mają wielkiego wpływu na rozgrywkę i w zasadzie wszystko jest czarne lub białe (choć nie zawsze wiemy to od razu), brakuje tu trochę szarości, która uczyniłaby całość mniej jednoznaczną. Niewątpliwie jednak dodatek nadrabia te minusy wykonaniem. Okoliczności, w jakich toczymy starcia, są niezwykłe, a nowe lokacje prezentują najwyższy poziom i doskonale wpisują się w pokręcony świat Albionu. Dodatkowym warunkiem, niezbędnym, aby skorzystać z Traitor’s Keep, jest ukończenie podstawowej zawartości gry.

Trafiamy na wyspę doktora Faradaya, który – jak się okazuje – jest osobą, za sprawą której w Bowerstone zaczęła się rewolucja przemysłowa. Wyspa była kiedyś parkiem rozrywki i pierwsze kroki na niej rzeczywiście to potwierdzają. Piękne otoczenie, śliczna pogoda, koszmarnie wręcz uprzejme roboty sprawiają, że czujemy się tu jak goście na wycieczce. Zaraz… Roboty? Tak, Faraday jako wynalazca znacznie wyprzedzający swoją epokę stworzył maszyny, które mimo początkowej uprzejmości stają się naszymi przeciwnikami. Sam Faraday to już wyższa półka, sami zobaczycie, jak wykorzystuje swoją technologię w walce.

Kolejnym miejscem, które odwiedzamy, jest posiadłość rodziny Godwin. Tu sprawy toczą się trochę inaczej, technologii brak, za to jako przeciwników gra oferuje domowe zwierzątka familii, wilkołaki, szkielety oraz hobsy, tyle że w wersji kolorowej. Na tym terenie odbywamy jedną z najbardziej widowiskowych i szalonych walk w całej grze, takiej ferii barw na ekranie jeszcze w Fable nie widziałem. Sama Mary – czyli drugi ze zbiegłych przestępców knujących przeciwko władcy – eksperymentowała z tworzeniem nowych gatunków zwierząt (o ile można je tak nazwać). Jak kończą się takie eksperymenty, widać na jej przykładzie.

Miłośnicy steampunku powinni być zachwyceni wyspą doktora Faradaya.

Kto jest ostatnim przeciwnikiem, nie zdradzę, jestem jednak pewny, że będziecie zaskoczeni. Nie będą natomiast niespodzianką bonusy, które otrzymujemy, kupując dodatek. Oprócz kilku strojów i trzech nowych rodzajów broni jako prezent dostajemy nową „rasę” psa. Cudzysłowu używam celowo, bowiem nasz psiak doskonale pasuje do wyspy doktora Faradaya, jednym słowem – jest robotem. Zachowuje się dokładnie tak jak każda inna wersja naszego pupila, ale wygląda kosmicznie. Natomiast nowy oręż dla naszego bohatera nie jest dostępny dla każdego. Wymaga posiadania telefonu z systemem Windows 7 i zainstalowania gry Fable: Coin Golf. Nie jest to posunięcie do końca fair, maniacy zbierania wszystkiego, co da się zebrać, staną przed trudnym wyborem – na pewno o modelu telefonu, jaki chcemy kupić, nie powinna decydować gra. Ale cóż... jako element promocji komórkowych „okienek” takie zagranie raczej nie dziwi.

Wycisnąwszy wszystko co możliwe z Traitor’s Keep, powiększymy nasze konto o 250 punktów podzielonych na dziesięć osiągnięć. Nie są one szczególnie trudne do zdobycia, ale niektóre wymagają nieco czasu i trzeba je po prostu wychodzić.

Sam dodatek mogę szczerze polecić każdemu, szczególnie tym, którzy ukończyli grę, a chcieliby jeszcze spędzić trochę czasu w Albionie. Szkoda jedynie, że nie rozbudowano mechanizmu podejmowania decyzji, tylko utrzymano poziom z podstawowej wersji gry.

Marcin „yasiu” Serkies

PLUSY:

  1. solidnie wykonane lokacje;
  2. dialogi;
  3. bohaterowie;
  4. pies robot.

MINUSY:

  1. aby w pełni skorzystać z dodatku, należy posiadać telefon z systemem Windows 7;
  2. wybory moralne bez większych konsekwencji.
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii
Recenzja gry Mario & Luigi: Brothership - czarująca przygoda i udane wskrzeszenie serii

Recenzja gry

Po dziewięciu latach i bankructwie oryginalnych twórców, seria Mario & Luigi powraca z całkiem nową odsłoną. Brothership to godna kontynuacja serii, logicznie rozwijająca motywy poprzedniczek - lecz pokazuje także, że więcej to nie zawsze lepiej.

Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało
Recenzja gry Dragon Age: Straż Zasłony - w Veilguard są emocje, ale dziś to trochę za mało

Recenzja gry

Dragon Age: The Veilguard robi wiele rzeczy, za które gracze pokochali gry BioWare – lecz zarazem przypomina, jak wiele w gatunku RPG da się wykonać znacznie lepiej.

Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę
Recenzja gry Starfield: Shattered Space - przeciętny dodatek, ale nie za taką cenę

Recenzja gry

Kiedy dowiedziałem się, że Bethesda nie planuje przekazać kodów do Shattered Space przed premierą, zacząłem zadawać sobie pytania. Czy stan techniczny jest zły? A może historia jest zwyczajnie nudna? Moje obawy były uzasadnione, choć tylko częściowo.