Evil Dead: Hail to the King - recenzja gry
Evil Dead: Hail to the King to niezwykle mroczny przedstawiciel gatunku survival horror, będący kontynuacją sagi Asha i Necronomicona. Jego akcja toczy się w osiem lat po ostatnich wydarzeniach przedstawionych w filmach z cyklu Evil Dead.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gatunek survival-horrów (czyli tych, w których najważniejszym elementem jest pozostanie przy życiu :-)) stał się w ostatnich latach niezwykle popularnym tematem do produkcji nowych gier. Sprawcą tego całego zamieszania jest kultowy już dziś Resident Evil, który oprócz kilku kolejnych części pociągnął za sobą istną lawinę gier o podobnym schemacie i w zbliżonych (czytaj: mrocznych i przerażających) klimatach. Wystarczy wspomnieć takie tytuły jak Dino Crisis, Parasite Eve, Alone in the Dark IV. Całkiem niedawno do tego grona dołączył opisywany dziś Evil Dead.
Evil Dead to seria trzech filmów. Nie są to produkcje skierowane do dzieci ani nawet niektórych dorosłych (o słabym sercu!). W każdym z odcinków Martwego Zła krew tryska hektolitrami a trup ściele się gęsto (BARDZO gęsto!). W zasadzie filmy te nie posiadały nawet spójnej fabuły ani porządnej gry aktorskiej a i tak odniosły duży (jak na swój gatunek) sukces. Co było tego przyczyną? Przede wszystkim unikalny klimacik. Pomimo tego, że filmy z serii Evil Dead bez namysłu można zaliczyć do gatunku horrorów (a raczej wyrafinowanego podgatunku gore) pełno w nich było czarnego humoru rodem z naiwnych filmów klasy B! Mam tu na myśli przede wszystkim prześmieszne komentarze głównego bohatera wszystkich odcinków – Asha – granego przez Bruce’a Campbella a także liczne i w wielu przypadkach niesmaczne gagi sytuacyjne (latające oczodoły, bezgłowe potwory biegające z piłą i wiele, wiele innych!). Teksty Asha były w opinii wielu najlepszym elementem wszystkich odcinków trylogii a więc i w grze nie mogło ich zabraknąć (ale o tym za chwilkę).
Akcja gry Evil Dead rozgrywa się w znanej wszystkim fanom serii chatce położonej gdzieś na odludziu (tak żeby nie można było stąd uciec!). Nasz heros Ash poznał wspaniałą dziewczynę o imieniu Jenny i... postanowił pojechać z nią do nawiedzonego domostwa z przekonaniem, że zło tam się już nie pojawi i nie grozi im nic złego. Jakże się mylili! Mroczne siły wkrótce zaatakowały porywając przy okazji ukochaną naszego bohatera. Ash pozostaje sam. Jedyną szansą na pokonanie demonów i uratowanie Jenny będzie odnalezienie wszystkich stron tajemnej księgi Necronomicon. Tylko to pozwoli na ostateczne wygnanie sił nieczystych i przywrócenie spokoju w okolicy. Przyznacie chyba, iż fabuła nie będzie najmocniejszą stroną gry, podobnie jak w filmie...
Sama gra została przedstawiona w rzucie z trzeciej osoby. Naszego bohatera oglądamy dzięki licznym kamerom „porozrzucanym” po całym świecie. Zgodnie z trendami obowiązującymi w tymże gatunku otoczenie zostało już wcześniej przygotowane a jedynymi obiektami, które gra przerabia „na żywo” są Ash oraz inne postacie.
Naszą przygodę rozpoczynamy w chatce. Po kilku krokach i kilkunastu litrach wylanej krwi wydostajemy się wreszcie na zewnątrz co pozwoli nam na eksplorację dalszej części lasu i okolicznych domostw. Mamy tu dosyć skomplikowany labirynt, który prowadzi do kilku ciekawych miejsc, rzeźnię gdzie oprócz zmasakrowanych ciał napotkamy pierwszego poważniejszego przeciwnika, opuszczony obóz, w którym to spotkamy zombiaków-skautów, luksusową posiadłość wypchaną truposzakami a nawet mroczną kopalnię. Oczywiście nie wszystkie budynki można odwiedzić jednocześnie, wiele z nich odkryje przed nami swoje tajemnice dopiero po ukończeniu kilku kluczowych zadań. Drugi akt gry rozgrywa się z kolei w zupełnie innym świecie.
Mamy tu ogromny zamek usiany pułapkami i ukrytymi pomieszczeniami czy też wypełnione żądnymi świeżutkiej krwi potworami kanały... Producenci postarali się maksymalnie uatrakcyjnić każde z tych miejsc. Dlatego też bardzo często oglądamy wspaniałe przerywniki filmowe a także zróżnicowanych bossów. Niestety największą bolączką gry jest jej ogromna liniowość. Czynności możemy wykonywać tylko i wyłącznie w ustalonej przez producentów kolejności. Zdobyty klucz pozwoli nam na przykład dotrzeć do bossa, który ma w posiadaniu pewien cenny artefakt pasujący do mechanizmu odblokowującego kolejne korytarze i pomieszczenia. Jeśli więc przypadkowo pominiemy jakiś wątek może dojść do sytuacji kiedy akcja zatrzyma się w miejscu i nie będzie można dalej kontynuować...
Różnorodność przeciwników jest naprawdę imponująca. Zacznijmy od tego co pojawia się najczęściej. Bezduszne demony wyskakują spod ziemi atakując z zaskoczenia a gdy są ranne uciekają z powrotem pod ziemię. W czasie całej rozgrywki napotykamy na kilka rodzajów tych przyjemniaczków, od tych najzwyklejszych, które nie posiadają nic „w zapasie” poza ogromnymi mackami a kończąc na osobnikach plujących trucizną lub nawet kwasem. Kościotrupki podobnie jak demony występują w kilku odmianach. W pierwszym akcie są zaledwie mizernym wyzwaniem ze względu na niską mobilność i prawie zerowe możliwości ataku ale już podczas drugiej połowy gry mogą sprawić nieco więcej problemów za sprawą o wiele lepszego wyposażenia i większej inteligencji. Oprócz tego na naszej drodze może napotkać szalone świnie, które będą starały się za wszelką cenę nas staranować, kilka odmian zombiaków (pojawiają się typowe odmiany bezmyślnie szarżujące na Asha ale i tacy, którzy są uzbrojeni w shotguny czy strzelby), szalonych i niezwykle szybkich skautów (niektórych z kuszami), magów atakujących nas klątwami i ofensywnymi czarami a nawet zmutowane nietoperze!
Co pewien czas na naszej drodze stają potężni bossowie. Można ich w zasadzie podzielić na dwie grupy. Pierwsza z nich to tylko mocniejsze odmiany normalnych potworków. Dobra broń i unikanie walki w zwarciu na takich osobników w zupełności wystarczą. Druga grupa bossów sprawia już natomiast niemałe problemy. Aby ich pokonać trzeba się uciec do jakiejś z góry ustalonej taktyki walki. I tak niektórych bossów możemy zabić tylko i wyłącznie wylewając na nich jakąś żrącą substancję, innych z kolei można atakować tylko w pewnych momentach albo z określonej broni. Bossowie są bardzo zróżnicowani. Mamy tu między innymi ogromnego pająka, który przed przemianą udawał bezbronną staruszkę (!), przerośniętą a zarazem mięsożerną roślinkę, rycerza, wzmocnione odmiany szkieletorków (m.in. z piłami, toporkami) czy też wrogo do nas nastawione demony. Na szczęście nie wszystkie osobliwości jakie napotkamy w czasie gry będą z góry do nas wrogo nastawione, niektórym osobom będziemy musieli pomóc albo wykonać jakiś miniquest. Porządnie zdenerwował mnie natomiast fakt, że ogromna większość takich osobników to zdrajcy, którzy swoją prawdziwą naturę ujawniają dopiero gdy Ash zrobi to o co prosili...
Arsenał naszego herosa może nie jest zbytnio rozbudowany ale do walki z upiorami w zupełności wystarczający. Przez całą grę mamy pod ręką (a raczej zamiast ręki :-)) dobrze znaną z dużego ekranu piłę spalinową. Niestety broń ta pożera duże ilości specjalnego paliwa a więc musimy z niej korzystać tylko w najgorętszych momentach.
W dalszej części gry piła spalinowa zostanie wymieniona na znacznie efektywniejszą piłę tarczową, która oprócz większych obrażeń będzie przede wszystkim cechowała się lepszą szybkością i celnością wyprowadzanych ataków (a także większą ilością krwi na ekranie ;-)). Od samego początku Ash posiada również w swoim arsenale dobrze naostrzoną siekierkę, która w połączeniu z piłą stanowi niezastąpiony duet. Przy odrobinie wprawy dowolnego potworka będzie można najpierw nabić na piłę a następnie dobić go jeszcze siekierą! Kto wie, może wyrzuci z siebie dodatkową apteczkę? I wreszcie broń palna. Pistolet jest słaby ale nie trzeba go często przeładowywać, shotgun z kolei jest bardzo dobry w ciasnych pomieszczeniach ale wolno strzela i ma zaledwie symboliczny magazynek. I wreszcie najlepsza broń w całej grze – Rifle to bardzo skuteczny karabinek, z całkiem przyzwoitym zapasem amunicji oraz szybkością oddawania kolejnych strzałów a także dysponujący największą spośród wszystkich giwerek siłą ognia. Każdą z wyżej wymienionych broni będziemy mogli w przyszłości upgrade’ować. Czynność ta będzie się wiązała przede wszystkim ze zwiększeniem mocy danej giwerki a także zwiększonym magazynkiem.
Wszystkie wyżej wymienione giwery trzymamy w inwentarzu. Tutaj również możemy składować zdobywane w trakcie gry apteczki oraz paliwo do piły, niezbędne przedmioty a także bardzo przydatne urządzonko – Converter. W trakcie gry zdobywamy mianowicie specjalne grzybki, które właśnie dzięki temu urządzonku będziemy mogli przekonwertować na paliwo, amunicję lub zdrowie. Pomysł z zamianą to niestety kopia podobnego rozwiązania z gry Resident Evil 3 ale pomimo tego zgrzytu uważam, iż jest to nieoceniony pomocnik w walce z siłami ciemności. Nasze przedmioty przetrzymujemy w porozrzucanych po całym świecie skrzyniach (kolejne zapożyczenie...). Skrzynie to również jedyne miejsca, w których grę można zapisywać. Niestety sama skrzynia tu nie wystarczy, potrzebne są jeszcze specjalne taśmy, które na szczęście nie będą rzadkością podczas naszej podróży.
Grywalność to jeden z tych elementów, które wywołają najwięcej kontrowersji. Cały system sterowania, zbierania i składowania przedmiotów, zapisywania gry czy chociażby obrazowania akcji przy użyciu specjalnych kamer to dokładna kalka horrorowatych gier z tymi od Capcom na czele. Naprawdę nie rozumiem dlaczego autorzy Evil Dead nie pokusili się o stworzenie czegoś innowacyjnego. Na szczęście większość elementów skopiowano dobrze. Sterowanie jest przyjemne i intuicyjne, nawet na klawiaturze chociaż z oczywistych względów gra rozwinie skrzydła dopiero gdy zaopatrzymy się w specjalny joypad. Nieco słabiej przedstawia się natomiast kwestia poziomu trudności a raczej jego braku. W niektórych momentach rozgrywki Evil Dead razi wręcz słabym oporem ze strony przeciwników i tonami porozrzucanych apteczek, w innych miejscach będziemy z kolei zmuszeni do powtarzania tych samych momentów wiele razy i panicznego poszukiwania paliwa oraz apteczek. Kolejna przykra sprawa to długość gry. Całą grę można ukończyć w 5-6 godzin a to stanowczo za mało tym bardziej, że w wielu momentach gra nie pozwala na wybranie innej drogi ukończenia niż przewidzieli to producenci. Evil Dead niezwykle rzadko zaskakuje pomysłowymi zagadkami, większość etapów zbudowano na schemacie klucz-trochę biegania i zabijania - prosta zagadka - boss.
Grafika w Evil Dead nie jest cudem świata. No cóż, gra była planowana przede wszystkim z myślą o konsoli PlayStation a tam rządzi niska rozdzielczość. Oczywiście nie jest to „czysta” konwersja. Grafika pracuje w wysokiej rozdzielczości, znacznie poprawiono również wygląd głównego bohatera a także wszystkich poczwar. W trakcie samej gry dają się jednakże zauważyć stosunkowo liczne błędy (w szczególności podczas walki w zwarciu) a także zastosowane ograniczenia. Nasz bohater nie może na przykład skakać (!), w wielu miejscach daje się również odczuć niewidzialna ściana, która nie pozwala nam iść w innym kierunku niż jest to przewidziane. Dobrze przedstawia się natomiast wygląd i zachowanie wszystkich postaci przewijających się w trakcie gry. Szczególnie „soczyście” przygotowano scenę nabijania potworków na piłę (krew leje się wtedy strumieniami!). O wiele ciekawiej od grafiki przygotowano warstwę dźwiękową Evil Dead. W rolę Asha ponownie wcielił się Bruce Campbell. Jego dialogi niejednokrotnie potrafią nas rozbawić i zachęcić tym samym do dalszej zabawy. Co ciekawe, Asha nie interesuje ratowanie świata a martwi go jedynie los Jenny i to jest dla niego sprawą priorytetową. Znakomicie dopasowano również ryki, jęki, odgłosy broni (w szczególności piły przecinającej ciało demona czy chociażby bryzgającej na wszystkie strony krwi :-)) a także muzykę, którą niestety usłyszymy wyłącznie podczas kluczowych momentów gry.
Dzięki zastosowaniu dwuwymiarowego tła oraz licznych ograniczeń THQ, producent gry, mógł w znaczącym stopniu obniżyć wymagania sprzętowe. W Evil Dead można zagrać nawet posiadając niemłode już procesory Pentium II (lub AMD-K6) wyposażone w 64MB RAMu i przeciętną kartę graficzną (np. TNT). Oczywiście jeżeli ktoś posiada dobry sprzęt to gra odpowiednio to wykorzysta. Mam tu w szczególności na myśli większą ilość pamięci (128MB RAM) a także szybszy procesor (400-500MHz). Gra zajmuje na twardym dysku aż 600MB ale dzięki temu doczytuje o wiele mniej danych z CD-ROMu. Evil Dead do poprawnego działania wymaga również najnowszego Direct-X.
Evil Dead to dosyć ciekawa adaptacja filmowej trylogii. Gra utraciła co prawda swój niezapomniany klimat i nie bawimy się przy niej tak dobrze jak podczas oglądania kolejnych odcinków Martwego Zła ale to samo można zarzucić chociażby kolejnym częściom komputerowego Blair Witch Project. Jest to gra skierowana w głównej mierze do fanów gier konsolowych (nietypowe sterowanie i mnóstwo uproszczeń), horrorów z dużą dozą czarnego humoru (oraz flaków :-)) a także osób, którym podobały się gry z serii Resident Evil. Dla całej reszty graczy będzie to tylko kolejna średnio udana produkcja – krótka, liniowa, bez innowacji i z przeciętną grafiką...
Jacek „Stranger” Hałas