Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 16 marca 2004, 11:19

autor: Borys Zajączkowski

Enigma: Rising Tide - recenzja gry

Enigma: Rising Tide to symulacja morska przeznaczona do rozgrywki tysięcy graczy w sieci Internet. Akcja toczy się w alternatywnej rzeczywistości II Wojny Światowej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Żaden inny gatunek gier komputerowych nie prosi się tak bardzo – jak ma to miejsce w przypadku gier symulacyjnych – o to, by być tworzonym przez pasjonatów. Różnica bowiem między symulatorem napisanym z potrzeby zysku a symulatorem wyrosłym z wewnętrznej potrzeby zagrania weń daje się odczuć już na starcie. Tak właśnie rzec się ma z „Enigmą” – grą, z której każdego kącika zerkają detale świadczące o tym, iż jest ona dzieckiem miłości jej autorów do marynarki wojennej. To dzięki tworzącym klimat szczegółom nie można przejść obok tej gry obojętnie – nawet jeśli na co dzień wody używa się do robienia herbaty, a do mycia rąk już rzadziej.

Od menu poczynając, poprzez odprawy przed misją, na klimacie walki kończąc, wszystkie elementy gry zostały zaprojektowane z modelarską dbałością o drobiazgi. Nie ma tu wprawdzie co liczyć na jakieś szczególne wodotryski, lecz znikąd nie kłuje w oczy niestosowność, czy nieprzemyślany detal. Z tego powodu „Enigma” przywodzi mi na myśl inną wspaniałą symulację związaną tematycznie z II Wojną Światową – „Panzer Elite”.

Wojna, której nie było

Modną ostatnimi czasy jest idea tworzenia alternatywnej historii. A to się w jednej grze okazuje, że w Średniowieczu rozwarła się szczelina pomiędzy światami równoległymi i Święta Inkwizycja miast polować na heretyków, zajmuje się zwalczaniem magicznych stworzeń, dziwacznych ludzkich ras nie wyłączając. Innym razem przychodzi nam się znaleźć w dwudziestym wieku rządzonym przez faszystów po tym, jak Hitler wygrał II Wojnę Światową i Niemcy przejęły faktyczną kontrolę nad światem. Nie od dziś wiadomo, że najciekawsza fikcja to ta, która ma jak najwięcej punktów wspólnych z rzeczywistością, a przy okazji niejako pisanie historii, która się nie wydarzyła zwalnia z obowiązku dokładnej znajomości tej, która miała miejsce.

W „Enigmie” panująca na świecie sytuacja jest wynikiem wygranej przez Niemcy I Wojny Światowej, dzięki czemu nie tylko zachowały i umocniły swój cesarski system władzy, lecz przede wszystkim przejęły faktyczną kontrolę nad kontynentalną Europą. Jest rok 1937. Rosną napięcia pomiędzy mocarstwami, lecz nie o niemiecką autostradę przez Polskę rzecz idzie – praktycznie wszyscy mają pretensje do wszystkich. Szczególnie nie lubią się trzy obozy: Liga Wolnych Narodów jednocząca Wielką Brytanię i Japonię, USA oraz cesarskie Niemcy. Ci ostatni mają swoje bazy na terenie Europy, bazy USA rozciągają się od Ameryki przez Irlandię i Maroko do Singapuru, Liga Wolnych Narodów zaś zajmuje poza Anglią i Japonią również Hong Kong oraz Gibraltar. Jest więc zauważalne zamieszanie, a walki toczą się od Atlantyku po Pacyfik.

Uszom nie dowidzę, oczom nie dosłyszę

Wprawdzie nic z tego, co zobaczymy w grze nie powala ani nadmierną szczegółowością, ani niezwykle zaawansowanymi technologiami, lecz bije od ekranu szczególna magia współczesnych morskich batalii. Z jednej strony z całą pewnością jest to wynik samej tylko romantyki morskiej przygody, której dość nie popsuć, by było dobrze. Z drugiej strony podczas toczonych w „Enigmie” walk dużo się dzieje. Gracz zmaga się nierzadko kilkunastoma statkami przeciwnika – sam do pomocy mając kilka jednostek pozostających pod jego rozkazami; nad głową latają samoloty, które ostrzeliwują okręty i zrzucają na nie bomby. Fale uderzają o burty, działa pokładowe obracają się w poszukiwaniu celów.

Nawet, gdy przez dłuższą chwilę nic się groźnego nie dzieje, zawsze na horyzoncie widnieje jakieś zagrożenie lub niedoszła ofiara, echosondy sygnalizują okręty podwodne, a gracz nerwowo oczekuje przeładowania wyrzutni bomb głębinowych. Cisza na morzu przeważnie jest złudna i na spokojną obserwację horyzontu przez lornetkę lub peryskop nie zwykło być wiele czasu.

A poza tym... woda nie jest szczególnie zaawansowana, lecz ładna i daje się odczuć głębia, którą skrywa. Modele statków również nie oniemiają szczegółami, aczkolwiek z przyjemnością obserwuje się je w akcji: strzelające działa pokładowe, zatapiane bomby, torpedy tnące powierzchnię morza. Nad wszystkim zaś unosi się realistyczne niebo – słoneczne lub okapujące deszczem. Z pewnością brakuje w tym wszystkim ludzi. Pokłady statków są puste, maszyny obsługują się same i same kręcą się korbki nastawnic. Nikt nie opuszcza łodzi ratunkowych z pokładów tonących okrętów. Cóż.

Całości dopełnia wspaniałe udźwiękowienie gry. Twarde, precyzyjne odgłosy pracujących maszyn, chrapliwe buczenie silników – inaczej słyszalne na powierzchni, inaczej po zanurzeniu; fale rozbijające się o burty oraz wycie syren alarmowych; wreszcie doskonale sprawująca się trójwymiarowość dźwięków. Grałem w „Enigmę” ze słuchawkami na uszach, a nie miałem problemów w natychmiastowym orientowaniu się, skąd nadlatują samoloty, które z moich dział pokładowych strzelają, a które się lenią, a zwykle nawet byłem w stanie przeczuć, czy spadająca bomba trafi w pokład, czy w wodę, samym tylko słuchem się kierując. Niewiele mniejsze znaczenie dla atmosfery gry ma atrakcyjne tło muzyczne, na którą składają się klasyczne kompozycje orkiestralne wzbogacone o akcenty zaczerpnięte z muzyki popularnej. Miło się całości słucha.

Wyjście z portu

„Enigma: Rising Tide” nie należy do tak hardcore’owych symulatorów, dla których jedyną sensowną instrukcją obsługi jawią się podręczniki pilotażu tudzież podobne. Niemniej jednak niepodobna rozpocząć zabawy bez przejścia przynajmniej kilku misji szkoleniowych oraz przestudiowania funkcji urządzeń pokładowych i skrótów klawiaturowych. Nie ma ich wiele, lecz podczas walki będzie już na to za późno. Na polu edukacyjnym gra spisuje się dość dobrze, gdyż daje sposobność wzięcia udziału w kilkudziesięciu misjach o znikomym poziomie trudności. W ich czasie gracz zyskuje sposobność oswojenia się z każdym z dostępnych typów okrętów, a jego przeciwnicy będą wykazywać poziom zaangażowania w walkę na podobieństwo spasionych kaczek.

Ale im dalej w las, tym więcej drzew. Gracz może wziąć udział w dwóch kampaniach (flota nawodna i podwodna) po każdej z trzech stron konfliktu. Każda kampania to zaledwie dziesięć prowadzących do ostatecznego zwycięstwa misji, lecz tu już nie ma nic za darmo. Każda misja to ciężka przeprawa, precyzyjne planowanie i nie mniej dokładne wykonywanie postawionych założeń. Dezynwoltura lub niedocenianie komputerowej inteligencji przeciwnika mszczą się tym okrutniej, iż „Enigma” nie pozwala na dokonywanie zapisów stanu gry podczas trwania misji.

Smaczku dodają odprawy przed misjami w postaci klasycznych opisów sytuacji, z którymi przyjdzie się zmierzyć wraz z wyznaczonymi celami do ataku tudzież zagrożeniami, które należy brać pod uwagę. Podczas gry można liczyć na informacje przybliżające stan załogi z uwzględnieniem jej morale, pomiędzy bitwami zaś gracz ma możliwość przejrzenia nagłówków gazet, które reagują dynamicznie na zmieniającą się sytuację polityczną.

Akcja!

„Enigma” prezentuje wprawdzie zadowalający poziom realizmu, lecz jej autorzy położyli duży nacisk na to by gracza nie zanudzić i chwała im za to. Sterowanie statkiem ogranicza się do ustawiania mocy silników oraz kierunku steru, a możliwe jest pozostawienie tych detali automatyce i poprzestanie na wytyczaniu tras bezpośrednio na ekranie radaru. Ten zaś również nie jest super realistyczną kopią autentycznych urządzeń, gdyż gromadzi dane z różnych źródeł, w tym z echosondy. Dzięki takiemu podejściu gracz zostaje zwolniony w przeglądania kilku ekranów w poszukiwaniu informacji.

Podczas walki łatwo się więc jest skupić na manewrach taktycznych, których nie zakłóca myślenie o detalach technicznych. Podobnie obsługę dział pokładowych można pozostawić sztucznej inteligencji programu, która zresztą w doborze celów, szczególnie powietrznych, tudzież w trafianiu w nie spisuje się zdecydowanie lepiej od mało doświadczonego gracza.

Pozostaje dobra zabawa w taktykę. Pływanie różnymi jednostkami – od korwet, poprzez łodzie torpedowe i niszczyciele po łodzie podwodne. Walka z różnorodnymi statkami i samolotami przeciwników. Uciekanie przed torpedami, wyrzucanie bomb głębinowych, obrona przed samolotami, awaryjne wynurzenia i zanurzenia. Dbanie o powietrze dla załogi oraz stan naładowania baterii w łodziach podwodnych. Nawet gdy przez pewien czas zdarzy się względny spokój, nie ma powodu do znudzenia, gdyż przeważnie zawsze się jakiegoś momentu wyczekuje.

Technologie leżą na ulicy

Stosunkowo krótki okres produkcji gry jest wynikiem między innymi zapożyczonych technologii, które zostały w niej wykorzystane. Dwie podstawowe to silnik Alchemy produkcji Intrinsic oraz technologia modelowania obiektów pochodząca od Arete. Nie są to żadne cuda techniki, lecz doskonale wspomagają realistyczny klimat zabawy w wojnę. O wspomnienie proszą się sztormy oraz odbijające się w wodzie niebo, a także efektowne wybuchy, powolne pogrążanie się w głębiny zatopionych jednostek i wciąż pracujące śruby, gdy rufa unosi się już ponad powierzchnię wody.

Zauważalnym minusem jest brak modelu uszkodzeń okrętów, gdyż o ich stanie informują jedynie kłęby dymu bijące w niebo z pokładu trafionej jednostki oraz lakoniczny wskaźnik uszkodzeń. Co więcej, uszkodzenia statków nijak nie wpływają na ich efektywność bojową – wszystko funkcjonuje bez zarzutu dopóty, dopóki zniszczenia nie osiągną dopuszczalnego maksimum. Wtedy statek tonie.

Szczególnie interesująca dla kapitana okrętu wojennego jest możliwość wydawania ustnych rozkazów. W „Enigmie” doskonale się ten pomysł sprawdza, jako że większość gry sprowadza się do sterowania statkiem i przydzielania celów, a wszystko dzieje się bez nadmiernego pośpiechu. A jakaż to radocha zamiast klikać po menu, zakrzyknąć gromko: cała wstecz! Tyle tylko, że z tą „całą wstecz” może bez przesady, gdyż system rozpoznawania głosu nie został spolonizowany...

Bonusów moc

Dodatkowym atutem polskiego wydania „Enigmy: Rising Tide” są dołączone dwie gry w pełnej wersji: druga część „Pacific Warriors” oraz trzecia część „Search and Rescue”. Obie te gry wprawdzie nijak się do tematyki „Enigmy” mają, lecz same w sobie stanowią produkty komercyjne i tym samym dobry prezent.

Wszystko powyższe sprawia, że „Enigma: Rising Tide” jest grą w najwyższym stopniu godną polecenia. Oferuje doskonałe połączenie symulacji i akcji. Dzięki niełatwym wyzwaniom, sprostanie którym wymagać będzie od graczy nierzadko sporo zachodu, jest w stanie dostarczyć również nie lada satysfakcji. Tym bardziej, że zmagania z wrogiem przyjdzie toczyć w odczuwalnie realistycznym świecie. Mimo kilku elementów, które proszą się o rozbudowanie, jest to niewątpliwie bardzo atrakcyjna gra.

Shuck

Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?
Recenzja gry Farming Simulator 25 - Giants Software, nie można tak było od razu?

Recenzja gry

Choć Farming Simulator 25 nie przynosi wszystkich zmian, o jakie prosili fani, to dzięki takim funkcjom jak deformacja terenu i GPS jawi się jako najlepsza dotychczas odsłona cyklu. Odsłona, która daje mnóstwo frajdy - a z modami będzie jeszcze lepiej!

Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka
Recenzja gry MechWarrior 5 Clans - dla fanów uniwersum BattleTech ta gra jest jak gwiazdka

Recenzja gry

MechWarrior 5: Clans zapowiadał powrót serii do motywów, które stanowiły o jej świetności w połowie lat 90. XX wieku. O grze było jednak dość cicho przed premierą, co wzbudzało moje obawy. Czy studio Piranha Games stworzyło w końcu tytuł godny przodków?

Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE
Recenzja gry Expeditions: A MudRunner Game - stop, panie kierowco, proszę dmuchnąć w QTE

Recenzja gry

Expeditions: A MudRunner Game to powolna jazda w terenie dla cierpliwych kierowców. Świetną mechanikę jazdy ze SnowRunnera opakowano tu jednak w nudną otoczkę ekspedycji naukowych, które głównie irytują prymitywnymi minigrami.