Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 11 kwietnia 2003, 11:27

autor: Jacek Hałas

Dragon's Lair 3D: Return to the Lair - recenzja gry

Dragon’s Lair 3D to, następca znanych i niezwykle popularnych gier zręcznościowych Dragon’s Lair 1 i 2. Stary hit powraca z nową, w pełni trójwymiarową grafiką.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Stare, sprawdzone pomysły na gry są dziś w modzie. Nikogo nie dziwią już więc remake’i największych hitów, które ukazały się 10-15 lat temu. Świetnym przykładem tego nieustannego trendu są chociażby niedawne zapowiedzi sequeli słynnych przygodówek LucasArts – „Full Throttle” oraz „Sam&Max” czy też wydany po kilku latach przerwy kolejny „Simon the Sorcerer” od Adventuresoftu.

Starsi gracze pamiętają jeszcze zapewne wydaną w 1983 roku grę „Dragon’s Lair”. Jej założenia były proste ale w tym właśnie tkwiła siła produktu Dragonstone Software. Wcielaliśmy się w niej rolę nieco gapowatego a przy tym niezwykle pozytywnego rycerza Dirka, którego zadaniem było uratowanie ponętnej księżniczki Daphne. Została ona porwana przez złego czarnoksiężnika Mordoca a żeby nie było tak łatwo gracz musiał pokonać nie tylko samego maga ale i smoka Singe’a, który to bezpośrednio pilnował księżniczki. Oryginalność gry nie tkwiła jednak w klasycznej baśniowej fabule. Była ona jedynie tłem dla właściwej akcji. „Dragon’s Lair” wyróżniał się nietypowym sterowaniem oraz olśniewającą, jak na swoje czasy, grafiką. Dirkiem sterowaliśmy w bardzo ograniczony sposób. Polegało to na wciskaniu określonych kombinacji klawiszy w wyznaczonych do tego miejscach a żeby nie było tak łatwo sam gracz musiał odkryć metodą prób i błędów prawidłową sekwencję. W przeciwnym przypadku oglądaliśmy efektowne zejście Dirka, których w całej grze było co najmniej kilkadziesiąt. Wspomniałem też o świetnej grafice. Na ekranie komputera oglądaliśmy bowiem FILM animowany, który co jakiś czas był jedynie przerywany tak aby gracz mógł dokonać odpowiedniego wyboru. Zastosowanie takiej techniki animacji było nie tylko urzekające ale i jak na tamte czasy bardzo nietypowe. Gra odniosła zasłużony sukces, doczekała się również kontynuacji „Dragon’s Lair 2: Timewarp”. W dość krótkim czasie powstały również liczne klony produktu Dragonstone, jak np. „Braindead 13” czy, w trochę mniejszym stopniu, gry American Laser Games. Po kilku latach o serii jednak ucichło... aż do dzisiaj. Dragonstone zdecydował się bowiem wydać remake pierwszego „Dragon’s Laira” ale tym razem w nowoczesnej, trójwymiarowej oprawie. Gra ma więc spore szanse aby przypaść do gustu zarówno tym, którzy z sentymentem patrzą na dwie pierwsze części wydane w latach 80-tych jak i młodszym użytkownikom komputerów, którzy dobrą grafikę stawiają na pierwszym miejscu...

Już na samym początku warto zaznaczyć, iż recenzowany produkt bezpośrednio bazuje na pierwszym „Dragon’s Lair”. Fabuła gry praktycznie nie uległa żadnym drastycznym zmianom. W dalszym ciągu sterujemy Dirkiem, który tak nawiasem mówiąc nigdy się nie odzywa a jedyne odgłosy jakie z siebie wydaje to jęki i krzyki. Po raz kolejny musimy także uratować Daphne przed złym czarnoksiężnikiem a na naszej drodze stanie kilku świetnie już znanych starszym graczom bossów. Nie zepsuję chyba nikomu zabawy jeśli tylko wspomnę o jakich przeciwników chodzi. W grze pojawia się rycerz (zagadka z płytkami), jaszczurzy król, smok Singe oraz sam czarnoksiężnik. Miłym ukłonem w stronę fanów serii a przede wszystkim tych, którzy do dzisiejszego dnia pamiętają jeszcze swoje chwile spędzone z pierwszą częścią serii są identyczne sposoby pokonywania tych bossów.

Jak na nowoczesną grę przystało nowy „Dragon’s Lair” został stworzony w pełnym 3D. Naszą postacią sterujemy z widoku z trzeciej osoby (TPP, a’la Tomb Raider) przy czym istnieje możliwość oglądania świata z oczu Dirka. Nie możemy się jednak wtedy poruszać. Po raz pierwszy mamy też pełną dowolność ruchów. Dirk potrafi biegać, skakać, turlać się, ślizgać po ziemi (przydatne do omijania niektórych pułapek), wspinać się na wyższe półki, wchodzić po drabinie a nawet szybować w powietrzu (ale to dopiero po zdobyciu smoczej umiejętności, o której później). Sterowanie w grze zostało rozwiązane poprawnie. Co prawda do zwinności Lary Croft Dirkowi jeszcze dużo brakuje ale w porównaniu z wieloma innymi grami TPP jest całkiem nieźle. Nasz bohater na polecenia gracza reaguje niemal błyskawicznie a wszystkie ruchy wykonuje z dość dużą gracją. Nie obyło się jednak bez kilku małych zgrzytów. W szczególności mam tu na myśli kwestię biegania, jest ono m.in. wywoływane przez dwukrotne naciśnięcie któregokolwiek z kursorów. Niestety, zdarza się, iż przy próbie przymierzania się do skoku bohater zacznie biec w wybranym kierunku zamiast tylko lekko się poruszyć. Nie muszę chyba tłumaczyć co to oznacza w sytuacji gdy stoimy nad krawędzią przepaści albo w okolicy pułapek... Dość uciążliwa jest również praca kamery. Może ona pracować na dwa różne sposoby: automatycznie bądź też manualnie. Żaden z tych trybów nie jest idealny. Automatyczna kamera bardzo często ustawia się w złych miejscach, powinna ono podążać ZA bohaterem a często zdarza się, iż pokazuje ona go z boku lub od przodu. Sytuacja taka nie tylko dezorientuje gracza (tym bardziej, że po wciśnięciu danego kursora Dirk nie obraca się ale od razu biegnie w tym kierunku) ale w wielu miejscach uniemożliwia wręcz zabawę, gdy np. Dirk musi skoczyć w wyznaczone miejsce albo na wykonywanie jakiejś czynności ma określony limit czasowy. Manualne sterowanie kamerą również nie do końca spełnia swą rolę, sterujemy nią co prawda myszką ale w sytuacji gdy należy skorzystać ze skoku bądź też jakiejś dodatkowej umiejętności dosłownie zaczynać brakować do tego wszystkiego rąk. Tyle dobrze, że kamerę zawsze możemy poprawiać, czy to poprzez naciśnięcie klawisza rozglądania się (wtedy po jego puszczeniu kamera automatycznie znajdzie się za Dirkiem) czy to poprzez dodatkowe manipulowanie nią na klawiaturze. Ogromnym plusem gry jest natomiast to, że wszystkie ruchy Dirka zostały dopracowane w najmniejszych szczegółach. Dobrze wykonywane skoki udają się zawsze. Poziomy zresztą skonstruowane w taki sposób, aby gracz nie musiał narzekać na jakiekolwiek niedociągnięcia engine’u (a z tym różnie było nawet w „Tomb Raiderze”...).

Nasz bohater po raz pierwszy może również skorzystać z ekwipunku a także smoczych umiejętności. Dirk ma przy sobie specjalny amulet, dzięki któremu może kontaktować się z Daphne. W identyczny sposób otrzymujemy również podpowiedzi, dzieje się to przeważnie wtedy gdy zdobywamy jakąś nową umiejętność albo musimy po raz pierwszy wykonać pewną czynność (np. skakać po linach). Sam inwentarz jest bardzo przejrzysty. Mamy tu zarówno widok na posiadane bronie jak i przechowywane przedmioty. Dirk od samego początku korzysta z mieczyka, którym może wykonywać proste uderzenia a także blokować nadchodzące ciosy. W miarę naszych postępów umiejętność walki mieczem jest stale rozbudowywana. W dalszych etapach pojawia się na przykład możliwość użycia specjalnego ataku, który za jednym machnięciem może powalić nawet kilku przeciwników. Mniej więcej w połowie gry pojawia się również kusza. Z niej korzysta się już znacznie rzadziej a to dlatego, że same walki (ze zwykłymi przeciwnikami) zbyt trudne nie są i spokojnie można wszystkich pokonać przy użyciu mieczyka.

Oczywiście jeśli ktoś preferuje walkę na dystans to z pewnością się nie zawiedzie, tym bardziej, że w grze pojawia się kilka rodzajów strzał (np. ogniste). Dodatkowym ułatwieniem w trakcie walki jest możliwość automatycznego nakierowania sterowanej postaci na najbliższego oponenta. Dzięki temu bardzo łatwo możemy blokować jego ciosy a następnie wymierzać celne kontrataki. System ten bardzo przypomina to co zastosowano chociażby w obu „Soul Reaverach”. Niestety sprawdza się on wyłącznie na pojedynczych przeciwnikach. Dirk może również przechowywać specjalne miksturki, które wykorzystuje się w najcięższych momentach. Jak na dobrego, baśniowego TPP przystało w samej grze zbieramy również mnóstwo złota oraz kryształów, które podnoszą zdrowie oraz manę naszego rycerza. A właśnie, manę! To zupełna nowość. W grze zdobywamy mianowicie specjalne smocze umiejętności, z których później możemy do woli korzystać. Każda z nich pochłania określoną ilość many, jedne działają do jej wyczerpania, inne pobierają tylko jednorazową wartość. Smocze umiejętności zdobywamy po pokonywanych bossach bądź też trudniejszych zagadkach. Tak naprawdę skorzystamy jedynie z dwóch. Smocze skrzydła pozwalają szybować w powietrzu, jest to niezwykle przydatne w sytuacji gdy np. musimy dostać się na drugi koniec pomieszczenia wypełnionego lawą. Mając pełny wskaźnik many gra pozwala na około 15 sekund lotu. Druga z częściej wykorzystywanych umiejętności polega na „oddawaniu” many na poczet zdrowia. Dzięki temu rola czerwonych fiolek jest doprawdy znikoma. Wystarczy bowiem odczekać kilka sekund (aż mana ponownie się naładuje) i ruszać dalej. Umiejętność ta przydaje się również w trakcie walk z bossami kiedy to nie zawsze będziemy mogli podleczyć się przy użyciu kryształków. „Dragon’s Lair 3D” pierwotnie powstał na konsole nowej generacji, m.in. X-Boxa. Na szczęście konwersja na PC nie dość, że przebiegła idealnie to na dodatek PeCetowi gracze nie zostali ograniczeni np. brakiem możliwości wykonywania save’ów albo znikomymi opcjami konfiguracji grafiki i dźwięku. Szczególnie w tej pierwszej kwestii produkt Dragonstone ma się czym pochwalić. Możemy wykonywać zarówno „normalne” jak i szybkie save’y. Szkoda tylko, że te drugie nie są już takie wygodne. Każdą operację trzeba mianowicie potwierdzać kliknięciem myszy (a gra się przecież przy użyciu klawiatury...). Dość dużym utrudnieniem jest również brak możliwości save’owania stanu gry w trakcie walk z bossami.

Autorzy nowego „Dragon’s Laira” przygotowali całkiem spory wachlarz pomieszczeń jakie Dirkowi przyjdzie odwiedzić. Naszym głównym zadaniem jest zbadanie tajemniczego zamku, w którym przetrzymywana jest Daphne. Szybko okazuje się jednak, że nie jest on wcale taki mały jak mogłoby się początkowo wydawać. „Dragon’s Lair 3D” w głównej mierze opiera się na etapach złożonych z 3-5 pomieszczeń. Nie jest to co prawda zbyt duża wartość ale w trakcie gry w ogóle tego nie odczuwamy a i kolejne poziomy ładują się bardzo szybko. W trakcie przygody odwiedzimy między innymi kwatery strażników, pomieszczenia z cennymi skarbami a nawet minikrólestwa rządzące się własnymi sprawami. Świetnym przykładem może być wieża iluzji. Nie dość, że trzeba znaleźć tą jedyną słuszną drogę to na dodatek należy uważać na przeciwników, którzy bynajmniej nie są już iluzją :-) Cała zabawa jest co prawda liniowa ale do niektórych miejsc czasem wracamy aby wykorzystać nowo zdobyte umiejętności. W trakcie gry napotykamy również na liczne zagadki. Są one w miarę proste ale przy tym dość oryginalne.

Najnowszy „Dragon’s Lair” opiera się na dwóch czynnikach: refleksie oraz zdolnościach manualnych (przede wszystkim chodzi tu o bezbłędnie wykonywane skoki). Osoby, które cenią w grach możliwość chłodnego spojrzenia na sprawę i przemyślenia dalszej drogi nie znajdą tu dla siebie zbyt wiele. Skakanie po platformach czy też z liny na linę, wyścigi na czas z jednego miejsca na drugie, omijanie pułapek dodatkowo będąc atakawonym przez wrogo nastawione potwory – oto co czeka tych, którzy odważą się sięgnąć po grę Dragonstone Software. Fakt, gra nie wymaga aż tak dużych zdolności manualnych jak chociażby „Tomb Raider” aczkolwiek niektóre etapy (w szczególności walki z bossami i zagadki, których owi bossowie pilnują) są bardzo trudne i aby je przejść trzeba liczyć się z co najmniej kilkudziesięcioma nieudanymi próbami. Nie mogę również nie wspomnieć o tak ważnym elemencie „Dragon’s Lair” jakim były i są pułapki. Zostały one dość gęsto pororzucane. Co ciekawe, nie wszystkie trzeba omijać. Niektóre zostały specjalnie przygotowane i tylko czekają na naiwnego rycerza. Radziłbym więc dobrze się zastanowić przed zebraniem podejrzanie rozłożonej fiolki ze zdrówkiem :-)

W trakcie gry spotykamy cały wachlarz wrogo nastawionych istot. Większość z nich pojawiła się już w dwóch poprzednich częściach „Dragon’s Lair”. Mamy przeróżne smoczki (o dziwo, niektóre plują kwasem!), gobliny, pająki a nawet upiory, które to lubią atakować z zaskoczenia. Na szczęście potwory w tej grze są tylko otoczką do zręcznościowych etapów. Walka nie sprawia żadnych problemów, nawet w sytuacji gdy Dirk zostaje okrążony. Najgorzej walczy się chyba z goblinami-łucznikami ale to tylko do momentu gdy takiego delikwenta dorwiemy. Wtedy nie ma już żadnych szans :-) Zupełnie inaczej jest z bossami. Na każdego z nich trzeba oczywiście znaleźć sposób, na przykład podczas walki z ogromnym nietoperzem trzeba uderzać w dzwony tak aby w wyniku wibracji spadał na ziemię.

Zdecydowanie największym atutem „Dragon’s Lair 3D” jest wspaniała oprawa audiowizualna. Zacznijmy może od grafiki. Wszystkie postaci z Dirkiem na czele zostały narysowane w bardzo ciekawym, kreskówkowym stylu. Podobne efekty mogliśmy oglądać na przykład w „Sheep, Dog’n’Wolf” z tą różnicą, iż w przypadku „Dragon’s Lair” modele postaci są o wiele lepsze. Tytułowy bohater jest animowany wprost wyśmienicie, przede wszystkim chodzi tu o animację poruszania się i skakania. Pozostali przeciwnicy są co prawda troszeczkę ubożsi w ilość zastosowanych do ich animacji klatek ale i tak w porównaniu z wieloma innymi, nawet tymi nowszymi grami TPP jest bardzo dobrze. Poziomy zostały wykonane w dość tradycyjnym stylu. Niektórym może przeszkadzać fakt, iż są one przeważnie puste ale gra nadrabia to starannie dobraną kolorystyką, która niemal idealnie współgra z kreskówkowymi postaciami. Same etapy, jak już wspomniałem, nie są może zbyt duże ale za to bardzo różnorodne. Co kilka poziomów całkowicie zmienia się ich wystrój graficzny. Raz mamy więc kanały, za chwilę katakumby a po kilku chwilach ogromną salę tronową. Dużą rolę odgrywa tu również gra świateł, której nie mogę nic zarzucić. Wysoki poziom trzymają także filmiki przerywnikowe ale to nie powinno akurat nikogo zdziwić, w końcu są za nie odpowiedzialni ludzie, którzy współpracowali przy tworzeniu tak wspaniałych filmów animowanych jak chociażby „Titan A.E.” czy „All Dogs Go To Heaven”. O dziwo, na równie wysokim poziomie stoi oprawa dźwiękowa. Muzyka, którą przez cały czas słyszymy w tle to istne arcycodzieło. Stworzył ją Christopher Stone, człowiek, który pracował nad poprzednimi częściami „Dragon’s Lair”. Utwory dopasowano niemal idealnie do akcji dziejącej się na ekranie. Świetnie wypadli również aktorzy, którzy podkładają głosy pod główne postaci. Co prawda niektórych może drażnić piskliwy głos Daphne ale już krzyki Dirka stoją na najwyższym poziomie. Przyznam w tym miejscu rację autorom gry, którzy stwierdzili, iż lepiej jest gdy w ogóle on się nie odzywa a wydaje tylko pojedyncze dźwięki. Wymagania gry z racji niezbyt skomplikowanych poziomów nie powinny nikogo przerazić. W grę można już pograć nawet na poczciwym Pentiumie II 400! Optymalna konfiguracja dla tej gry to okolice Pentium III 500MHz zaopatrzonego w 128MB RAM i dowolny akcelerator z 32MB pamięci na pokładzie.

„Dragon’s Lair 3D” to zdecydowanie najlepszy remake w jaki miałem okazję ostatnio pograć. Można spokojnie stwierdzić, iż jest to gra na miarę naszych czasów. Jest ładna, długa i przyjemna. Przyczepiłbym się tylko do niezwykle irytujących walk z bossami, które niejednego gracza mogą skutecznie do tej gry zrazić. Jeśli jednak w grach TPP radzisz sobie dobrze to radzę czym prędzej nadrobić zaległości ponieważ jest to zdecydowanie jeden z najlepszych tytułów akcji jakie ostatnio się ukazały.

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.