Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 7 lutego 2003, 14:52

autor: Borys Zajączkowski

Draggo - recenzja gry

Draggo to przyjemna gra logiczno-zręcznościowa dedykowana przede wszystkim młodym graczom, przypominająca takie znane tytuły jak Rayman 2: The Great Escape czy KAO The Kangaroo.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

- Dzień dobry, dzień dobry, kłaniam się uprzejmie.

- Dyć widzę, co pan robisz. Kapelusz na półkę, polecam, bo se go pan uflejtasz o podłogę.

- Och, przesadza pan. Nie jest tu aż tak brudno, jak... jak... mogłoby być.

- Chowaj pan takie komplementa dla żony, jak się pan nie boisz. I siadaj pan wreszcie, bo się męczę, jak na pana patrzę.

- Mogę na tej skrzynce po piwie?

- A widzisz pan tu coś innego?

- Nie...

- Zatem przestań pan kombinować, co by tu durnego powiedzieć i przejdź pan do rzeczy.

- Ja? Czego?

- Nie, kurna, święta papużka od siedmiu boleści. Czegoś pan do mnie przylazł, bo na pewno nie po to, by mi wypić ostatniego browca – to sobie ustalmy na wstępie.

- Tak... no... ja tak naprawdę to w sprawie wywiadu. Swego rodzaju wywiadu...

- Aaaa...! To zabieraj pan swoje tobołki i paszoł sio. Adam Małysz piętro wyżej.

- Nie, nie, nie... ja do pana. Z całą pewnością do pana. Ja nie znam nikogo innego.

- Jak to, nie znasz pan nikogo innego? Nikogo innego od kogo?

- No mówię, że od pana.

- Czyli nie znasz pan żadnych skośnookich, Żydów ani Murzynów. O to biega?

- Nie! Ja znam tylko pana!

- Ojojoj, zaczyna się robić romantycznie... Gadaj, pomyleńcu, coś ty za jeden!

- Jestem pana natchnieniem. Tak trudno się domyślić?

- Moim niby czym? Że natchnieniem? A czegóś taki zmizerowany?

- No, właśnie o tym przyszedłem porozmawiać.

- Ty, wiesz co, skocz ty sobie najpierw do solarium, na basenik, na siłownię, łyknij kilka witaminek i wtedy możesz wrócić. Po kiego grzyba potrzebne mi natchnienie, którego nawet nie widać, jak stanie bokiem?

- Nie, nie rozumiesz. To nie w ten sposób działa. W zasadzie do dzisiaj czułem się zupełnie dobrze i dopiero parę godzin temu zaczęło się dziać coś niedobrego. Powód mojej niemocy leży po twojej stronie. Mogę ci mówić na ty?

- Już mówisz.

- No tak. Ty coś źle robisz.

- Wpasować ci kapcia między oczy? Wyrażaj się jaśniej.

- Spokojnie. Ja sam nie wiem, w czym rzecz. Ale jestem przekonany, że możemy do tego dojść. Piszesz teraz coś?

- Teraz z tobą gadam.

- Oj, nie łap mnie za słówka. Piszesz?

- Hmm... i tak i nie.

- A, właśnie! Masz coś napisać, tak?

- No. Reckę gierki pod tytułem „Draggo”. Ale coś cieńko mi to idzie.

- Dlaczego? Przecież napisałeś dla Gier-OnLine już kilkadziesiąt recenzji. W czym problem?

- Gra jest jakaś dziwna... Wiesz, niby dla dzieci... ale w zasadzie dla każdego... i dla każdego trudna. Niby dość ładna, ale trochę brzydka. Da się w nią grać, ale trochę nudna... Po prostu nie wiem, co o niej napisać, żeby wypadło w miarę mądrze i rzetelnie.

- Acha, acha... Mam obraz... Zabierz się więc za to, jak w podręczniku: wstęp, rozwinięcie, zakończenie – wiesz dobrze, że wszelkie eksperymenty z formą na tym poziomie wypadają zawsze źle...

- Dzięki wielkie za pomoc! Skoro wiesz, że wiem, to po co mi mówisz, że wiem? Dla podtrzymania rozmowy? Nie masz natchnienia czy coś? Jak mi się tu jeszcze na głowę zwali twoje chuderlawe natchnienie, to ja wychodzę na browca i bawcie się sami!

- Nie bądź taki do przodu, bo ci wiatr siekacze powybija. Powolutku. Wstęp, można uznać, już masz dzięki próżnej przegadywance ze mną. Teraz opowiedz mi, o czym jest ta gierka. Prosto.

- O smoku?

- To było pytanie do mnie?

- Oj... tak się sam zastanawiam. Bo dziwny ten smok jakiś. Chodzi w jakichś trampko-glanach. Ale jest sympatyczny. I trochę biedny – inne smoki się z niego śmieją, bo nie umie ziać ogniem. Trzeba mu pomóc, czyli odnaleźć odpowiednią ilość smoczych kryształów rozsianych po różnych poziomach, a wtedy on będzie mógł ziać ogniem i po robocie. Całość jest taką grą platformową osadzoną w trójwymiarowym środowisku. Tylko trochę niewygodnie się...

- Czekaj, czekaj, nie skacz tak po tematach. Najpierw opowiedz o samych poziomach.

- Nie no... poziomy są spoko. Duże, urozmaicone, sporo się na nich dzieje. Są ruchome platformy, windy, zapadnie, urodzaj przeszkadajek, trochę różnych potworków. Są urządzenia, które trzeba włączać, są platfomy, które trzeba obracać. Trzeba się trochę namęczyć, żeby przejść każdy z poziomów, tym bardziej że byle błąd zwykle kończy się upadkiem daleko w dół i potem trzeba kuśtykać z powrotem. Często wiele razy tą samą, nie zawsze najłatwiejszą drogą.

- To znaczy, nie podoba ci się?

- Nie popadajmy w przesadyzm. Da się grać. Fakt, że za stary już jestem na platformówki, ale dzieciakom ma szanse się podobać. O ile będą to dzieciaki cierpliwe i wytrwale dążące do celu. Łatwo się tu zdenerwować i ciepnąć wszystkim. Słyszałem o istnieniu cierpliwych dzieci. Na Madagaskarze czy gdzieś.

- Nie bądź zjadliwy. Jeśli mówisz, że gra Ci się podoba i da się w nią grać, to nie pisz za chwilę, że da się, ale nie ma komu. Ukończyłeś choć jeden poziom?

- Tak.

- No, to dzieciaki ukończą tym bardziej. W wieku 10 lat jeszcze nie notuje się takiego zwapnienia stawów jak po trzydziestce. Tylko wspominałeś, że coś jest niewygodne.

- Bo jest. Sterowanie średnio się sprawdza. Widzisz... przyjął się już pewien standard poruszania się w środowisku 3D i nie wydaje się, żeby był sens to zmieniać: WSAD plus myszka i wszystko jasne. Tymczasem „Draggo” nie korzysta w ogóle z myszki, nawet w menu. W ten sposób rozglądanie się wokoło uniemożliwia jednoczesne poruszanie się postacią smoka i efekt tego bywa nieprzyjemny – często nie widać, w którym miejscu należy skoczyć z krawędzi, kiedy się usunąć przed lecącą belką i trzeba to robić na wyczucie, a to oznacza: uda się, nie uda. Jest to deprymujące. A wystarczyłoby móc spojrzeć pod nogi i wtedy skoczyć.

- Masz jakiś pomysł, dlaczego autorzy gry przyjęli takie rozwiązanie?

- Nawet ze dwa. Od którego zacząć?

- Od dobrego.

- Ja mam tylko dobre pomysły!

- Świętego potrafiłbyś wyprowadzić z równowagi...

- Tym się szczycę.

- Gadaj już.

- Być może ma to coś wspólnego z odmiennymi standardami sterowania postacią w platformówkach. Przeważnie się w nich myszy nie używa, ale w trzecim wymiarze akurat by się przydała. A drugie możliwe wytłumaczenie jest takie, że „Draggo” został utworzony z wykorzystaniem 3D GameStudio – nie znam tego narzędzia, ale być może to ono narzuca jakieś dziwaczne ograniczenia.

- Ale da się grać?

- No, da się, da. Trzeba się jedynie trochę przyzwyczaić do niewygód.

- To powiedz jeszcze, ile tych różnorodnych i trudnych poziomów jest.

- Podobno osiem. To wystarczy, żeby się wybawić, zważywszy ile czasu przyjdzie spędzić na każdym z nich. Teraz co? Pewnie mam coś o grafice powiedzieć, nie?

- Jestem twoim natchnieniem, a nie jakimś szablonem. Ale nie zaszkodzą dwa słowa o grafice. Ładna jest?

- Czy ładna? Nie widziałem piękniejszej! Śliczna dziewczyna. I ma tyle ciepła w spojrzeniu... A jaki głos ma delikatny... Dzwonię do niej tylko po to, żeby jej przez chwilę posłuchać...

- No, przynajmniej wiadomo, dlaczego twoje natchnienie ledwie zipie. O grafikę pytałem. W grze.

- Acha. Ujdzie w tłumie. To znaczy, dobrze się prezentuje z oddalenia, bo tekstury są barwne, projekty poziomów ciekawe, a całość upiększa bogata gra świateł. Z bliska wszystko robi się trochę nadzbyt kanciaste i mało plastyczne zarazem, a wiele tekstur pochodzi ze starych, standardowych bibliotek i tym samym są one dobrze znane większości graczy oraz grafików 3D. Inna rzecz, że przeważnie są to ładne tekstury. Animacje postaci zaś mają się bardzo kiepsko – składają się z bardzo niewielu sztywnych ruchów i raczej pełnią funkcje stricte użytkowe, niźliby miały czyjekolwiek oko ucieszyć.

- OK. Dźwięk i muzyka.

- W porzo. Dźwięków jest dużo, są fajne i dobrej jakości. Słucha się ich z przyjemnością. Muzyka też daje się słuchać (z resztą to, do czego ci nogi podrygują, to właśnie muzyka z gierki). Jest jej trochę, bo w sumie prawie pół godziny w ścieżkach nagranych na płytkę. Rodzicom może się podobać nieco mniej niż ich pociesze, gdyż jest to coś na kształt techno – ale o pozytywnym brzmieniu. A jak by co, to jedno i drugie da się i ściszyć i wyłączyć. Coś jeszcze?

- Pasowałaby jakaś konkluzja. Po tych wszystkich „spoko”, „w porzo” i „ujdzie w tłumie” musisz się zebrać w sobie i udzielić odpowiedzi na pytanie, czy jak tatuś wyłoży kasę na „Draggo”, to nie wywali jej w błoto. Spodoba się taka gra dziesięciolatkowi?

- Chyba tak.

- Chyba?

- A co to ja jasnowidz jakiś jestem? Jest dość ładna, ładnie brzmi, gra się w nią przyjemnie chociaż trochę trudno, ale jest to w sumie klasyczna platformówka, a one zawsze się podobają. Idź już sobie.

- Nie oczekiwałem wielkich podziękowań. Chociaż nie mam zielonego pojęcia, co ty byś zrobił bez tak wyrozumiałego natchnienia jak ja...

- Przestań mi się tu rozczulać. I kopsnij na odchodnym otwieracz.

Shuck

Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie
Recenzja gry The Legend of Zelda: Echoes of Wisdom - Zelda w głównej roli radzi sobie świetnie

Recenzja gry

Nintendo w najnowszej odsłonie kultowego cyklu postanowiło zabawić się formułą i namieszać w kanonie. W Echoes of Wisdom to księżniczka Zelda ratuje świat przy pomocy własnego zestawu magicznych sztuczek - i wychodzi jej to bardzo dobrze!

Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe
Recenzja Astro Bot - gry, która dała mi czystą frajdę od samego początku aż po napisy końcowe

Recenzja gry

Gdybym miał określić Astro Bota w trzech słowach, to powiedziałbym, że to szalenie przyjemna gra. Dlaczego? Bo przypomina nam o zręcznościowych korzeniach gier wideo, kiedy liczył się przede wszystkim fajny gameplay.

Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition
Ja nawet nie lubię e-sportu, a wciągnąłem się bez reszty. Recenzja Nintendo World Championships: NES Edition

Recenzja gry

Okazuje się, że można sprzedać tę samą grę po raz czwarty, jeśli zrobi się to dobrze. Nintendo World Championships: NES Edition wciąga bez reszty, a aspekt rankingów online sprawia, że rywalizacja nabiera jeszcze więcej rumieńców.