autor: Robert Sulisz
Darkened Skye - recenzja gry
Skittles: Darkened Skye to gra akcji posiadająca interesujący wątek przygodowy, w której zastosowano widok z perspektywy trzeciej osoby z ruchomą kamerą.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Pamiętam czasy, gdy na rynku pojawiła się pierwsza część kultowej już gry - Tomb Raider. Wtedy kobiety nie często były głównymi bohaterkami gier. Można byłoby sądzić, że producenci dyskryminują płeć piękną, gdyż w większości gier widać było tylko napakowanych panów z wielkimi giwerami w ręku. Mnie osobiście zaczynało już to nudzić i zacząłem coraz bardziej pragnąć jakiejś odmiany. Gry, w której mógłbym poprowadzić skąpo ubraną niewiastę przez niebezpieczny świat. Na szczęście tą kolej rzeczy zdołali przerwać panowie z Core Design. Udowodnili, że kobieta również może odegrać główną rolę w praktycznie każdej grze.
Tak też jest w przypadku gry Darkened Skye, w której to bierzemy wcielamy się w postać niezwykle ładniej pastereczki o bardzo wysokich ambicjach. Ale po kolei. Omówmy najpierw samą fabułę.
Dawno, dawno temu, za górami za lasami, żyła sobie młoda pasterka o imieniu Skye. Nie wyróżniała się niczym szczególnym. Także wioska, w której żyła, była bardzo pospolita. Każdy dzień mijał jej na upojnym lenistwie, zaś jej jedynym zadaniem było doglądanie owieczek pasących się na polanie. Pech chciał, że jedna z owych owieczek uciekła ze stada i udała się w stronę pobliskiego lasu. Na szczęście Skye szybko zauważyła zuchwałą owcę i czym prędzej ruszyła za nią w pogoń. Nieprzewidziana wycieczka zaprowadziła Skye do samego środka wielkiego lasu, gdzie spotkało ją coś niezwykłego. Stała się posiadaczką magicznej różdżki, której moc mogła wyzwolić świat z rąk niebezpiecznego i okrutnego tyrana, Necroth'a. Przy okazji Skye przypadkowo znalazła pomarańczowy kamień oznaczony literą S, który rzekomo posiada jakieś właściwości magiczne. Oczywiście całe te wydarzenie nie jest na rękę Necrothowi, więc czym prędzej wysyła on swych sługusów do rzeczywistego świata, by zgładziły pastereczkę i odebrały jej magiczne artefakty. Dzięki temu Skye nie obali niecnych rządów Necrotha i jego podwładnych.
Właśnie w tym momencie rozpoczyna się akcja gry, a Ty, drogi graczu, chcąc nie chcąc musisz pomóc Skye w wypełnieniu niezwykle ambitnego zadania. Na samym początku nasza bohaterka zdobywa dwóch przyjaciół, którzy swym doświadczeniem wiele razy pomogą ci w wypełnianiu coraz to trudniejszych misji. Dążąc do celu musimy wykonywać musimy wykonywać powierzone nam zadania.. Poszczególne misje nie są może zbyt trudne, nie wymagają od nas także jakiegoś większego wysiłku umysłowego. Jednak wykonanie ich zajmuje naprawdę dużo czasu. Autorzy tak je skonstruowali, że chcąc odnaleźć potrzebną nam lokację, lub osobę, musimy zwiedzić całkiem spory kawałek świata gry.
Trudność polega na tym, że prawie cały czas chodzimy w czymś w rodzaju labiryntu. Zanim więc dojdziemy do jakieś osady, musimy przejść przez wiele rozwidleń, skrzyżowań, itd. Czasem można przez dłuższy czas błądzić w poszukiwaniu miejsca, które pozwoli nam przejść do dalszego fragmentu gry. Podczas naszej wędrówki, Skye zdobywa wiele przydatnych przedmiotów, przydatnych w zabawie. Będziemy znajdywać kamienie runiczne, zioła uzdrawiające czy manę tak potrzebną do wykorzystania ukrytych mocy, drzemiących w naszej lasce. Jedno trzeba przyznać. Cała fabuła sprytnie się przeplata tworząc logiczną całość. Zafascynowało mnie, kiedy po jakimś czasie zaczynałem rozumieć, po co wykonuje kolejne misje i jakie mają one znaczenie.
Przy wykonywaniu naszych zadań często będą nam przeszkadzali wysłannicy ciemności. Stawimy czoło kilku odmianom goblinów, nieznośnych, jadowitych much, zmutowanych łuczników, chochlików czy olbrzymich trójgłowych smoków. Każdy z przeciwników ma zupełnie inny styl walki i by go pokonać, musimy zaznajomić się z tym stylem. Niestety nasi wrogowie nie są zbyt mądrzy, więc nie walka z nimi nie powinna sprawić większych kłopotów.
Nasi wrogowie są zupełnie bezmyślni. Na przykład gobliny, widząc nas z daleka, zaczynają bezsensownie wymachiwać pałkami. Takie zachowanie śmieszy. Walka to żadna filozofia. Wystarczy odpowiednio posługiwać się naszym orężem i to wszystko. Czasem też posłużymy się czarodziejską różdżką, by pokonać nieco silniejszego wroga. Nie inaczej wygląda posługiwanie się mieczem. Autorzy chyba dołożyli go na siłę, ponieważ jego skuteczność jest niezbyt duża.
Jak wspominałem na początku, laska naszej Skye ma właściwości magiczne i daje nam możliwość rzucenia około dwudziestu czarów różniących się siłą rażenia i skutecznością. Trzeba przyznać, że czary są całkiem efektowne i robią pozytywne wrażenie wizualne. Wracając do samej postaci Skye, bardzo mi się podobało to, że nie jest ona bezmyślną komputerową postacią. Może walczy nieudolnie, ale ma swoją tożsamość. Ma poczucie humoru, wyraża swe racje, podczas rozmowy często się uśmiecha, a kiedy przez kilka chwil stoi nieruchomo, wyczynia różne dziwne sztuczki.
Niestety autorzy znowu się nie popisali i kompletnie zepsuli animację naszej bohaterki. Porusza się ona sztywno i brakuje jej płynności ruchów takiej jak np. w Tomb Raiderze. Naprawdę dziwię się producentowi, że nie zwrócił uwagi na tak banalne i od razu widoczne błędy.
Podczas podróży nasza dzielna pastereczka zwiedzi trzydzieści dużych poziomów, umiejscowionych w pięciu zakątkach świata. Będzie też miała okazje spenetrować wnętrza gotyckich kościołów, mroczne podziemia czy krainę, której g mieszkańcy do złudzenia przypominają Chińczyków. Jedno jest pewne. Każdy poziom robi duże wrażenie. Tym bardziej, że znajdziemy tu nowe przedmioty, nowych NPC oraz przeciwników. Cały czas odkrywamy więc coś nowego i nie dajemy się ogarnąć monotonni, która tak często towarzyszy nam w innych tytułach.
Od strony graficznej Darkened Skye prezentuje się bardzo dobrze. Lokacje zostały wypełnione dużą liczbą obiektów. Pełno jest również żywych kolorów, dzięki którym tworzy się specyficzny i przyjemny klimat. Czasami były sytuacje, kiedy nie mogłem skupić się na samej walce, a traciłem czas na zwiedzaniu pobliskiej wioski czy targowiska. Jednak gra ma również i minusy. Możemy zauważyć błędy w grafice, jak przenikanie bohaterki przez drzewa. Na całe szczęście są to takie błędy, które w żadnym przypadku nie przeszkadzają nam w zabawie.
Udźwiękowienie gry, podobnie jak grafika stoi na przyzwoitym poziomie. Cały czas w tle towarzyszy nam rytmiczna muzyka, która pozwala wczuć się w klimat gry. Producent postarał się też o taki drobiazg, jak odgłos kroków w zależności od podłoża po jakim się poruszamy. Szczegół mały, ale cieszy. Nasi wrogowie wydają z siebie bojowe dźwięki, które czasem mogą nawet wystraszyć, zwłaszcza jeśli gramy nocą ze słuchawkami na uszach.
Przyszedł czas, aby podsumować powyższą recenzję. Zauważyliście, że sceptycznie podszedłem do tego tytułu i nie szczędziłem miejsca w przedstawianiu wad, jakie posiada gra. Faktem jest to, że kiedy piszę podsumowanie, to w dalszym ciągu gram w Darkened Skye. Nie mam też żadnego zamiaru przestać dopóki jej nie ukończę. Nie da się ukryć, że gra mnie wciągnęła, ale jestem konsekwentny i dam 74% temu tytułowi. Na taką wygórowaną ocenę ma niewątpliwie wpływ jego niska cena, oraz udana polonizacja, (obawiałem się, że głosy głównych bohaterów zostaną źle dobrane). Na pewno warto sięgnąć po Darkened Skye, zwłaszcza, że mamy tak mało gier z paniami w roli głównej. Zresztą i tak teraz mamy wakacje, więc warto poświęcić uwagę dla tej gry i pięknej pasterki, która swoją urodą i charakterem niczym nie ustępuje Larze Croft. Jednak na kolejnego Tomb Raider trochę będziemy musieli poczekać. Darkened Skye postara się nam ten czas nieznacznie skrócić, kiedy będziemy zanurzali się w barwną krainę zabijając, co głupszych goblinów i rozwiązując szereg ciekawych zagadek.
Robert „Robal” Sulisz