Command & Conquer 3: Gniew Kane'a - recenzja gry
Pierwszy i prawdopodobnie ostatni dodatek do gry Command & Conquer 3 kręci się wokół Bractwa Nod i jego charyzmatycznego przywódcy. Czy Gniew Kane'a jest wystarczająco atrakcyjny dla fanów serii? Dowiecie się z tej recenzji.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Stosunkowo długo, bo niemal cały rok przyszło nam czekać na rozszerzenie gry Command & Conquer 3. W tym czasie zapowiedziany został program o nazwie Tiberium, a także trzecia odsłona cyklu Red Alert, co praktycznie przekreśla szansę na drugie rozszerzenie, kontynuujące sagę o zielonym krysztale. Jak zatem prezentuje się Gniew Kane’a? Czy pierwszy i prawdopodobnie ostatni dodatek do Command & Conquer 3 przypadnie do gustu fanom wydanego rok temu pierwowzoru? Przyjrzyjmy się bliżej nowej grze i spróbujmy znaleźć odpowiedzi na te pytania.
Każdy, kto choć trochę interesował się losem omawianego rozszerzenia, już przed premierą gry z grubsza powinien wiedzieć, co ciekawego przygotowali jej autorzy. Koncern Electronic Arts od dawna publikował w sieci wieści na temat planowanych nowinek, nie pozostawiając tym samym miejsca na jakiekolwiek niespodzianki. Zasłonę milczenia spuszczono jedynie na kwestie związane z fabułą gry. O dalszych losach głównych bohaterów trwającego kilkadziesiąt lat konfliktu, mieliśmy się dowiedzieć dopiero po rynkowym debiucie Gniewu Kane’a.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, dodatek w całości koncentruje się na Bractwie Nod. Oznacza to, że w kampanii dla jednego gracza, która niewątpliwie jest najważniejszym składnikiem tej potrawy, będziecie mogli objąć kontrolę wyłącznie nad organizacją dowodzoną przez Kane’a. Armia GDI pełni w rozszerzeniu rolę chłopców do bicia, natomiast Scrinowie pojawiają się w grze dosłownie na moment. Ten ostatni fakt jest dużą niespodzianką. Przybysze z kosmosu narobili niezłego zamieszania w wydanym rok temu pierwowzorze i aż dziw bierze, że obcych po macoszemu potraktowano w pierwszym dodatku.
Kampania składa się z trzynastu scenariuszy, podzielonych na trzy odrębne akty. Akcja pierwszego epizodu rozgrywa się po zakończeniu drugiej wojny o Tyberium, która okazała się klęską dla Kane’a i jego organizacji. Charyzmatyczny przywódca Bractwa Nod nie zamierza jednak składać broni i z pomocą rozbitych frakcji przymierza się od odbudowy zrujnowanego imperium. W drugim akcie przeprowadzimy szereg operacji doprowadzających do zniszczenia orbitalnej stacji Filadelfia, natomiast w trzecim spróbujemy przechwycić Tacitus, czyli potężny artefakt, który zajmuje stałe miejsce w fabule serii począwszy od gry Tiberian Sun.
Fanów sagi o Tyberium z pewnością ucieszy fakt, że zarówno w przerywnikach filmowych, jak i samych misjach, pojawia się sporo odniesień do poprzednich odsłon cyklu. Nie zamierzam w tym miejscu psuć Wam zabawy, ujawniając wszystkie smaczki przygotowane przez autorów programu. Wystarczy Wam jedynie informacja, że Gniew Kane’a odpowiada na część nurtujących graczy pytań, np. dowiadujemy się wreszcie, co się stało z Cabalem.
Scenariusze przygotowane na potrzeby dodatku prezentują miejscami różny poziom, ale generalnie oceniam je bardzo pozytywnie. Nie mogę powiedzieć, że podczas gry narzekałem na nudę, chociaż misje powielają oklepane do bólu schematy i sprowadzają się do nieustannego równania z ziemią jakichś budynków lub ich zdobywania. Tak naprawdę brakowało mi tylko jednej rzeczy – scenariuszy przygodowych, w których obejmujmy kontrolę nad niewielkim oddziałem i nie mamy do dyspozycji bazy. W omawianym dodatku znajdziemy zaledwie jeden taki etap. Wielka szkoda, bo właśnie tego typu zadania wywołują najwięcej emocji w trakcie zabawy, co zresztą potwierdza wspomniany wyżej scenariusz. Jego celem jest zniszczenie ważnych dla GDI obiektów pod osłoną nocy. Problem polega na tym, że teren wokół wrogiego kompleksu jest nieustannie patrolowany i gracz nie może zostać wykryty przez jednostki przeciwnika. Jest to naprawdę ciekawa oraz wymagająca misja.
Oprócz kampanii, dodatek zawiera również nowy wariant rozgrywki, który nosi nazwę Globalny podbój. W trybie tym gracz wybiera dowolną stronę konfliktu i staje do walki o całą planetę. Zwycięstwo można osiągnąć poprzez zniszczenie wszystkich oponentów lub spełniając pewne warunki, różne dla poszczególnych frakcji. Oprócz rozbudowy istniejących i tworzenia nowych baz, gracz formuje oddziały uderzeniowe, złożone z rozmaitych jednostek (istnieje opcja tworzenia własnych grup). Armie wykorzystujemy do ataków na pozycje przeciwnika. Co ciekawe, bitwę można rozegrać samodzielnie (przypomina ona wówczas zwykłą batalię w trybie skirmish), lub zdać się na łaskę komputera. W tym drugim przypadku gra sama obliczy wynik starcia i poda nam go po kilku sekundach.
Muszę uczciwie przyznać, że nowy tryb rozgrywki bardzo przypadł mi do gustu. Gra się naprawdę nieźle, a konieczność podejmowania strategicznych decyzji wprowadza do serii Command & Conquer powiew świeżości. Co prawda nie wydaje mi się, żeby wszyscy gracze uznali Globalny podbój za jeden z ważniejszych punktów omawianego rozszerzenia, ale mimo wszystko warto dać mu szansę i choćby raz spróbować w nim swoich sił. Na pewno jest to ciekawa z punktu widzenia tego cyklu innowacja i zdecydowanie liczy się na plus.
Pozostałe atrakcje w rozszerzeniu zarezerwowane są dla tych graczy, którzy preferują rozgrywkę w sieci lub batalie z komputerowym przeciwnikiem w trybie skirmish. Największą nowością są oczywiście nieznane wcześniej frakcje, które w dużym stopniu różnią się pomiędzy sobą.
W Gniewie Kane’a pojawia się w sumie sześć premierowych frakcji, po dwie dla poszczególnych stron konfliktu. Każda z grup charakteryzuje się innym zestawem jednostek. Na przykład Czarne Dłonie w ogóle nie dysponują lotnictwem, dzięki czemu nie mogą skorzystać z usług śmigłowców Jad oraz bombowców Vertigo, standardowo dostępnych dla Bractwa Nod. W zamian organizacja ta otrzymuje jednak niezwykle silną piechotę (Spowiedników Cabala), a także użyteczne pojazdy, z oddziałem artyleryjskim i ulepszoną wersją Awatarów na czele. Różnic jest oczywiście znacznie więcej, wszak oprócz niedostępnych wcześniej jednostek mamy tu jeszcze nowe ulepszenia i siły wsparcia.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że tryby multiplayer i skirmish to jedyna możliwość, aby sprawdzić w akcji wszystkie dostępne w Gniewie Kane’a jednostki, a pamiętajmy, że tych ostatnich jest naprawdę sporo. Co prawda w kampanii można pobawić się nowymi wojskami Bractwa Nod, ale premierowe oddziały po stronie sił GDI i Scrinów oglądamy wyłącznie w charakterze przeciwników. Jeśli zatem marzysz o wysłaniu do wrogiej bazy np. potężnego czołgu MARV czy Likwidatora (jednostki epickie – świetnie uzbrojone i bardzo wytrzymałe), musisz odpalić któryś z wymienionych wyżej trybów.
W chwili obecnej trudno jednoznacznie ocenić, jak nowe frakcje i jednostki wpłyną na rozgrywki w sieci. Nie mieliśmy niestety okazji spróbować swoich sił w Internetowych potyczkach przed premierą dodatku. Na efekty zmian trzeba zatem cierpliwie poczekać. Gdy do walki stanie rzesza graczy z całego świata, zapewne szybko na jaw wyjdą błędy w balansie jednostek, z którymi swego czasu borykał się również pierwowzór. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że studio w Los Angeles będzie na bieżąco poprawiać swoje dzieło, a co za tym idzie nie dopuszczać do sytuacji, w których szybkie uderzenie kilkudziesięciu Skorpionów w 90% przypadków pozwalało roznieść w pył każdego gracza.
Pierwsze rozszerzenie do trzeciej odsłony cyklu Command & Conquer jest moim zdaniem dodatkiem udanym, choć nie pozbawionym drobnych mankamentów. Nie ukrywam, że irytuje mnie fakt, że przez rok autorzy stworzyli zaledwie jedną kampanię dla Bractwa Nod, zostawiając na lodzie pozostałe frakcje. Jakby tego było mało, zbyt wiele w tym rozszerzeniu jest misji z budowaniem bazy, a za mało zróżnicowanych scenariuszy przygodowych. Na szczęście tryb Globalnego podboju oraz sporo innowacji niwelują te drobne wady i sprawiają, że w ostatecznym rozrachunku gra zasługuje na wysoką notę.
Nie ma jednak sensu się czarować – Gniew Kane’a to produkt, który zdobędzie uznanie przede wszystkim w oczach fanów sagi o Tyberium. Gracz słabo znający poprzednie odsłony cyklu, nie wyłowi zawartych w produkcie smaczków i potraktuje to rozszerzenie jako średnio udany zestaw nowych scenariuszy. Trzeba również pamiętać o tym, że dodatek zaprezentuje swoje wszystkie walory dopiero w trakcie internetowych potyczek. Jeśli nie zamierzasz walczyć w sieci, lub chociaż porządnie eksploatować trybu skirmish, to sporo stracisz. Miej to na uwadze, zanim zdecydujesz się na zakup tej gry.
Krystian „U.V. Impaler” Smoszna
PLUSY:
- trzynaście nowych scenariuszy;
- tryb globalnego podboju;
- sześć nowych frakcji;
- sporo nowych jednostek, budynków, ulepszeń etc.
- kilkanaście nowych map do zmagań w sieci.
MINUSY:
- brak kampanii dla Scrinów i GDI;
- tylko jedna misja „przygodowa”.