Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 grudnia 2004, 09:09

autor: Jacek Hałas

C.I.D. - Criminal Investigation Department - recenzja gry

Nieczęsto zdarza się, aby gra komputerowa nawiązywała do stosunkowo trudnej w odbiorze powieści o bogato zarysowanym podłożu psychologicznym zaliczanej na dodatek do literatury pięknej. „C.I.D.” tak.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Co pewien czas w moje ręce wpadają gry, które przywołują wspomnienia „dawnych czasów”. Najczęściej dzieje się tak wtedy, gdy mamy do czynienia z próbą powtórzenia sukcesu starego pomysłu dzięki zastosowaniu odpowiednich technologii i dodaniu popularnych współcześnie elementów. Eksperyment taki przeważnie udaje się, czego świetnym przykładem mogą być takie remake’i jak: Dragon’s Lair 3D, Return to Castle Wolfenstein czy Alone in the Dark IV: The New Nightmare. Zdarzają się jednak i takie pozycje, które już na pierwszy rzut oka wyglądają na zagubione w czasie. Taki właśnie jest C.I.D., którego przyszło mi zrecenzować. To tytuł z oprawą audiowizualną zacofaną o jakieś 6-7 lat, a na dodatek pozbawiony wielu czynników, dzięki którym inne przygodówki święcą współcześnie zasłużone tryumfy. Teoretycznie mógł z tego wyjść całkiem przyzwoity klon serii CSI. Niestety, obawiam się, iż przygotowany produkt mało kogo zainteresuje, a co dopiero zachęci do wyłożenia niemałych pieniędzy na zakup.

Nieczęsto zdarza się, aby gra komputerowa nawiązywała do stosunkowo trudnej w odbiorze powieści o bogato zarysowanym podłożu psychologicznym zaliczanej na dodatek do literatury pięknej. W przypadku recenzowanej gry mamy tu do czynienia z taką sytuacją, a sama książka to najsłynniejsze dzieło niemieckiego pisarza Hermanna Hesse’a – Wilk stepowy (polską premierę miała ona kilka lat temu, sama powieść powstała natomiast znacznie wcześniej, bo w 1927 roku). Nie będę się zbytnio wgłębiał w szczegóły, bo sądzę, iż wielu z Was opis ten dodatkowo zraziłby do omawianej produkcji. Nie zmienia to jednak faktu, iż wspomnianą pozycją warto jest się bliżej zainteresować.

Wróćmy jednak do samej gry. Muszę przyznać, iż pierwsze chwile spędzone z debiutanckim dziełem rodzimego producenta oceniam bardzo pozytywnie. Wielu producentów gier zapomniało już o tym, iż dobrą przygodówkę, która na dodatek osadzona jest we współczesnych realiach, dobrze jest rozpocząć od porządnego intra i to z udziałem prawdziwych aktorów. Do niedawna masowo korzystano z podobnych technologii, dopiero upowszechnienie technologii 3D spowodowało, iż większość producentów przerzuciła się na zdecydowanie mniej wciągające (w moim przekonaniu) animacje komputerowe. Przygotowane przez autorów filmy nie są oczywiście superprofesjonalne i wiele elementów wypadałoby w nich zmienić, aczkolwiek jak na, bądź co bądź, amatorską produkcję jest całkiem nieźle.

Także i ukazanym w intrze wydarzeniom nie mógłbym nic konkretnego zarzucić. Widzimy kobietę maszerującą kiepsko oświetloną uliczką. Dodajmy do tego, że jest pełnia księżyca. W pewnym momencie zostaje ona zaatakowana przez dwóch bandytów, którym nie udaje się jednak dokończyć napadu. Jeden z mężczyzn ginie, a drugi ucieka z miejsca zdarzenia. Bardzo szybko okazuje się, iż cała sprawa ma związek z seryjnymi morderstwami, których dokonano kilka lat wcześniej. Trzeba przyznać, iż już na starcie śledztwo, którego będziemy musieli się podjąć, sprawia wrażenie dość zagmatwanego. Cały przebieg napadu jest niejasny, a gdyby tego było jeszcze mało, na miejscu zbrodni odnalezione zostają dziwne przedmioty, m.in. papierowa figurka głowy wilka wykonana techniką origami. Na szczęście w trakcie właściwej zabawy wszystko stopniowo układa się w logiczną całość, przy czym od razu muszę zaznaczyć, iż tempo zabawy jest znacznie mniejsze od konkurencyjnych tytułów. Ustalenie samych okoliczności napadu zajmuje dobrych kilkadziesiąt minut, a to jest dopiero wstęp do dalszych działań.

No dobrze, przejdźmy do właściwej rozgrywki. C.I.D. to jedna z nielicznych przygodówek, które rozgrywają się w czasie rzeczywistym i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Trzeba przyznać, iż minuty biegną stosunkowo szybko, tak więc z wykonaniem wielu czynności nie można zbytnio zwlekać. Dlaczego? Już wyjaśniam. Przed rozpoczęciem każdego rozdziału otrzymujemy pewną pulę punktów nazwanych zasobami, które muszą wystarczyć na jego zaliczenie. W momencie rozpoczynania danego dnia musimy wybrać, ilu członków ekipy powołać do akcji. Każdy z nich pobiera określoną ilość punktów, tak więc przeważnie trzeba się mocno ograniczać. Do wyboru mamy trzech inspektorów śledczych oraz jednego eksperta od kryminologii. Nieznacznym ułatwieniem wydaje się możliwość zdobycia dodatkowych punktów, dzieje się tak przeważnie w momencie odkrycia ważnego dowodu rzeczowego czy zdobycia obciążających daną osobę zeznań. Mimo wszystko należy starannie planować dalsze posunięcia.

Po wybraniu członków zespołu dochodzeniowego możemy przejść do sedna sprawy, czyli rozpocząć czynności mające na celu rozwikłanie opisanego wcześniej zagadkowego morderstwa. Zacznijmy od inspektorów śledczych, gdyż z ich usług korzysta się znacznie częściej. Osoby te przede wszystkim mogą wchodzić w interakcje z ludźmi powiązanymi ze śledztwem. Trzeba przyznać, iż same przesłuchania zostały dość ciekawie zrealizowane. W zależności od ilości zdobytych już dowodów (o nich za chwilę) możemy zadawać określone pytania. Każde z nich zwiększa jednak poziom stresu u przesłuchiwanej osoby, przekroczenie dostępnego „limitu” spowoduje, iż delikwent oburzy się i odmówi dalszej współpracy. Niestety, elementu tego nie wykorzystano w należyty sposób. Za zirytowanie przesłuchiwanego człowieka nie otrzymujemy żadnych punktów karnych, co więcej, wystarczy ponownie zaprosić go na posterunek, a ten z wielką ochotą odpowie na pozostałe pytania.

Kolejny ważny aspekt w pracy inspektora śledczego to badanie miejsc, które mają związek z prowadzonym śledztwem. Mam tu na myśli nie tylko miejsca zbrodni, ale i domy przesłuchiwanych osób czy też ich miejsca pracy. Niejednokrotnie badanie to zaowocuje pozyskaniem nowych, niezwykle istotnych informacji. Ostatnia z ważnych (mniej istotne aspekty celowo pomijam) czynności wykonywanych przez inspektorów to korzystanie z lokalnej bazy danych, na przykład w celu ustalenia personaliów poszukiwanej osoby czy też zbadania ewentualnej kartoteki. Przejdźmy teraz do eksperta od kryminologii. Umiejętności tej osoby wykorzystuje się znacznie rzadziej, przy czym w żaden sposób nie można jej lekceważyć. Przede wszystkim, ekspert może badać zdobywane w trakcie śledztwa dowody rzeczowe. Niejednokrotnie prowadzi to do odkrycia zupełnie nowych ścieżek (na przykład w sytuacji zbadania damskiej torebki). Szkoda tylko, że sam proces odbywa się automatycznie i nie mamy żadnego wpływu na jego przebieg. Miłośnicy serii CSI będą z pewnością zawiedzeni. Eksperta od kryminologii wykorzystuje się również w trakcie dokonywania przeszukań w mieszkaniach podejrzanych osób. Należy jednak przy tym uważać, albowiem wtargnięcie do domu niewinnego człowieka negatywnie odbije się na wspomnianej wcześniej puli dostępnych zasobów.

Co więcej? No właśnie, problem w tym, że cała zabawa opiera się wyłącznie na zdobywaniu nowych dowodów czy śladów, dzięki którym można kontynuować dochodzenie. Dodatkowym ułatwieniem jest to, iż nowe tropy automatycznie pojawiają się w nadchodzących raportach, nie trzeba więc zbytnio wysilać szarych komórek. Jedynym utrudnieniem mogą być sytuacje, w których zdobyty przedmiot czy dowód odblokują nową opcję dialogową u jednej z przesłuchiwanych już osób. W takiej sytuacji należy ją osobiście odnaleźć. Nie zmienia to jednak faktu, iż gra jest wyjątkowo ograniczona. Niektóre czynności po pewnym czasie wykonuje się już automatycznie. Co więcej, miasto, w którym rozgrywa się akcja gry, jest stosunkowo niewielkie, przez co do wielu miejsc wraca się po kilkanaście (jeśli nie kilkadziesiąt) razy. Jedynym pocieszeniem jest to, iż przygotowano w sumie kilka rozdziałów, których ukończenie zajmie trochę czasu. Dodatkowo etapy te są poprzedzielane wspomnianymi już filmami z udziałem prawdziwych aktorów.

Tak jak już wspomniałem na wstępie, oprawa graficzna recenzowanej gry jest zdecydowanie jej najsłabszą stroną. Zacznijmy od tego, że akcja obserwowana jest w rzucie izometrycznym. Pomysł całkiem niezły, aczkolwiek przydałaby się opcja manipulacji widokiem (zbliżenia, obroty... nawet skokowe). Sama grafika prezentuje zbliżony poziom do pierwszej części Emergency.

Postaci, którym możemy wydawać polecenia są bardzo niewyraźne. Odróżnienie ich graniczy z cudem, na szczęście z pomocą przychodzą widoczne u dołu ekranu ikonki, dzięki którym można wybierać konkretne osoby. Interaktywnych przedmiotów praktycznie nie ma, jedyne, z czego od czasu do czasu korzystamy, to pulpit z nowymi informacjami, wszystkie pozostałe czynności wewnątrz posterunku odbywają się w sposób automatyczny. Co więcej, nie możemy również bezpośrednio zabierać dowodów. Przy każdym z budynków pojawiają się charakterystyczne ikony. Aby móc wywołać jakąś czynność, należy zaznaczyć jednego z podległych ludzi, a następnie wybrać odpowiedni symbol. Na szczęście ikony te można bezproblemowo rozróżniać, w przypadku osoby jest to na przykład rysunek głowy.

Okolica, po której poruszamy się w trakcie rozgrywki sprawia wrażenie wyludnionej. Przechodniów – zero, pojazdów – zero, ruchomych elementów – zero. O wiele lepiej wypada pod tym względem oprawa dźwiękowa. Słyszana w tle muzyka jest dość monotonna, aczkolwiek mnie nie zdołała poirytować do tego stopnia, ażebym ją zupełnie wyłączył. :-) Całkiem nieźle wypadli też aktorzy podkładający głosy pod niemal wszystkie postaci występujące w grze. W jednym przypadku rozpoznałem nawet głos pewnej osoby grającej w znanej polskiej telenoweli. :-) Szkoda tylko, że ich wypowiedzi są niejednokrotnie w nagły sposób przerywane, miało to na celu synchronizację wypowiedzi z ruchem ust widocznej na ekranie postaci. Nie mogę również nic konkretnego zarzucić rodzimej wersji (gra była prawdopodobnie tworzona z myślą o innym rynku). Zdania mają sens i są pozbawione rażących błędów. W zaledwie jednym miejscu spotkałem się z angielskim podpisem.

C.I.D. to gra wyjątkowo brzydka a na dodatek niezbyt skomplikowana. Wykonywanie tych samych czynności prędzej czy później każdego znudzi. Jej braki rekompensuje nieco stosunkowo niska cena wydania, która bliska jest „kioskowym” – 29.90 zł. Niemniej jednak nie wróżę tej pozycji świetlanej przyszłości. Być może posiadane pieniądze lepiej jest przeznaczyć na ciekawsze tytuły...

Jacek „Stranger” Hałas

PLUSY:

  • oprawa dźwiękowa;
  • filmy z udziałem prawdziwych aktorów;
  • niska cena.

MINUSY:

  • archaiczna grafika;
  • nuda, schematyczność wykonywanych czynności;
  • niewielkie skomplikowanie zabawy.

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.