autor: Bartek Czajkowski
Bus Driver - recenzja gry
Komu nie zdarzyło się biec z wywieszonym językiem na przystanek, nie wiedząc, że autobus minutę temu odjechał? Któż, czekając na autobus, nie sterczał przed wiatą, bo pod nią nie było już miejsca, podczas największej od pół wieku ulewy?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Komu nie zdarzyło się biec z wywieszonym językiem na przystanek, nie wiedząc, że autobus minutę temu odjechał? Któż, czekając na autobus, nie sterczał przed wiatą, bo pod nią nie było już miejsca, podczas największej od pół wieku ulewy? Komu kierowca, z szyderczym uśmiechem na twarzy, nie zamknął drzwi przed nosem, gdy właśnie zziajany dobiegł do przystanku? Wreszcie kogo nie stratował tłum pasażerów, bądź nie zaskoczyło spotkanie twarzy z szybą podczas awaryjnego hamowania...? Jakiś czas temu znani z serii Hard Truck programiści ze studia SCS Software pomyśleli, że przydałby się symulator, który dałby władzę, aby stanąć po drugiej stronie i albo delektować się widokiem zmarzniętych, zziajanych etc. pasażerów, albo dał szansę ten proceder ukrócić. Wiele wskazywało na to, że uda się tego zakosztować w zaproponowanym przez nich Bus Driverze. Niestety, marny z niego symulator...
... bo do tego miana daleko mu jak skodzie do ferrari. Programiści zrzucili na nasze barki odpowiedzialność za bezpieczny i punktualny przewóz miejscowej ludności. Miejscowej, tzn. fikcyjnego, nudnego, powtarzalnego średnio co 40 sekund miasta widmo. Co innego można bowiem powiedzieć o miejscu, gdzie na chodnikach brak żywej duszy, ruch uliczny ogranicza się do minięcia trzech samochodów na krzyż w przeciągu 4 minut, a jedynym miejscem, gdzie można spotkać jakąkolwiek duszę, jest przystanek autobusowy? Trudno na dodatek tę duszę nazwać żywą, skoro nawet się nie porusza, a sposobem na jej przedostanie się z przystanku do autobusu jest – uwaga – teleportacja.
Różnorodność rozgrywki jest, mówiąc delikatnie, uboga. Do przejechania mamy zaledwie 30 tras, gdzie średnia jednego przejazdu wynosi pięć do sześciu minut. Zasiąść możemy natomiast za kółkiem 10 maszyn. A spokojnie można by ograniczyć ich liczbę do jednej. Każdy autobus prowadzi się bowiem tak samo, nie ma znaczenia, czy jedziemy piętrowym Velvenem czy luksusowym autokarem wycieczkowym niejakiej marki Sista. Zawsze osiągamy te same prędkości, mamy taki sam promień skrętu, identyczną drogę hamowania itd. A może dla urozmaicenia warto było zaprojektować np. typ przegubowy? Przecież nawet model jazdy takowego można by w pewnym stopniu zapożyczyć z Hard Trucka. Jako takie rozróżnienie można było wprowadzić do widoku z deski rozdzielczej – gdyby tylko taki był. Bus Driver posiada wyłącznie jeden widok – zza autobusu. Broni go fakt, że świetnie sprawdza się on podczas hamowania przed przeszkodą czy stojącym na światłach samochodem. Wtedy można poczuć się jak prawdziwy kierowca, kiedy na ‘czuja’ trzeba zahamować tak, żeby nie spotkać się ze ścianą czy nie wjechać komuś w tylni zderzak.
Podczas każdego przejazdu priorytetem jest punktualne, bezpieczne i zgodne z przepisami przewiezienie pasażerów z punktu A do B. I ze wszystkiego tego jesteśmy po powrocie do zajezdni rozliczani. Za każde więc awaryjne hamowanie, choćby sekundowe opóźnienie czy brak kierunkowskazu przy zmianie pasa jesteśmy karani stratą punktów. Jeśli natomiast hamujemy z wyczuciem, na przystanku jesteśmy na czas, a każdy zakręt sygnalizujemy, wówczas pasażerowie są zadowoleni (co akurat nie ma na dalszą grę żadnego wpływu) i otrzymujemy premię. Wyjątkiem są dwa przejazdy, gdy naszym zadaniem jest jak najszybszy przewóz przestępców do miejscowego więzienia i sądu. Stoimy wtedy ponad prawem i nie interesuje nas, czy światło jest zielone, czerwone czy choćby niebieskie, ani kto ma pierwszeństwo na nieoznakowanym skrzyżowaniu. Liczy się tylko to, aby dojechać w jednym kawałku i na czas. Inna sprawa, że z ani jednym ani drugim nie ma specjalnego problemu. Czasu średnio wprawnemu kierowcy powinno jeszcze zostać na małą czarną, a po ewentualnej stłuczce czy nawet wpakowaniu się w słup z prędkością 40 mil na godzinę, na zderzaku nie znajdziemy nawet ryski.
Kolejnym czynnikiem ustawiającym Bus Drivera w jednej linii z najbardziej realistycznymi symulatorami jest model jazdy. Jak zwykle w autobusach bywa, mamy do czynienia z automatyczną skrzynią biegów... Zresztą zabrano też ręczny hamulec, ale w zamian za to dostaliśmy klakson i światła awaryjne. Na dźwięk pierwszego absolutnie nikt nie reaguje, drugie w żadnym z przejazdów nie mają zastosowania.
Do zaliczenia wszystkich tras na złotą gwiazdkę wystarczy jedna próba. Choćbyśmy spowodowali karambol na środku skrzyżowania, zamykali drzwi ostatniemu pasażerowi przed nosem czy namiętnie ostro hamowali, wszystko to będziemy mogli naprawić, zmieniwszy kilka razy pas ruchu z migaczem, odwiedziwszy wszystkie przystanki i przejechawszy pozostałe krzyżówki na zielonym świetle.
Zgubić się na trasie nie da się – jesteśmy kierowani przez ogromne, czerwone pulsujące na asfalcie strzałki, które prowadzą przez skrzyżowania jak po szynach – kto wie, może tytuł pierwotnie brzmiał: Motorniczy? Przez wszystkie te uproszczenia zabawa polega właściwie tylko na wciskaniu gazu, od czasu do czasu hamulca i na otwieraniu drzwi.
Warto wspomnieć też o zachowaniu nielicznie pojawiających się, innych użytkowników dróg. Zaprogramowani zostali do postaci kierowców wyznających zasadę ograniczonego, a nawet bardzo ograniczonego zaufania. Wyobraźmy sobie taką sytuację: jedziemy czteropasmową obwodnicą, na liczniku 40 i musimy zmienić pas. Na pasie obok, 20 metrów z tyłu, widzimy samochód jadący z podobną prędkością. Wrzucamy więc kierunkowskaz, utrzymujemy prędkość/ewentualnie delikatnie przyśpieszamy i zwyczajnie zmieniamy pas. W tym momencie widoczny w lusterku, mocno oddalony samochód reaguje ostrym hamowaniem i staje w miejscu.
Graficznie Bus Driver to ogromny krok wstecz i to nie tylko wobec takich tytułów jak nowy Test Drive czy zbliżająca się Forza, ale nawet w stosunku do spokrewnionej z nim serii Hard Truck. Obyło się na szczęście bez przenikania się tekstur i lewitujących nad drogą samochodów, ale brak błędów w prostym enginie to jeszcze nie powód do dumy. Trudno nie przyczepić się do zaledwie kilku tekstur nałożonych na budynki czy ograniczenia bazy samochodów do pickupa, vana, klasycznego sedana i modelu sportowego. Co więcej, zdarza się, że wspomniane budynki są wtopione w chodnik do wysokości połowy okna.
Pod względem udźwiękowienia jest dość skromnie. W przerwach między kolejnymi odcinkami przygrywa muzyczka (tylko jeden kawałek), a w czasie jazdy jesteśmy zmuszeni do delektowania się dość jednostajnym brzmieniem silnika oraz, stanowiącym niebagatelne urozmaicenie, tykaniem kierunkowskazów. A może by tak jakieś radio? Czyżby u naszych południowych sąsiadów było ono zakazane?
Bus Driver może się podobać. Tylko nie mogę sobie za bardzo wyobrazić, komu. Zawodowi kierowcy z politowaniem muszą patrzeć na grę, która miała na celu przedstawić ich pracę, a ci którzy choć raz w życiu grali w coś, choć w najmniejszym stopniu związanego z prowadzeniem czegokolwiek, będą załamani modelem jazdy, grafiką, brakiem jakiegokolwiek... właściwie wszystkim.
Bartosz „Bartolomeo” Czajkowski
ZALETY:
- pomysł;
- niskie wymagania sprzętowe.
WADY:
- krótkie, a i tak nudne trasy;
- brak zróżnicowania autobusów;
- zerowy poziom trudności;
- pustki na drogach i chodnikach;
- powtarzające się otoczenie;
- brak jakichkolwiek cech symulatora.