Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 9 lutego 2001, 16:41

autor: Fajek

Blair Witch, część druga: Legenda Coffin Rock - recenzja gry

Po bardzo dobrej części pierwszej mamy możliwość zapoznać się z kolejną pozycją z serii Blair Witch, tym razem utrzymanej bardziej w konwencji gier akcji niż przygodówek. Czy zmiana ta wyszła grze na dobre? Przekonajcie się sami...

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Pamiętam, kiedy po raz pierwszy byłem w kinie na filmie Blair Witch Project. Wrażenie, jakie na mnie wywarł, było piorunujące. To był film, który potrafił doprowadzić człowieka o słabych nerwach do rozstroju nerwowego. Nie pokazywano niczego strasznego (no dobrze, momenty z laleczkami voodoo były naprawdę mroczne), a jednak widz bał się cały czas. Podobnie było z pierwszą grą komputerową opartą na tej produkcji – Rustin Parr po mistrzowsku odtworzył ponurą atmosferę z filmu, będąc równocześnie dobrą gierką. Należało się spodziewać (zresztą ogłosił to sam producent, Gathering Of Developers) kolejnych części. Niestety, Blair Witch 2 : Coffin Rock nie jest już tak udany.

Akcja gry przenosi się w przeszłość, do czasów wojny secesyjnej. Wszystko kręci się wokół wydarzenia, które miało miejsce w lasach koło Burkittsville. Zginęła tam młoda dziewczyna i na jej pomoc wyruszyli miejscowi. Nikt nie powrócił z tej grupy do domu. Jakiś czas później znaleziono i ciała w kawałkach przy skale zwanej Coffin Rock. Jakiś czas wcześniej to Burkittsville trafił ciężko raniony żołnierz jednej z armii (czyli postać sterowana przez gracza), którym zaopiekowała się właśnie owa dziewczyna, ukrywając go w domu swojej babki. Po jej (dziewczyny) zaginięciu żołnierz postanowił ruszyć na poszukiwania.

Od tego momentu gracz przejmuje kontrolę nad wojakiem. Widok przedstawia postać z różnych ujęć kamery, która zmienia się wraz z lokacjami. Gra jest typową nawalanką z elementami przygodowymi (choć powinno być odwrotnie), co widać już po pierwszych 20 minutach gry. Jednak w tego typu produkcjach akcja powinna być na pierwszym miejscu – niestety, nieruchomy system kamer uniemożliwia to. Jakby tego było mało, nasz bohater może poruszać się tylko w tych lokacjach, które „popychają” fabułę naprzód. Dlatego często dochodzi do bezsensownych sytuacji, kiedy chcemy wejść do jakiegoś pomieszczenia, a żołnierz mówi : „Może później – najpierw muszę zrobić co innego”. Z drugiej strony będzie to odpowiadało mniej wymagającym graczom – w ten sposób naprawdę trudno utknąć gdzieś na dłużej.

Engine gry jest zaadoptowany z wcześniejszej produkcji GOD Games, Nocturne. Nie był to dobry pomysł – gra jest bardzo statyczna, niezbyt porywająca i w pewnych momentach po prostu nużąca. Samo środowisko wygląda całkiem znośnie. Może postacie i obiekty nie składają się ze zbyt wielkiej ilości polygonów, ale całość działa szybko i płynnie nawet na słabszym sprzęcie. Kolorystyka (głównie szary i brązowy) jest dosyć przygnębiająca i po pewnym czasie monotonna. Tła są naprawdę słabej jakości i nie stanowią raczej mocnej strony gry. Obiektów trójwymiarowych jest dość dużo, ale nie imponują one złożonością ani jakością. Tekstury się często powtarzają i są bardzo małe, więc będziemy mieli okazję zobaczyć podwórko, które wygląda jak mozaika.

Dźwięk stanowi przeciwieństwo grafiki – świetnie zrealizowane odgłosy natury, dziwne dźwięki, pochodzące z głębi lasu, nadają grze specyficznego nastroju grozy. Choć twórcy mogliby pokusić się o wprowadzenie nastrojowej muzyki.

Jak dotąd można by odnieść wrażenie, że Coffin Rock jest całkiem niezła zręcznościówką, osadzoną w realiach filmu. Wrażenie to mija, kiedy siadamy do zabawy. Poziom „miodności” jest żenująco niski – grę da się skończyć w 1 dzień, nie wysilając się zbytnio (jeżeli ktoś będzie na tyle wytrwały). Jednak najpoważniejszy zarzut jest bardzo prosty – o ile część pierwsza była niezłym horrorem, tak tutaj przez większość czasu po prostu się nudzimy! Chodzimy po szaro-burych lokacjach, wyglądających prawie identycznie, pozbawionych jakiegokolwiek klimatu i wyssanych z wszelakich elementów akcji! Gra nie ma w ogóle nastroju z „jedynki”, że o filmie nie wspomnę. Częsta śmierć bohatera bynajmniej nie czyni nas wrażliwymi na każdy podejrzany dźwięk, lecz denerwuje. Po pewnym czasie wszechogarniająca nuda jest już tak oczywista, że marzymy tylko o ukończeniu gry i odłożeniu jej na półkę.

Powiem szczerze, że zawiodłem się bardzo na Blair Witch 2. Po świetnej części pierwszej oczekiwałem czegoś naprawdę strasznego i wciągającego. Przecież można by zaimplementować niektóre elementy z poprzedniej gry. Jednak Twórcy wyraźnie chcieli coś zmienić. Niestety zmienili na gorsze. Tak to już jednak bywa z kontynuacjami – rzadko która jest w stanie dorównać poprzednikowi. Ja osobiście odradzam granie w Blair Witch Volume 2 gdyż jest to zwykła strata czasu, a w chwili gdy do wyboru mamy aż tyle innych tytułów, lepiej przeznaczyć swoje pieniądze na nieco bardziej atrakcyjną grę, chociażby na bardzo dobrą Blair Witch Volume 1.

Marcin „Fajek” Hajek

Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.