Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 30 stycznia 2004, 16:16

autor: Jacek Hałas

Beyond Good & Evil - recenzja gry

Beyond Good & Evil to ambitna przygodowa gra akcji stworzona przez Michela Ancela, twórcę słynnej serii Rayman. Akcja rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości na planecie Hyllis zamieszkałej przez pokojową nację Hyllian.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Kiedy kilka miesięcy temu pisałem zapowiedź „Beyond Good & Evil”, w moich oczach rysował się obraz gry łączącej wybrane elementy platformówek, przygodówek i japońskich cRPG-ów. Nie ukrywam, iż po tytule tym obiecywałem sobie całkiem sporo, nawet pomimo tego, że gra znajdowała się wtedy we wczesnym stadium produkcji. Michel Ancel, twórca serii „Rayman”, wiele razy udowodnił już, iż ciągle potrafi czymś zaskakiwać, a jednocześnie tworzyć dzieła, które w równym stopniu zadowolą dzieci, młodzież, jak i nieco starszych pasjonatów elektronicznej rozrywki. Z niekłamaną radością mogę oznajmić, iż „eksperyment” się powiódł. „BGE” łączy najlepsze cechy wspomnianych przed chwilą gatunków gier. Wszystko to powoduje, iż jestem w stanie wybaczyć brak potwierdzenia niektórych marketingowych haseł, jak chociażby tych o wszechobecnej nieliniowości rozgrywki i ogromnym kontynencie, który będzie można dowolnie eksplorować. Gracz może i nie jest prowadzony za rączkę, ale wszystkie główne wątki rozwiązuje tylko na jeden sposób. Nie odwiedzimy też setek miejsc, jest ich co najwyżej kilkanaście. Tak jak już powiedziałem, „BGE” broni się ogromnymi pokładami grywalności, którymi spokojnie można byłoby obdarować kilka konkurencyjnych tytułów.

Jeśli o „BGE” usłyszałeś dopiero teraz, w trakcie czytania tej recenzji, to najprawdopodobniej ostatnie dwa lata życia spędziłeś na odludnej wyspie, w wojsku, wariatkowie czy innym dowolnym miejscu, z dala od komputerów, konsol, a przede wszystkim poświęconych tej tematyce czasopism i serwisów internetowych. O „BGE” mówiło się wyjątkowo dużo. Akcja gry dzieje się w fikcyjnym świecie Hillys. Jest on zamieszkiwany przez wiele pokojowo nastawionych ras. Oprócz ludzi, mamy tu całe mnóstwo innych inteligentnych żyjątek. Nikogo nie powinny więc dziwić gadające rekiny, świstaki czy kozy. Hillys jest obiektem nieustannych ataków ze strony zaborczej rasy DomZ. Teoretycznie wszystko jest pod kontrolą. Alpha Sections, lokalne siły wydelegowane do odpierania inwazji z kosmosu, ukazywane są z jak najlepszej strony. Dowódcy zapewniają o powodzeniu prowadzonych przez nich działań. Nikt nie zna prawdy, a ta niejednego mogłaby zaskoczyć. Do czasu... Zaszczytny tytuł głównego bohatera (a raczej bohaterki) „BGE” przypadł Jade, młodej dziennikarce, która wraz z prosiakiem o imieniu Pey’J zamieszkuje niewielką wysepkę, prowadząc przy okazji sierociniec. Pierwsze chwile spędzone z grą niejednego gracza mogą solidnie zaskoczyć. W szczególności mam tu na myśli tych, którzy przywykli do określonych schematów i nie lubią poza nie wykraczać. Przeważnie jest tak, iż gra rozpoczyna się widowiskowym intrem, następnie witamy bohaterów i na spokojnie uczymy się podstaw, a także poznajemy przedstawiony świat. „BGE” jest tytułem, który łamie takie schematy i chwała mu za to. Nie wiem jak Wy, ale ja nie spotkałem się jeszcze z grą, która rozpoczynałaby się od pełnoprawnej walki z bossem! Nie ma tu miejsca na żadne przestoje, gracz poznaje główne postaci niejako „w locie”. Mnie osobiście przypadło to do gustu i czułem się jak gdybym oglądał jakiś naprawdę interesujący film, a nie kolejną hollywoodzką papkę. Wróćmy jednak do fabuły - odparcie ataku na sierociniec jest tylko niewielkim wycinkiem tego z czym Jade będzie sobie musiała w dalszej części gry poradzić. Nie chcę zdradzać zbyt wielu szczegółów, tym bardziej, że fabuła obfituje w obowiązkowe zwroty akcji, dodam może tylko, iż istotną rolę w dalszej części gry odegra lokalny ruch oporu.

Członkowie IRIS próbują odkryć do czego tak naprawdę prowadzą działania tutejszego rządu. Jade bardzo szybko do nich dołącza. Warto przy okazji dodać, iż jest to kolejny tytuł, w którym zrezygnowano z odgórnie przygotowywanych filmików, a wszystkie sceny ukazywane są przy użyciu silnika napędzającego grę. Do niedawna byłem przeciwnikiem takiego posunięcia. Traktowałem je bardziej jako niechęć do tworzenia oddzielnych animacji (z braku czasu lub pieniędzy). „BGE” przekonał mnie jednak do tego rozwiązania. Przejścia pomiędzy filmikami a wydarzeniami kontrolowanymi przez gracza są bezbłędne. Dużą rolę odegrał tu zapewne stopień zaawansowania engine’u, ale o nim później.

„BGE” to gra nietuzinkowa, to powinieneś już wiedzieć. Ciężko jest więc na tej podstawie opisywać to wszystko, co autorzy chcieli nam w niej zaserwować. Nie jest to tytuł z podziałem na poziomy, które różnią się zastosowaną architekturą i ewentualnie dodaniem paru zagadek. „BGE” potrafi nieustannie czymś nowym zaskakiwać. Bardzo szybko gracz się do tego przyzwyczaja i kolejne innowacje traktuje jak coś normalnego. Nie ma sensu pisać o wszystkim, przedstawię więc te elementy gry, które w moim odczuciu w istotny sposób wpływają na odbiór „BGE” i na które najwięcej osób zwróci uwagę. Wspomniałem już o tym, iż Jade jest zapaloną dziennikarką. Nikogo nie powinno więc zdziwić to, iż jej podstawowym orężem w walce z szerzącą się propagandą jest aparat fotograficzny. Gracz otrzymuje go na samym początku zabawy. Okazji do pstryknięcia fotki jest co nie miara. Aparat fotograficzny wykorzystuje się tu do dwóch celów: robienia zdjęć lokalnym żyjątkom oraz przedmiotom, czy osobom mającym wpływ na ukończenie danego zadania. Już wyjaśniam o co w tym wszystkim chodzi. Jade na samym początku gry otrzymuje zlecenie uwiecznienia na kliszy filmowej zamieszkujących Hillys organizmów, na wypadek gdyby kolejne ataki sił DomZ doprowadziły do ich wyginięcia. Muszę przyznać, iż wyszukiwanie okazów sprawiało mi niemałą frajdę. W miarę postępów w grze kolejne żyjątka są coraz lepiej poukrywane. Niekiedy problemem jest zrobienie samego zdjęcia. Niektóre zwierzątka bywają bojaźliwe i trzeba na przykład zastosować przynętę, inne z kolei (np. świetliki) są widoczne tylko w nocy. Wszystko to powoduje, iż sfotografowanie ich wszystkich (zakładając, że gracz nie zagląda do żadnych solucji) wymaga sporego wysiłku. Udane zdjęcia wiążą się oczywiście z nagrodą pieniężną. Zdobyte kredyty przeznacza się na zakup cennych przedmiotów w porozrzucanych po całym Hillys sklepach i automatach. Drugi rodzaj zdjęć nie wiąże się już z żadnymi korzyściami finansowymi (nagrody pojawiają się dopiero po ukończeniu „dużych” misji), odpada też problem z wyszukiwaniem celów ponieważ te są dokładnie opisane. Skoro wspomniałem już o zdjęciach lokalnych żyjątek, to warto dodać, iż kolekcjonować można także dwie inne rzeczy: perły (wykorzystywane są przy robieniu zakupów), dyski (jeden z nich służy do zapisywania stanu gry) oraz maile z informacjami (świetne źródło porównywania wiadomości podawanych przez rząd oraz IRIS). W grze nie mogło także zabraknąć mini-gier, przy czym w „BGE” jest ich zaledwie kilka. Zdecydowanie najciekawsze są wyścigi poduszkowców (o ich zastosowaniu za chwilę), momentami przypominało mi to kultowego „Wipeouta”, czy bardziej znanego współczesnym graczom „SW: Pod Racer”. Szkoda tylko, iż nie można ustalać liczby okrążeń, a także stopnia trudności wyścigów. Bardzo szybko okazuje się, iż są one zdecydowanie zbyt proste. Oprócz tego mamy połączenie curlingu z klasycznym Pongiem oraz zabawę dla spostrzegawczych (szukanie perły).

Jak na klasyczną grę akcji przystało nie mogło obejść się bez licznych walk. Te z „BGE” są bardzo widowiskowe, a to za sprawą samej Jade, która korzysta z magicznej laski. Moduł walki jest bardzo przyjemny, pomimo tego, iż mamy do czynienia z konwersją, wyprowadzanie ciosów połączone z jednoczesnym unikaniem ataków ze strony wroga nie nastręcza najmniejszych problemów. Nasza bohaterka zręcznie wybiera sobie kolejnych przeciwników (gracz może jej w tym „wyborze” oczywiście pomagać). Bardziej zaawansowani gracze powinni skorzystać z combosów, czyli kombinacji ciosów. W dalszej części gry wyposażenie Jade poszerzone zostaje o miotacz dysków. Szkoda tylko, że w trakcie namierzania przeciwników pole manewru jest znikome, trzeba go więc potraktować jako nietypową snajperkę. W niektórych walkach biorą również udział przyjaciele Jade, ale ich rola w bitwie jest przeważnie znikoma (nie licząc superataków, które czasami wymagane są do popchnięcia fabuły). Na naszej drodze stają dość oryginalnie wykonane potwory. Wojownicy DomZ nie przypominają niczego z czym mielibyśmy wcześniej do czynienia. Trochę gorzej wypadają natomiast roboty. Przy okazji chciałbym zaznaczyć jedną rzecz. Potwory, z którymi Jade przyjdzie walczyć nie przypominają pokrak przeteleportowanych z miasteczka Silent Hill, ale i nie rażą starszych graczy dziecinnym wyglądem. Podobnie jest z całą resztą. „BGE” można spokojnie podarować młodszym graczom. Jedyny problem polega na tym, iż nie docenią oni wielu pozornie nieistotnych elementów fabuły.

Niewielkiego klapsa należałoby natomiast wymierzyć panu Ancelowi i jego ludziom za dodanie niezbyt udanych elementów z popularnych „skradanek”. Nie widziałbym problemu gdyby pozostawanie w ukryciu było jedynie opcją. Niestety, zdarzają się miejsca, w których jest ono obowiązkowe. Obawiam się, iż niektórzy młodsi gracze mogą w tych miejscach skapitulować i jeżeli ktoś nie przyjdzie im z pomocą, nie zdołają ukończyć gry. Tyle chociaż dobrze, że w przypadku porażki można ponownie spróbować, na dodatek pole widzenia omijanych żołnierzy jest bardzo ograniczone (słuch też mają nienajlepszy). Miłośnicy „Raymana” mogą, a nawet powinni, być zawiedzeni brakiem solidnej porcji skakania. Element ten uproszczono niemalże do maksimum. Posunięto się nawet do tego, iż Jade w wielu miejscach nie może spaść, bo chroni ją niewidzialna bariera. Znacznie lepiej jest natomiast z pułapkami i zagadkami. Tych zdecydowanie nie brakuje, na dodatek większość z nich obarczono limitami czasowymi. Osoby o zwinnych palcach i ponadprzeciętnym IQ mają się więc gdzie wykazać.

Wspomniałem o poduszkowcu, jest on jednym z dwóch środków transportu z jakiego Jade i jej kompanom przyjdzie skorzystać. W dalszej części gry pojawia się również myśliwiec Beluga, ale wykorzystuje się go dość rzadko. Wróćmy zatem do poduszkowca - trzeba zaznaczyć, iż steruje się nim bardzo przyjemnie. Podobnie jak wcześniej, autorom udało się dopasować typowo konsolowe sterowanie do PeCetowej klawiatury. Na minus muszę natomiast zaliczyć niewielkie przekłamania podczas pokonywania fal, pojawiają się one jednak dość rzadko nie powodując przy tym żadnych utrudnień w sterowaniu poduszkowcem. Pojazd został oczywiście wyposażony w systemy obronne. Na początek dostajemy dość marne działko, ale w dalszej części gry można zdobyć świetne pociski samonaprowadzające.

W trakcie gry, nie licząc członków ruchu oporu stacjonujących w centrali IRIS, Jade wspomagana jest przez trzy inne osoby. Mnie osobiście najbardziej ciekawiła postać Secundo, elektronicznego doradcy głównej bohaterki. W trakcie pisania zapowiedzi zastanawiałem się, czy jego rola wykroczy poza wspomaganie Jade celnymi uwagami. Niestety, tak się nie stało (poza jedną scenką, na którą gracz i tak nie ma wpływu). O wiele lepiej prezentują się natomiast możliwości dwójki pozostałych bohaterów. Pey’J, wspomniany już wielokrotnie prosiak, jest świetnym mechanikiem i wynalazcą. W czasie walk może wykorzystywać swoje odrzutowe buty. Double-H jest natomiast byłym żołnierzem, a obecnie reporterem tutejszego ruchu oporu. Jego ataki są zbliżone do tych, którymi posługuje się Pey’J.

Świat gry, pomimo tego, iż jest mocno ograniczony, urzeka swym pięknem. Planeta Hillys stanowi udane połączenie typowych klimatów fantasy i science-fiction. Nie mniej istotne jest również to, iż momentami czujemy się jak na wakacjach w tropikach, co niewątpliwie pozytywnie wpływa na końcowy odbiór gry. Autorzy „BGE” przygotowali około dziesięciu zróżnicowanych lokacji. Z ciekawszych warto wymienić bezludną wyspę skrywającą w swych wnętrzach ogromne jaskinie, dzielnicę mieszkalną, która pełni jednocześnie funkcję bazy wypadowej, czy też dobrze pilnowaną kwaterę główną Alpha Sections. Niewątpliwym atutem gry jest to, iż kolejne lokacje zaskakują coraz to nowszymi elementami otoczenia. „BGE” nie podzieli na szczęście losu wielu innych gier TPP, które pogrzebane zostały przez schematyczne, zbudowane z tych samych brył, poziomy. Jak dotąd nie narzekałem na poziom konwersji, można się jednak dopatrzyć kilku konsolowych naleciałości, które pewnych graczy solidnie rozdrażnią. Kolejne pomieszczenia są stosunkowo niewielkie, przez co ekran doczytywania pojawia się dość często. „BGE” dopadła również przypadłość znana chociażby z serii „Resident Evil” - po znalezieniu się w nowym pomieszczeniu przeciwnicy z sąsiednich zaprzestają pościgu. A co się stanie gdy tam za chwilę wrócimy? Nic! Zachowują się dokładnie jak przed wszczęciem alarmu. Dość kiepsko zrealizowano obsługę menu głównego oraz inwentarza. Przykładowo, w wielu sytuacjach nie można zatwierdzać określonych czynności Enterem czy Spacją. Nieaktywne są również kursory, zastąpione przez myszkę lub klawisze odpowiedzialne za poruszanie postacią (przeważnie w/s). Nie zamierzam natomiast narzekać na brak możliwości dowolnego wykonywania save’ów. Przypuszczam, że gdyby je udostępniono ukończenie „BGE” nie nastręczałoby żadnych problemów. Szkoda też, iż gra dość szybko się kończy. Mnie udało się obejrzeć outro po około dwunastu godzinach zabawy, a i tak dużo czasu spędziłem na odkrywaniu sekretów (okazów do sfotografowania i pereł).

Oprawa audiowizualna „BGE” stoi na bardzo wysokim poziomie. To kolejny po „Prince of Persia: Sands of Time” tytuł, który dobitnie pokazuje, iż gry konsolowe nie muszą razić niską rozdzielczością ekranu czy marnymi teksturami. Autorzy gry na potrzeby „BGE” przygotowali zupełnie nowy silnik - Jade Engine. W akcji sprawuje się on wyśmienicie. Na szczególne pochwały zasługują przewijające się w trakcie gry postaci. Są one zbudowane z niewyobrażalnej ilości polygonów, przez co filmiki z ich udziałem są ucztą dla oczu. Ogrom włożonej pracy widać też na przykładzie odwiedzanych lokacji. W tej grze wszystko zapięto na ostatni guzik. Poza wspomnianymi niewielkimi problemami z poduszkowcem, nie dostrzegłem żadnych przekłamań czy ewidentnych niedoróbek.

Owacje na stojąco należą się również osobom odpowiedzialnym za przygotowanie muzyki do gry. Żaden z utworów nie pojawia się tu przypadkowo, są one ściśle powiązane z wydarzeniami na ekranie. Jeśli mamy do czynienia ze śmieszną scenką załącza się skoczny utwór, smutne wydarzenie jest dopełnione odpowiednio ponurym kawałkiem. Nadzwyczaj dobrze wypadły też dialogi mówione (testowałem wersję angielską). Gra ma stosunkowo niskie wymagania sprzętowe, oczywiście jak na produkt, którego oprawa wizualna spokojnie może zawalczyć z największymi gigantami rynku.

„Beyond Good And Evil” jest jednym z nielicznych tytułów, którym obfitująca w wyolbrzymione obietnice kampania marketingowa w żaden sposób nie mogła zaszkodzić. Spodziewaliśmy się hitu i mamy hit. Dzieło Michela Ancela z pewnością wstrząśnie branżą gier i już wkrótce będziemy świadkami wysypu klonów „BGE”. To świetny tytuł, który zainteresuje graczy w każdym wieku. Gorąco polecam!

Jacek „Stranger” Hałas

Jacek Hałas

Jacek Hałas

Z GRYOnline.pl współpracuje od czasów „prehistorycznych”, skupiając się na opracowywaniu poradników do gier dużych i gigantycznych, choć okazjonalnie zdarzają się i te mniejsze. Oprócz ponad 200 poradników, w swoim dorobku autorskim ma między innymi recenzje, zapowiedzi oraz teksty publicystyczne. Prywatnie jest graczem niemal wyłącznie konsolowym, najchętniej grywającym w przygodowe gry akcji (najlepiej z dużym naciskiem na ciekawą fabułę), wyścigi i horrory. Ceni również skradanki i taktyczne turówki w stylu XCOM. Gra dużo, nie tylko w pracy, ale także poza nią, polując – w granicach rozsądku i wolnego czasu – na trofea i platyny. Poza grami lubi wycieczki rowerowe, a także dobrą książkę (szczególnie autorstwa Stephena Kinga) oraz seriale (z klasyki najbardziej Gwiezdne Wrota, Rodzinę Soprano i Supernatural).

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

KA.EL Ekspert 30 sierpnia 2022

(PC) Propaganda! <wild primal drums playing>

8.0

DalethTichy VIP 18 grudnia 2019

(PC) Beyond Good and Evil to odtrutka na przeciążone gry z otwartym światem (i wszystkie inne), które wymagają od gracza poświęcenia dużej części swojego życia, by je ukończyć.

8.5
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego
Recenzja gry Life is Strange: Double Exposure - pokochałem Max na nowo, choć po latach straciła coś ważnego

Recenzja gry

Oto Life is Strange, na które czekałem prawie 10 lat. Mało istnieje bohaterek, do których przywiązałem się tak jak do Max, i jestem przeszczęśliwy, że mogłem poznać jej dalsze losy… acz Double Exposure nie trafiło mnie w serce tak celnie jak pierwszy LiS.

Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater
Recenzja gry Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club - kiedy wrogiem gracza jest bezmyślny główny bohater

Recenzja gry

Emio The Smiling Man: Famicom Detective Club to nowa odsłona ponad trzydziestoletniej serii kryminalnych gier visual novel. Tym razem badamy sprawę morderstw powiązanych ze zbrodniami sprzed lat – i z lokalną miejską legendą.

Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii
Recenzja gry Nobody Wants to Die. Polacy znów udowodnili, że są świetni w opowiadaniu historii

Recenzja gry

Po pokazie gameplayu dla prasy nie byłem przychylnie nastawiony do Nobody Wants to Die. Twórcom z Wrocławia udało się jednak złamać mój sceptycyzm już po kwadransie gry. Choć chwilami ziewałem, nieprędko zapomnę tę transhumanistyczną przygodę neo-noir.