Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 8 kwietnia 2011, 11:10

autor: Filip Grabski

Anomaly: Warzone Earth - recenzja gry

Odwrócone tower defense z bardzo ładną grafiką, w militarno-kosmicznych klimatach i za budżetową cenę. Czy to mogło się nie udać?

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Na czym polega gra typu tower defense? Sprawa jest bardzo prosta i niesłychanie wciągająca: przy pomocy ograniczonych środków finansowych musimy wzdłuż trasy, którą będzie przechodził wróg, naustawiać przeróżnego rodzaju wieżyczek skutecznie niweczących jego starania, by dostać się na drugą stronę mapy. Im sprawniej zabijamy wroga, tym więcej zarabiamy wirtualnych monet, które z kolei przeznaczamy na ulepszanie i rozbudowywanie własnych sił. Ten typ zabawy znany jest od początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia i na dobre zadomowił się już w środowisku pecetowców. A gdyby tak wywrócić wszystko do góry nogami?

Pomysł, który postanowili zrealizować chłopcy z 11bit Studios (firma co prawda jest nowa na rynku, ale zrzesza weteranów m.in. ze śp. Metropolis, więc jej pracownicy bez wątpienia znają się na rzeczy) bazuje właśnie na odwróceniu opisanej wyżej mechaniki. Teraz to my jesteśmy wrogiem, na którego drodze stoją wieżyczki mające go zlikwidować. Przewrotne... Ale czy to działa? W skrócie – tak. Nieco dłużej – tak, i to jak!

Anomaly: Warzone Earth to tytuł przeznaczony do dystrybucji elektronicznej, bez ambicji zawojowania list przebojów za pomocą agresywnego marketingu. Ot, taka sympatyczna gra wyceniona adekwatnie do zawartości i tak też zostanie oceniona. Niech Was jednak nie zwiedzie pozorna budżetowość tej produkcji. Wszystko zostało przygotowane bardzo pieczołowicie – tytuł posiada fabułę, niezłe animowane intro, jest w swej prostocie odpowiednio złożony i wygląda naprawdę bardzo ładnie. Historyjka co prawda do wyszukanych nie należy, ale rolę „motywatora” spełnia idealnie.

Coś jakby pancerne lemingi w bardzo ładnym 3D

W niedalekiej przyszłości na Ziemi rozbija się statek kosmiczny, a jego dwie największe części tworzą na terenach Bagdadu i Tokio pola siłowe zwane anomaliami. Dzielne wojsko (brytyjskie, sądząc po soczystych akcentach) postanawia czym prędzej sprawdzić, kto i dlaczego zrobił sobie przymusowy przystanek na naszej planecie. Szybko okazuje się, że nasz oponent to złe, kanciaste, czerwone maszyny, które pod postacią przeróżnych wieżyczek utrudniają nam wypełnianie założeń każdej z kilkunastu misji. W trakcie zabawy poznajemy kilka postaci (a dokładnie ich głosy), czeka na nas także garstka zwrotów akcji – wszystko żywcem wyjęte z niezłego filmu science-fiction klasy B.

Anomaly oferuje trzy tryby rozgrywki – na początku dostępna jest tylko fabularna opowieść, trwająca przez kilkanaście coraz trudniejszych i coraz dłuższych misji. Najpierw lądujemy w spieczonym słońcem Bagdadzie, by następnie skoczyć do malowniczo zrujnowanego Tokio. Zaliczenie misji w pierwszym mieście odblokowuje tryb Zagłada Bagdadu, w którym musimy uporać się z kolejnymi, coraz silniejszymi falami wrogów, a wytępienie ufoków w Tokio owocuje udostępnieniem zabawy w polowanie na wyjątkowo wrednego skurczybyka, dotarcie do którego uwarunkowane jest wykonaniem kilkunastu określonych zadań. Trzy tryby dostarczają wciągającej i świeżej rozrywki na dobre 8 godzin, co jest wynikiem satysfakcjonującym – Anomaly na pewno nie musi obawiać się drwin ze strony takiego Homefronta czy choćby Star Wars: The Force Unleashed 2 (a przy tym kosztuje 1/3 ich ceny).

Wszystko pięknie, ale z czym to się je? Gra pod bezpośrednią kontrolę gracza oddaje tylko jedną jednostkę – dowódcę. Członkowie naszego maksymalnie sześciopojazdowego oddziału poruszają się sami po wytyczonej uprzednio ścieżce. Cały trik polega na tym, by odpowiednio nawigować pośród zgliszcz i wyskakujących okazjonalnie na trasie nowych wieżyczek, likwidować niemilców i bez specjalnego ociągania się realizować postawione przed nami na danym poziomie cele. Przykładowa misja wygląda tak: na niebieskiej mapie zaznaczony jest punkt startowy i miejsce, do którego trzeba się dostać. Dysponując ograniczonymi funduszami, kupujemy najlepiej nadające się do tego jednostki (do wyboru jest w sumie 6 rodzajów – czołg, lekko opancerzony, ale skutecznie kopiący kosmiczne tyłki pełzak, mobilna tarcza itp.) i rozpoczynamy planowanie trasy. Labirynt kanciastych dróg wyposażony jest w mnóstwo skrzyżowań, na których można zmienić kierunek jazdy – czasami szlak najkrótszy jest najlepszy, ale często warto zwiedzić wszystkie zakamarki w poszukiwaniu dodatkowej kasy (czerpanej z pokonanych „blaszaków” i głupio nazwanego kosmicznego minerału, który wypadł był ze statku), a okazjonalnie zmieniające się w czasie misji warunki i cele wymuszają szybkie decyzje odnośnie kierunku jazdy. Pamiętać trzeba, że po puszczeniu naszej machiny wojennej w ruch w dowolnym momencie można wspomnianą mapę wywołać i skorygować marszrutę, ewentualnie zakupić nowe lub ulepszyć już posiadane jednostki (czas wówczas łaskawie wstrzymuje swój bieg). Gdy już wszystko zacznie grzecznie toczyć się właściwym torem, musimy naszym dzielnym dowódcą wspierać oddział, wykorzystując 4 specjalne umiejętności – uszkodzone jednostki da się naprawiać, a wrogom uprzykrzać mechaniczny żywot za pomocą obszarowej mgły wojny, odwracającego uwagę wabika i starego, dobrego nalotu bombowego. Zanim się zorientujemy, wsiąkamy na dobre, prowadząc swoje jednostki przez niegościnne tereny wspomnianych wyżej dwóch stolic.

Cel każdego nastolatka – zlikwidować czerwone wypryski!

Wiele uroku Anomaly leży w konstrukcji samych misji. Kilka pierwszych służy do zapoznania się z mechaniką i są wręcz banalnie łatwe, ale potem na arenę wkraczają silniejsi oponenci, każdy z innego rodzaju upierdliwą właściwością, wyznaczone przez dowództwo zadania stają się coraz ciekawsze, otrzymujemy dostęp do nowych jednostek, a gdy myślimy, że już nic więcej nas nie czeka, okazuje się, że autorzy przygotowali jeszcze jedną niespodziankę. A dalej jeszcze jedną. Generalnie, im głębiej włazimy w ten las, tym robi się ciekawiej. Misje w Tokio stanowią już pewne wyzwanie, a finałowe 3-4 potyczki napsują dużo krwi niektórym graczom. Poziom trudności rośnie lawinowo, ale satysfakcja ze zdobytego medalu (a gra ocenia nasze wybryki pod koniec każdego etapu) jest równie wysoka. Oczywiście, jeśli uprzednio ze złości nie poszczujemy myszki kotem.

Gra chłopaków z 11bit Studios broni się także od strony technicznej. Grafika jest bardzo ładna, są efektowne eksplozje, mamy śliczne oświetlenie mapy, szczegółowe otoczenie... Aż chciałoby się móc to wszystko obejrzeć w jakiś zbliżeniu. Audio także prezentuje się zacnie – w głośnikach słuchać dużo przyzwoicie za/nagranych głosów, wybuchy są soczyste, a całości przygrywa adekwatna do oglądanych obrazków muzyka. I za to wszystko autorzy życzą sobie (w przeliczeniu) jakieś 40 złotówek. Wystarczy zainstalowany Steam i chwila cierpliwości przy pobieraniu plików (gra zajmuje niewiele ponad 400 MB), by potem spędzić kilka godzin z naprawdę solidną produkcją. Życzę twórcom, by ich dzieło stało się na tyle popularne, żeby mogli bez oglądania się na budżet stworzyć bardziej rozbudowaną drugą część, wyposażoną również w tryb multiplayer – możliwości pojedynku między dwoma użytkownikami, z których jeden „jest” falą wrogów, a drugi stawia wieżyczki, niestety, zabrakło. Poza tym Anomaly to wysokiej próby zabawa dla jednego gracza.

Filip „fsm” Grabski

PLUSY:

  • ciekawa i wciągająca mechanika rozgrywki,
  • nie nudzi się;
  • ładna oprawa.

MINUSY:

  • nierówny poziom trudności;
  • od biedy: brak multiplayera.

Filip Grabski

Filip Grabski

Z GRYOnline.pl współpracuje od marca 2008 roku. Zaczynał od pisania newsów, potem przeszedł do publicystyki i przy okazji tworzył treści dla serwisu Gameplay.pl. Obecnie przede wszystkim projektuje grafiki widoczne na stronie głównej (i nie tylko), choć nie stroni od pisania tekstów. W 1994 roku z pełną świadomością zaczął użytkować pecety, czemu pozostaje wierny do dzisiaj, choć w międzyczasie polubił Switcha. Prywatnie ojciec, podcaster (od 2014 roku współtworzy Podcast Hammerzeit) i miłośnik konsumowania popkultury, zarówno tej wizualnej (na dobry film i serial zawsze znajdzie czas), jak i dźwiękowej (szczególnie, gdy brzmi ona jak gitara elektryczna).

więcej

Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

eJay Ekspert 28 marca 2012

(PC) Anomaly: Warzone Earth to polska gra reprezentująca gatunek tower defense. Jest kolejnym przykładem, że w kraju nad Wisłą dobrych tytułów nie brakuje!

7.5
Recenzja gry Tempest Rising. A jednak da się zrobić RTS-a z kampanią jak za czasów Westwood
Recenzja gry Tempest Rising. A jednak da się zrobić RTS-a z kampanią jak za czasów Westwood

Recenzja gry

Twórcy RTS-ów nie mają dziś łatwo; klasyczna formuła gatunku zeszła na dalszy plan lub okopała się w niszy. Tempest Rising stawia tymczasem na pełną konfrontację: „OK, pamiętacie budowanie bazy, przerywniki filmowe i muzykę Franka Klepackiego? My też!"

Recenzja gry Commandos: Origins - tylko dla orłów
Recenzja gry Commandos: Origins - tylko dla orłów

Recenzja gry

Commandosi wrócili, ale to powrót słodko-gorzki. Cieszę się, że znowu posłuchałem narzekań sierżanta O’Hary i zniweczyłem niemieckie plany. Szkoda tylko, że nasi komandosi nie są już w takiej formie jak przed laty.

Recenzja gry Two Point Museum. Kojąco-stresujące wyzwanie dla graczy w każdym wieku
Recenzja gry Two Point Museum. Kojąco-stresujące wyzwanie dla graczy w każdym wieku

Recenzja gry

Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś gra oznaczona symbolem PEGI 3, która nie wyszła ze stajni Nintendo, sprawiła mi tyle frajdy. Two Point Museum to pozycja, którą bez wahania pokazałabym zarówno swojej babci, jak i młodszym kuzynom.