...i za mało Wiedźmina w Wiedźminie. Wiedźmin RPG pod lupą – zrób se wiedźmina
Spis treści
...i za mało Wiedźmina w Wiedźminie
Zbliżając się do finiszu, chcę zwrócić uwagę jeszcze na dwa problemy The Witcher TRPG. Po pierwsze, spore ograniczenia. Opierając się na tym podręczniku, nie wcielisz się w kogo tylko zechcesz. Jeżeli sami nie wymyślimy sobie zasad, statystyk i zdolności, nie zagramy żadną postacią spoza puli gotowych czterech ras i dziewięciu klas. Marzy Ci się rola, dajmy na to, niziołka procarza? Zapomnij, książka w ogóle nie opisuje tej rasy. Wiedźmina na emeryturze, który na starość został, powiedzmy, kupcem korzennym? Wolne żarty. Drobiazgowo rozpisane i narzucone twardą ręką reguły mają swoje zalety, ale niestety często tłumią wyobraźnię i kreatywność graczy – a to uważam za poważny minus. Z drugiej strony – gdyby każdy mógł sobie „z palca” dopisać do podręcznika wszystko, czego zapragnie, byłoby trudniej zarabiać na dodatkach do systemu, prawda? (A nie ulega wątpliwości, że takowe już są w opracowaniu).
A może coś innego, darmowego?
Środowisko erpegowców słynie z dłubania przy swoich ulubionych systemach, modyfikowania ich zasad, a nawet przerzucania całych mechanik między uniwersami. Można by więc spodziewać się, że jakimś entuzjastom w ciągu kilkunastu lat, które minęły między Grą wyobraźni a The Witcher TRPG, zdarzyło się opracować fanowski (czyt. bezpłatny) podręcznik w wiedźmińskim świecie.
Zanim narobicie sobie nadziei – niestety nie zdarzyło się. A przynajmniej nie do końca. Na erpegowych forach znajdziecie tony sugestii, jak zagrać wiedźminem w praktycznie dowolnym „settingu” fantasy (z Warhammerem na czele), ale trudniej o bardziej kompleksowe przeróbki. Bodaj czy nie najbardziej prominentnym przedstawicielem tej ostatniej grupy jest próba dopasowania reguł piątej edycji Dungeons & Dragons do specyfiki uniwersum Andrzeja Sapkowskiego:
Drugi – i ostatni – problem, o którym muszę wspomnieć, jest taki, że ten Wiedźmin okazuje się... mało wiedźmiński. Jak dla mnie uniwersum stworzone przez Sapkowskiego definiują te trzy cechy: przyziemność, anachroniczność i intertekstualność. Sukces „RED-ów” wynika w ogromnej mierze z tego, że studio zrozumiało i przeniosło do gier wszystkie trzy – to odbita w krzywym zwierciadle nasza szara, współczesna rzeczywistość, pełna odniesień do innych tekstów kultury: baśni, legend, powieści etc.
Niestety, wiedźmiński świat, do którego zapraszają Pondsmithowie, jest wyłącznie przyziemny. Autorzy podręcznika na każdym kroku uczulają czytelnika na to, jaka ta rzeczywistość jest brudna, mroczna i brutalna, ale nie dostrzegają – bądź po prostu nie są w stanie wydobyć – tych głębszych warstw. Choć marginesy książki wypełnia budujący atmosferę „fluff”, nie czuje się w nim tej swojskiej magii, którą przesycone są książki Sapkowskiego i gry. Ot, to w zasadzie generyczne dark fantasy, które ponad takiego Warhammera czy Dragon Age nie wybija się praktycznie niczym poza obecnością wiedźminów. Szczerze mówiąc, stara Gra wyobraźni – co by złego o niej nie mówić – ze swoim gawędziarskim stylem i lekko bajkową otoczką oddawała klimat pierwowzoru o wiele lepiej.
Coś się kończy... i tak dalej, i tak dalej
Podsumujmy. Czy polecam zakup podręcznika do The Witcher: Tabletop Role-Playing Game w tej chwili? Absolutnie nie. Czy polecę go, gdy na rynek trafi poprawione polskie wydanie? To zależy oczywiście od tego, jak bardzo będzie ono poprawione – jednak możemy być raczej dobrej myśli, jeśli jego redaktor, Jakub Zapała, z ramienia wydawnictwa Copernicus Corporation zapewnia, że „polskie wydanie ma być lepsze od oryginału”. Wprawdzie życzyłbym sobie, żeby to górowanie nad pierwowzorem obejmowało nie tylko eliminację oczywistych błędów, uzupełnienie braków i wygładzenie oprawy wizualnej, ale również podciągnięcie wizji świata jak najbliżej tej, jaką nakreślił Andrzej Sapkowski – ale nie ma co oczekiwać zbyt wiele.
Wobec powyższego z małym kredytem zaufania stwierdzam, co następuje – otrzymawszy już tę końską dawkę poprawek, The Witcher TRPG będzie godzien polecenia doświadczonym erpegowcom. Osoby, które zjadły zęby na Warhammerze, D&D 3.5 czy (zwłaszcza) Cyberpunku, w nowym podręczniku sygnowanym logo R.Talsorian Games odnajdą się w mig. Natomiast początkującym entuzjastom „analogowego” odgrywania ról systemu tego nie polecam. Jasne, na głębokiej wodzie też można nauczyć się pływać, ale uważam, że pierwsze kroki lepiej postawić gdzie indziej – zwłaszcza że bardziej udanych i przystępnych gier RPG na polskim rynku nie brakuje.
O AUTORZE
Styczność z papierowymi RPG mam od czasów nauki w gimnazjum, to jest od kilkunastu lat. Zaczynałem od nieśmiertelnej drugiej edycji Warhammera Fantasy Role-Play, potem przelotnie romansowałem z wieloma innymi systemami. Daleko mi do mienienia się wielkim znawcą i weteranem (stąd wypowiedzi bardziej doświadczonych erpegowców wplecione w niniejszy tekst), jednak śmiem twierdzić, że sam też co nieco o „rolplejach” wiem. ;-)
ZASTRZEŻENIE
Podręcznik do gry The Witcher: Tabletop Role-Playing Game kupiliśmy we własnym zakresie.