Wiedźmin 3 pocięty. Opisujemy, co nie trafiło do Dzikiego Gonu
Mimo swojego ogromu Wiedźmin 3 nie zdołał pomieścić wszystkiego. Masa questów, potworów, a nawet gotowe mechaniki – wszystko to poszło do kosza. Oto elementy, które CD Projekt RED musiał skasować, aby jego gra stała się lepsza.
Spis treści
Wiedźmin 3 to ogromna gra – pospieszne przejście „podstawki” i dodatków zajmuje co najmniej pięćdziesiąt godzin, ale tajemnice Velen, Skellige czy Toussaint da się badać przez kolejne dziesiątki, a nawet setki okrążeń zegara. Najlepsze jednak jest to, że i tak można nie odkryć wszystkiego. Chociaż nie – wiecie, co jest naprawdę najlepsze? Trzeci „Wiesiek” mógł być jeszcze większy.
Jak to bowiem zwykle bywa, w procesie produkcyjnym wyrzucono do kosza masę zawartości. Z reguły nie dowiadujemy się zbyt wiele o skasowanych elementach, ale w przypadku magnum opus CD Projektu RED mamy całkiem sporo informacji na ten temat. Jest to „zasługa” wycieku danych z 2013 roku. Dziś pliki te stanowią zaledwie ciekawostkę, ale wówczas zrobiły niemałą furorę. Wiele występujących w nich elementów ostatecznie nie trafiło do gry. Dlaczego? Trudno udzielić prostej odpowiedzi na to pytanie. Pozostaje mieć nadzieję, że otrzymaliśmy najlepszy produkt, na jaki było stać rodzimych deweloperów.
Co nie znaczy, iż nie warto zastanowić się, jak Wiedźmin 3 mógł wyglądać – lub wyglądał na pewnym etapie prac. Dlatego też przeanalizowałem te pliki tak skrupulatnie, jak umiałem. Poniżej znajdziecie wszystko, co udało mi się ustalić. Z pewnością dla wielu z Was nie będą to rzeczy nowe. Liczę jednak, że każda osoba czytająca ten tekst trafi na kilka ciekawostek, o których nie miała pojęcia.
UWAGA NA SPOILERY
Poruszenie opisanych poniżej kwestii nie byłoby możliwe bez spoilerów. Dlatego z góry uprzedzam, że niniejszy tekst zawiera ich bez liku. Dotyczą poszczególnych zadań, postaci, zakończeń gry, a nawet niektórych wątków z książek Andrzeja Sapkowskiego. Jeśli więc nie mieliście do tej pory styczności ze światem Wiedźmina, lepiej zawróćcie z tego szlaku. A przynajmniej czujcie się ostrzeżeni.
Zapomniany elf
Zanim przejdziemy do pomniejszych – choć nie mniej ciekawych – kwestii, rozprawmy się z motywem, o którym wielu słyszało, lecz pewnie tylko nieliczni znają go od podszewki. Mowa oczywiście o Iorwecie – dowódcy elfiego komanda, a później oficerze brygady Vrihedd, który mógł odegrać (lub nie, w zależności od naszych wyborów) ogromną rolę w Wiedźminie 2: Zabójcach królów.
Jego obecność w „trójce” wydawała się obowiązkowa. Cóż, najwyraźniej tylko graczom, bo deweloperzy ostatecznie byli innego zdania. Początkowo jednak Iorweth nie tylko miał dostać swoje pięć minut, ale też (znów) odegrać znaczącą rolę w fabule. W plikach z 2013 roku możemy znaleźć liczne wzmianki na jego temat. A to, że Geralt miał go spotkać w domu Triss w Novigradzie, gdzie elf tłumaczył swoją obecność w niezbyt przekonujący sposób. To również Lis Puszczy – bo takiego przydomku dorobił się jednooki Scoia’tael – miał wskazać wiedźminowi obstawiających novigradzki rynek złodziei jako jedną z możliwych dróg do Zgniłego Gaju i Króla Żebraków (w grze robią to włamywacze, których spotykamy przed domem czarodziejki).
Jak łatwo się domyślić, na pewnym etapie gry Iorweth spotkałby się w Novigradzie ze swoim nemezis – Vernonem Roche’em. Relacja obu panów nie poprawiłaby się ani krztynę od wydarzeń z Flotsam, ale wszystko wskazuje na to, że bardziej niż ponownym skakaniem sobie do gardeł byliby zainteresowani bieżącymi sprawami, a co za tym idzie, nie pozabijaliby się na dzień dobry. Różny – w zależności od podjętych w „dwójce” decyzji – byłby również ich stosunek do Geralta. Koniec końców dałoby się jednak poprosić ich o pomoc w obronie Kaer Morhen, choć trudno ustalić, czy jeden odmówiłby przez wzgląd na drugiego, czy obaj stanęliby po stronie Białego Wilka.
„Miał”, „spotkałby się”, „byliby”, „dałoby się” – sporo tu trybu przypuszczającego, prawda? Używam go nie bez kozery, gdyż Iorweth ostatecznie nie pojawił się w Dzikim Gonie. Dlaczego? Przyczyną są najprawdopodobniej cięcia. Deweloperzy mieli wyrzucić z trzeciego Wiedźmina około dziesięć godzin zawartości – głównie z wysp Skellige, ale nie tylko. Najwyraźniej ktoś w CD Projekcie RED uznał, że wątek Iorwetha – jak i Scoia’tael w ogóle – nie jest na tyle ciekawy, by warto było poruszać go w grze (poza kilkoma bardzo pobocznymi zadaniami). A może obecność elfa w Novigradzie nieszczególnie wpasowywała się w resztę historii? W końcu już jego pobyt w domu Triss miał skutkować pewnymi dziurami logicznymi.
Cóż, ostatecznie trudno dojść do jednego słusznego wytłumaczenia nieobecności Iorwetha w Dzikim Gonie. Jedyne, co po nim pozostało, to karta do gwinta oraz wzmianka w rozmowie dwójki Scoia’tael, stacjonujących w obozie nieopodal Novigradu.
– Słyszeliście ostatnie plotki o Iorwecie?
– Naszpikowali go strzałami jak jeża. Mówię ci, Iorweth nie żyje. Deireadh.
– Jak nie żyje, jak go w Novigradzie widziano.
– To na co czekamy?
– Bzdura. Isengrim [Faoiltiarna, współpracujący z Nilfgaardem dowódca brygady Vrihedd, którego ostatni raz „widzieliśmy” na kartach Pani Jeziora Andrzeja Sapkowskiego, gdy w obawie przed śmiercią uchodził do Zerrikanii – dop. red.] też ponoć umknął.
– A prawda jest taka, że już dawno go robaki zeżarły.
Jeśli jednak obawiacie się, że jednooki elf rzeczywiście gryzie ziemię, możecie odetchnąć z ulgą. Współtwórca Wiedźmina 3, Marcin Momot, zapewnił, iż Iorweth żyje – po prostu nie ma go w grze. Istnieje więc szansa, że zobaczymy go w kontynuacji, która... (patrz ramka).
SIEDEM LAT MINĘŁO JAK JEDEN DZIEŃ
Na razie na temat czwartej odsłony wiedźmińskiego cyklu krążą jedynie pogłoski, które nawet trudno nazwać plotkami. Wydaje się jednak więcej niż pewne, że „Redzi” powrócą kiedyś do Królestw Północy. Kiedy? W 2016 roku, na krótko przed wydaniem dodatku Krew i wino, Marcin Iwiński ze studia CD Projekt RED zapowiedział, iż kolejny Wiedźmin nie znajduje się w planach finansowych firmy sięgających sześciu lat naprzód, czyli do 2021 roku. Jako że ten mamy już za sobą, a Cyberpunk 2077 ukazał się jakiś czas temu, możemy założyć powrót tematu w najbliższej przyszłości.
Fałszywa Ciri
Najwierniejsi fani prozy Sapkowskiego musieli poczuć nie lada zażenowanie, gdy okazało się, że wprowadzony przez pisarza wątek tak zwanej „fałszywej Ciri” został przez „Redów” całkowicie zignorowany. Mogło to dziwić tym bardziej, iż wspomnienie o tej postaci pojawiło się w Zabójcach królów, a konkretnie w liście od ambasadora Shilarda Fitz-Oesterlena do cesarza Emhyra var Emreisa. Z perspektywy czasu można uznać, że był to znak świadczący o chęci twórców do podjęcia tego wątku w Dzikim Gonie, lecz po drodze coś poszło nie tak.
ZARAZ, ZARAZ – FAŁSZYWA CIRI?
Jeśli nie czytaliście książek Sapkowskiego lub niewiele pamiętacie z ich lektury, pozwolę sobie przypomnieć, kim była fałszywa Ciri, na temat której się tu rozpisuję.
Jej prawdziwej tożsamości nie znamy – wiemy tylko, że pochodziła z Brugge, gdzie wiodła okropne życie. Co istotne, była uderzająco podobna do Lwiątka z Cintry. Zauważył to Codringher – „adwokat” (a przynajmniej tak sam siebie tytułował), który na zlecenie Geralta prowadził śledztwo w sprawie prawdziwej Cirilli. Znalazłszy jej niemal idealną kopię, detektyw (to bardziej adekwatne określenie jego fachu) zaproponował wiedźminowi podstawienie dziewczyny władcom Królestw Północy.
Biały Wilk na to nie przystał, lecz Codringher nie wyrzucił efektów swojego śledztwa do kosza, przez co – po jego zabójstwie – wpadły one w ręce elfa Schirru, który z kolei przekazał je czarodziejowi Vilgefortzowi. Ten znalazł biedaczkę w Brugge, nauczył ją zachowywać się jak Ciri i przekazał cesarzowi Nilfgaardu. Ten jednak raz-dwa zorientował się, że wcale nie odzyskał córki, niemniej i tak wykorzystał obecność dziewczyny na dworze do zjednania sobie Cintryjczyków.
Po spotkaniu z prawdziwą Cirillą Emhyr chciał uwolnić zakładniczkę, jednak widząc jej niechęć do powrotu do dawnego życia, postanowił się z nią ożenić. I żyli długo i szczęśliwie – przynajmniej dopóki nie powstały gry „Redów”.
Co i w jakim stopniu – to już zależy od tego, w którym momencie prac pojawił się pomysł na wprowadzenie fałszywej Ciri. Wzmianki o niej występują w plikach z 2013 roku, ale wiele wskazuje na to, że na tym etapie produkcji postać ta została już skreślona. I w sumie dobrze, bo dzięki temu główna opowieść mogła skupić się na prawdziwej Cirilli. A co stało się z jej klonem?
Na jednej z wyciekłych list postaci widnieje zapis: „Becca (fałszywa Ciri)”. W innym miejscu dowiadujemy się, że dziewczyna miała pojawić się na Skellige, lecz nie wiemy, w jakim celu. Można tu pospekulować, iż podróżowałaby ona incognito, a jej zadaniem byłoby znalezienie prawdziwej Ciri. Czy jednak działałaby na własną rękę, czy z woli cesarza? I jak to wszystko komponowałoby się z zakończeniem gry, w którym Lwiątko z Cintry zasiada na tronie Nilfgaardu? Jednoznacznych odpowiedzi niestety nie mamy – ich brak może być jednak wskazówką, dlaczego „Redzi” porzucili ową koncepcję.
Co ciekawe, prace nad modelem postaci fałszywej Ciri mogły nie pójść na marne. Na jednej z list NPC – innej niż ta, o której wspominałem wcześniej – można znaleźć zapis, jakoby z zasobów (ang. assets) początkowo stworzonych dla Becki ostatecznie skorzystała Cerys – córka Cracha an Craite’a. Czy obie dziewczyny są do siebie choć trochę podobne? Myślę, że można pokusić się o takie stwierdzenie.