Czego Wiedźmin Redów może nauczyć Netflixa?
Wiedźmin 3 wyznaczył standardy adaptacji, którym trudno będzie dorównać. Ponad dwa lata temu spróbował tego Netflix i mimo że serial nie poradził sobie źle, od trzeciej części gry wiele mógłby się nauczyć.
Spis treści
Wiadomość o nowym growym Wiedźminie wstrząsnęła internetem. Nie dość, że mowa o kolejnej części tak uwielbianego cyklu gier na podstawie prozy Andrzeja Sapkowskiego, to jeszcze nadchodząca produkcja „Redów” ma powstać w całości na silniku Unreal Engine 5, co zwiastuje niesamowite wrażenia wizualne. Wysokie oczekiwania sprawiają, że nie sposób nie postawić sobie pytania: „Czy da się pokazać to uniwersum lepiej, niż zrobił to Dziki Gon?”.
Wyzwanie jest ogromne, bo trzecia z serii gier nie tylko osiągnęła niesamowite wyniki sprzedaży (ponad 6 milionów w ciągu zaledwie pierwszych tygodni), ale też zdobyła wiele wyróżnień, w tym tytuł gry roku 2015 na gali The Game Awards. Produkcja ta do dziś cieszy się ogromną popularnością i według wielu nie da się tego przebić. Po sukcesie gry ogromny wzrost zainteresowania sagą o wiedźminie postanowił wykorzystać Netflix, produkując serial przedstawiający losy Geralta z Rivii. Czy został on dobrze przyjęty? Jak najbardziej. Czy według zagorzałych fanów tego uniwersum pozostawia wiele do życzenia? Jeszcze jak.
Zastanówmy się, co w serialu można było zrobić lepiej, gdyby tylko twórcy zwrócili więcej uwagi na to, co w Dzikim Gonie wyszło wyjątkowo dobrze i niekoniecznie powinno zostać całkowicie zmienione. Takie porównanie może być jednocześnie przestrogą, jak i listą życzeń – wskazaniem tego, co w czwartej części gry może pójść nie tak, choć mamy ogromne nadzieje, że tak się nie stanie.
UWAGA NA SPOILERY, NAPRAWDĘ WIELE SPOILERÓW Z FILMÓW I GIER.
Czasem warto trzymać się oryginału
Wiedźmin 3: Dziki Gon, CD Projekt RED, 2015
To, że wierność oryginałowi popłaca i wciąż pozwala na swobodną rozbudowę wątków, doskonale pokazały gry o wiedźminie. Nawet jeśli są one adaptacją i kontynuacją prozy Sapkowskiego, musiały wprowadzić znaczne zmiany. Gry to medium bardzo odmienne od spisanych historii, więc i losy Geralta trzeba było w pewnym stopniu zmodyfikować. Na szczęście modyfikacje te nie doprowadziły do powstania zupełnie nowej opowieści – wciąż śledzimy przygody książkowego wiedźmina, po prostu we w pełni interaktywnej wersji, która pozwala na wzbogacenie całego uniwersum.
Największe zmiany można dostrzec w misjach pobocznych. W Dzikim Gonie w pewnym momencie dostajemy od Yennefer zlecenie, by zdjąć z niej klątwę dżinna łączącą ją na zawsze z Geraltem, którym sterujemy. Pomimo że jest to oczywiste nawiązanie do Ostatniego życzenia, pierwszej części książkowej serii, gra nie odwzorowuje oryginalnej historii, a plastycznie ją modyfikuje. W Dzikim Gonie otrzymujemy możliwość zdjęcia klątwy, a wykonanie zadania prowadzi nas do wyboru, który pozwala wpłynąć na historię i zdecydować, czy chcemy pozostać związani z Yennefer. Cały ten poboczny wątek, jak i wiele innych w obrębie świata gry, nie przedstawia wydarzeń z książki, tylko zręcznie je wykorzystuje w nowym formacie. Zgodność z oryginałem zostaje zachowana, tak jak i wpisanie tej historii w mechanikę gry.
Netflixowy serial co prawda dość wiernie prezentuje wątek życzenia Geralta i jego powiązania z Yennefer; rozbudowuje też jej historię, dzięki czemu poznajemy ją lepiej niż w grach. W serialu można znaleźć niezliczone, bardzo szczegółowe nawiązania do książki powodujące, że łatwo pogubić się w ogólnej wizji, która te detale powinna ze sobą spajać. Pamiętacie, jak w produkcji Netflixa Vesemir skupiał się na przemienieniu Ciri w wiedźmina i był przekonany o słuszności swojego pomysłu? Oczywiście szerszy kontekst nigdy nie został wyjaśniony, nie dowiedzieliśmy się też, skąd wziął się taki pomysł, skoro serial wielokrotnie podkreślał fakt, że wiedźminami są mężczyźni.
W oryginalnym uniwersum wymyślonym przez Sapkowskiego przemiana kobiety w wiedźmina zwyczajnie nie jest możliwa – Vesemir doskonale o tym wie i nie ma żadnych tego typu zamiarów. To tylko jedna z wielu sytuacji, w których serial nie tyle dopisuje dodatkowe wątki do pierwotnej historii, co wręcz kłóci się z oryginałem. Oczywiście logicznego wytłumaczenia takich niezgodnych z uniwersum Wiedźmina zabiegów brak.