Usieczone deweloperskim mieczem. Wiedźmin 3 pocięty. Co nie trafiło do gry?
Spis treści
Usieczone deweloperskim mieczem
Po koniunkcji sfer w świecie Wiedźmina pojawiły się dziesiątki potworów – część z nich możemy zobaczyć w grach „Redów”, a na temat innych jedynie przeczytać na kartach zbiorów opowiadań oraz powieści Andrzeja Sapkowskiego. Monstra występujące w „trójce” zostały szczegółowo opisane i ślicznie zilustrowane w fanowskim bestiariuszu, o którym pisaliśmy tutaj. To jednak nie wszystkie kreatury, jakie miały znaleźć się w Dzikim Gonie. W planach twórców było znacznie więcej poczwar, lecz – niestety – część z nich nie dotrwała do końca procesu produkcyjnego. Inne, jak choćby wichty (nie mylić z wichtem plamistym z zadania „Pogłos”), szarleje czy większość wampirów (alpy, bruxy, fledery, garkainy i tak dalej), znalazły się zaś jedynie w dodatku Krew i wino. A jakim bestiom się nie poszczęściło?
Przede wszystkim musicie wiedzieć, że deweloperzy rozróżniali dwie kategorie potworów – gameplayowe, czyli takie, które można spotkać na mapie świata, oraz te powiązane z konkretnymi zadaniami i występujące jedynie w ich ramach (na przykład poroniec, z którym możemy się zmierzyć w queście „Sprawy rodzinne”). Co więcej, początkowy zamysł twórców co do walki w trzecim Wiedźminie był znacznie bardziej ambitny niż to, co ostatecznie dostaliśmy (po więcej informacji odsyłam do ramki). Jako że opisy monstrów widniejące w plikach z 2013 roku opierają się na tej – ostatecznie porzuconej – mechanice, pozwoliłem sobie pominąć te fragmenty i dokonać ich znacznie skróconych charakterystyk. Zachowałem jednak wspomniany wyżej podział.
PUNKTY WITALNE, CZYLI PORZUCONY SYSTEM WALKI
Z pewnością część z Was pamięta, że „Redzi” obiecywali, iż w Wiedźminie 3 w nasze ręce zostanie oddany system walki rodem z wiedźmińskiej sagi. Zabijane przez Geralta potwory miały posiadać cztery ważne (witalne) punkty, celowanie w które zwiększałoby efektywność prowadzonych starć.
Pierwszy to po prostu słaby punkt w pancerzu wroga – zlokalizowanie go pozwoliłoby zadać ogromne obrażenia. W przypadku drugiego byłoby podobnie – z tym, że trafienie „wyłączałoby” zdolność specjalną zranionego stwora (przez jakiś czas bestia nie mogłaby biec lub wykonywać ataków z wyskoku). Trzeci rodzaj ważnych punktów zapewniałby dodatkową ochronę innym podatnym na ciosy miejscom. Takim jak – numer cztery – punkty umożliwiające natychmiastowe zabicie przeciwnika. Na przykład zniszczenie tzw. „obojczyka” w zbroi ludzkiego oponenta odsłoniłoby przed Geraltem jego tętnicę szyjną.
Pachnie to trochę Monster Hunterem i pasowałoby do wiedźmińskiego fachu jak ulał. Czy jednak by się sprawdziło, a przede wszystkim – było przyjemne gameplayowo? Trudno powiedzieć. I pewnie nigdy się tego nie dowiemy, bo ostatecznie deweloperzy z CD Projektu RED zdecydowali się na bardziej erpegowe rozwiązanie, które znamy z Dzikiego Gonu.
Wycięte potwory powiązane z zadaniami
Bełt
W tym przypadku pomysł został porzucony jedynie częściowo. Bełt miał być bowiem człekokształtną żabą, zdolną kontrolować ludzkie umysły oraz skłaniać ich posiadaczy do gwałtownego i nieprzewidywalnego zachowania. Wydaje się, że ze znacznie uproszczoną wersją tego wroga przyszło nam się zmierzyć w zadaniu „Miłe złego początki” w ramach dodatku Serca z kamienia. Królewicz ropuch – będący naprawdę zaklętym ofirskim księciem – nie potrafił co prawda kontrolować umysłów, a „jedynie” pluł toksycznym śluzem, skakał na Geralta z powietrza i próbował zdzielić go po głowie długaśnym językiem. Przydatny w walce z nim był jednak znak Yrden – podobnie miało być w przypadku bełta, choć w tej walce mieliśmy stosować również znak Heliotropu, który ostatecznie nie pojawił się w grze.
Gnieciuch
Jeśli potraficie wyobrazić sobie hybrydę kota i szczura, to już mniej więcej wiecie, jak mógłby wyglądać gnieciuch. Co ciekawe, z tą bestią nie dane byłoby nam się zmierzyć – a przynajmniej nie w pełnym tego słowa znaczeniu. Potwór próbowałby bowiem uciec przed wiedźminem, a trafiony, ginąłby od jednego ciosu mieczem. Biorąc pod uwagę, że gnieciuch miałby się pojawiać nocą i atakować ludzi upojonych alkoholem – siadając im na piersi i ich dusząc (czasem śmiertelnie) – podejrzewam, iż miał on wystąpić w zadaniu „Pijak z Oxenfurtu”, lecz ostatecznie został zastąpiony katakanem.
Zostało jeszcze 66% zawartości tej strony, której nie widzisz w tej chwili ...
... pozostała treść tej strony oraz tysiące innych ciekawych materiałów dostępne są w całości dla posiadaczy Abonamentu Premium
Abonament dla Ciebie