autor: Luc
Project V13 (Fallout Online). Van Buren, V13, czyli Fallouty, których nie było - pustkowia pełne anulowanych gier
Spis treści
Project V13 (Fallout Online)
Wbrew pozorom największym rozczarowaniem w historii serii nie było jednak anulowanie projektu Van Buren, lecz przerwanie prac nad szalenie obiecującym Falloutem Online. Interplay, po latach skupiania się na wydawaniu gier, na początku 2007 roku postanowił w końcu stworzyć coś samodzielnie – biorąc pod uwagę panujący właśnie boom na sieciowe erpegi, wybór gatunku wydawał się dosyć oczywisty. Postapokaliptyczne MMO, początkowo określane jako Project V13, ogłoszono oficjalnie w roku 2010. Cały postęp, jaki poczyniono do tego czasu, szybko okazał się jednak nic nie warty. Choć porozumienie zawarte pomiędzy Interplayem a Bethesdą kilka lat wcześniej (przekazujące większość praw do marki tym drugim) z pozoru wyglądało dosyć niewinnie, ostatecznie okazało się gwoździem do trumny niewydanego tytułu. Niekończące się rozprawy sądowe oraz pozwy o naruszanie praw autorskich wymusiły ostatecznie na twórcach wycofanie się z produkcji.
O samej grze w jej pierwotnej formie do dziś wiemy bardzo niewiele. Akcja toczyć miała się naturalnie na terenie zdewastowanych Stanów Zjednoczonych, zaś sam świat oferował imponujące setki tysięcy wirtualnych kilometrów do zwiedzenia. Gracz wcielał się w członka jednej z frakcji, wybierał rasę, a następnie rozpoczynał swoją przygodę w wybranym sektorze... patrząc na świat zza pleców bohatera. Gra, wykorzystując nowy silnik, miała być pierwszym podejściem oryginalnych twórców postapokaliptycznego uniwersum do osadzenia ich kultowej serii w pełnym trójwymiarze. Przegrana sprawa, na skutek której Bethesda zabroniła ludziom z Interplay umieszczania jakichkolwiek odniesień do świata Fallouta w swoich produkcjach, sprawiła, iż całą koncepcję trzeba było jednak budować od zera. Prawa do produkcji tytułu zostały w pełni przejęte przez twórców serii The Elder Scrolls i zapewne od wyników TESO będzie zależało czy amerykański koncern widzi potencjał w sieciowych wersjach posiadanych przez siebie marek.
Część zespołu pracującego nad Fallout Online nie zamierzała się jednak poddawać. Resztki osób, które pozostały w szeregach stojącego na skraju bankructwa Interplay oraz powiązanego z nim studia Black Isle, ogłosiły w 2012 roku, iż rozpoczęto właśnie pierwszą fazę tworzenia nowego Project V13. Aby jednak cokolwiek poważnego z tego wyszło, potrzebne były najpierw środki… na samą reaktywację zespołu. Dopiero gdyby jakimś cudem to się udało, planowano uruchomić zbiórkę na ewentualną produkcję gry, która choć osadzona w klimatach postapokaliptycznych, wciąż nie miała prawa być nazywana Falloutem. Projekt teoretycznie wciąż jest aktualny, na dobrą sprawę nigdy nie miał jednak prawa zakończyć się sukcesem.
Na otarcie łez
Choć każda z wymienionych produkcji (oraz kilka mniejszych projektów, o których nie wspomniałem), mimo obiecujących początków nigdy nie zostanie wydana, fani Fallouta mogą być pewni, iż w przyszłości jeszcze nie raz udamy się na pustkowia, podążając za wskazówkami Pip-Boya 3000. Nawet po tak licznych przebojach seria wciąż ma niezachwiany, bardzo solidny wizerunek i naiwnością byłoby oczekiwać, iż Bethesda dobrowolnie zrezygnuje z żyły złota, jaka znalazła się w ich posiadaniu. Miejmy jedynie nadzieję, iż nieuchronnie zbliżający się Fallout 4 zachowa tożsamość poprzednich części – to powinno w zupełności wystarczyć do osiągnięcia sukcesu. I to wartego znacznie więcej niż kilka kapsli po Nuka-Coli. Na ten mement jednak wszystkim miłośnikom wędrówek przez pustkowia oczekiwanie na kolejnego Fallouta powinna umilić zbliżająca się wielkimi krokami premiera Wasteland 2.