autor: Luc
Fallout Extreme. Van Buren, V13, czyli Fallouty, których nie było - pustkowia pełne anulowanych gier
Spis treści
Fallout Extreme
Wbrew pozorom trzecia odsłona serii wcale nie była pierwszym podejściem Fallouta do widoku pierwszo- lub trzecioosobowego. Na długo przed tym, jak Bethesda wysłała nas do zamkniętej od lat Krypty 101, jeden z pomniejszych zespołów firmy Interplay rozpoczął pracę nad Fallout Extreme. Bardzo ambitny projekt, który wprawdzie anulowano w 2000 roku, wyszedł na jaw dopiero na chwilę przed premierą „trójki”. Pierwotny koncept zakładał, iż w odróżnieniu od poprzednich Falloutów, tym razem ujrzymy zniszczony świat z całkowicie innej perspektywy, zaś mechanizmy RPG ustąpią miejsca tym charakterystycznym dla taktycznych strzelanek. Nacisk na strategię oraz planowanie dodatkowo miał wzmocnić fakt, iż w dowolnym momencie moglibyśmy przełączać się pomiędzy członkami drużyny, spośród których każdy dysponowałby innymi umiejętnościami. Nasz team, sam określający się jako „The Cause”, budowalibyśmy nie tylko z członków elitarnego Bractwa Stali, ale także pozostałych mieszkańców postnuklearnych pustkowi – supermutantów, dzikusów, zwykłych ludzi zamieszkujących poza Kryptami, a nawet tych z frakcji bandyckich Khanów.
Fabuła gry początkowo miała skupiać się wokół ruchu oporu przeciwko dyktatowi, jaki na coraz większą skalę narzucało Bractwo Stali, choć sama akcja wkraczała na właściwe tory dopiero po pokonaniu tejże frakcji. Nasza drużyna, aby osiągnąć swój cel i zapewnić resztkom Stanów Zjednoczonych bezpieczeństwo, musiała wyruszyć w podróż poza granice Ameryki Północnej, odkrywając kolejne tajemnice otaczającego ją świata oraz zyskując dostęp do tajnych informacji przetrzymywanych w archiwach Skrybów. Podzielona na cztery rozdziały historia rzucała nami nie tylko po całej Alasce oraz Kanadzie, ale wymuszała także przebycie Cieśniny Beringa oraz północnowschodnich regionów Azji tylko po to, aby zakończyć się wielkim finałem w Zakazanym Mieście na terenie Chińskiego Imperium.
Rozgrywka, choć w dużym stopniu liniowa, przewidywała rozbudowany system konsekwencji, który mocno wpływałby nie tylko na otaczający nas teren, ale i same potyczki. Te w większości przypadków odbywać miałyby się w ramach walki o konkretne terytoria oraz miasta, a ewentualne zwycięstwo zapewniałoby dostęp do dodatkowych zapasów broni oraz reszty zaopatrzenia. Podbite tereny pozwalałyby na rekrutowanie nowych postaci, a niejednokrotnie wpływałyby także na strategię samego przeciwnika – np. zmuszając go do ominięcia kontrolowanych przez nas miejscowości i fortyfikacji lub odcinając od pożywienia, co znacznie osłabiało jego zdolności bojowe. Jeśli jeszcze nie żałujecie, że Fallout Extreme jednak się nie pojawi, dodajcie do tego fakt, iż oprócz fantastycznie zapowiadającej się rozgrywki dla pojedynczego gracza mieliśmy otrzymać także multiplayer z kilkoma wariacjami deathmatchu i Capture the Flag oraz rozbudowany tryb kooperacji. Niestety okazało się, że wszystko to brzmi zbyt pięknie, aby było możliwe, i ten tytuł nigdy nie ujrzy światła dziennego.