Utrzymały poziom do końca. Seriale, które nie miały ani jednego złego sezonu
Utrzymały lub utrzymają poziom do samiuteńkiego końca – to chyba wystarczająca rekomendacja, aby je poznać, prawda?
Spis treści
Seriale to czasochłonna rozrywka – nie są jak film, który obejrzymy w jeden wieczór. Jeśli decydujemy się zapoznać z jakąś klasyczną lub nową produkcją, liczymy się z faktem, że przy wszystkich naszych codziennych obowiązkach jej ukończenie zajmie nam plus minus miesiąc, a do tego niejako uniemożliwi zaangażowanie się w inne tytuły. Dlatego tak ważne jest dokonanie dobrego wyboru, poprzedzonego wcześniejszym researchem – w końcu nie chcemy zostać oszukani i przykładowo zaliczyć fatalny finałowy sezon mogący zatrzeć dobre wspomnienia z wielotygodniowej przygody. A straconego czasu nikt nam przecież nie odda...
Dlatego dziś postanowiliśmy skupić się wyłącznie na tych serialach, które utrzymały lub zamierzają utrzymać dobry poziom do samego końca (trafił się tu bowiem jeden wyjątek w postaci wciąż trwającego serialu, który jednak idealnie wkomponowuje się w to zestawienie). Dajcie znać, które z nich widzieliście, a które dopiero planujecie obejrzeć!
Przyjaciele
Jest takie niepisane powiedzenie wśród fanów Przyjaciół. Mówi się, że ten, kto nie oglądał tego prawdopodobnie najpopularniejszego sitcomu wszech czasów, nie zna życia. Choć to raczej paternalistyczne podejście, czasem trudno się z nim nie zgodzić. Przyjaciele nie tylko „uduchowiają” nas swoją swojską jowialnością przez cały czas oglądania, ale i starają się nauczyć czegoś o relacjach międzyludzkich. To serial, który garściami czerpie z filmowej popkultury (to nie przypadek, że Ross jest paleontologiem – był nim też Cary Grant jako David Huxley w kultowej komedii Drapieżne maleństwo z 1938 roku), ale też sporo do niej wnosi. Dziś wiele seriali komediowych – od Jak poznałem waszą matkę po Brooklyn 9-9 – zawdzięcza Przyjaciołom model prowadzenia postaci (szczególnie wątków romantycznych) czy pomysły na tematy poszczególnych epizodów (np. odcinki specjalne na Dzień Dziękczynienia).
Zapewne zapytacie, dlaczego nie znajdziemy w tym zestawieniu amerykańskiego Biura (zamiast dla niektórych nieśmiesznych Przyjaciół). Odpowiedź jest stosunkowo prosta – ostatnie dwa sezony nie prezentują już tego samego poziomu, tym samym tracąc swoją magię. I nawet jeśli w ósmej serii twórcy niejako uratowali Biuro, wprowadzając postać abstrakcyjnego Roberta Californii, finałowy sezon jest już raczej przeciwieństwem scenariopisarskiego triumfu. Natomiast Przyjaciele – oprócz wątku pseudoromansu Joeya z Rachel, który nie spodobał się wszystkim widzom – od pierwszego do ostatniego odcinka wywołują uśmiech na naszych twarzach. Do tego w pewien sposób zachęcają, aby na dziesięć sezonów stać się częścią tej grupy, którą można wręcz nazwać rodziną.
