Zadzwoń do Saula. Seriale, które nie miały ani jednego złego sezonu
Spis treści
Zadzwoń do Saula
Serial Zadzwoń do Saula, misternie poprowadzony prequel Breaking Bad, z Sukcesją łączy jedno. Obie te produkcje dają do zrozumienia, że człowiek to najgorsze, co może się przytrafić... drugiemu człowiekowi. Obie każą się zastanowić nad złem tkwiącym gdzieś głęboko w ludzkiej naturze, jedynie czekającym na to, aby niespodziewane czynniki w końcu wydobyły je na wierzch.
Zadzwoń do Saula można nazwać dziełem absolutnie genialnym, które redefiniuje poprzedni serial twórców, a także zwodzi widza, do samego końca nie wyjawiając postawionej przez siebie tezy (przez sześć sezonów zastanawiamy się, jaka jest prawdziwa natura Jimmy’ego McGilla). Aktorzy wysoko zawiesili poprzeczkę kolejnym produkcjom telewizyjnym i pokazali, jak powinno się grać w serialach dramatycznych. Zatrzymajmy się na chwilę przy Bobie Odenkirku, który zasługuje na uwagę, gdyż prawdopodobnie dokonał niemożliwego. Z postaci stricte komediowej wydobył pokłady wszelkich skrajnych emocji i zamknął buzie wszystkim niedowiarkom, którzy nie sądzili, że z tego typu persony można wykreować złożonego (anty)bohatera. Dla mnie Zadzwoń do Saula to najlepszy serial, jaki obejrzałem w ostatnim czasie. Dawno żadna produkcja w taki sposób nie oddziaływała na moje trzewia i nie spowodowała praktycznie nieprzespanej nocy po „tym” odcinku z końcowego sezonu (i wcale nie mówię tu o samym finale, który przy okazji też jest po prostu perfekcyjny).