autor: Daniel Stroński
Sen o Heroes of Might and Magic 8 – marzymy o powrocie HoMM
Ubisoft wyraźnie nie ma pomysłu na kontynuowanie serii Heroes of Might and Magic, a gracze nie potrafią znieść najmniejszych odchyłów od kultowej „trójki” w nowych odsłonach. Czy jest szansa, że kiedykolwiek pojawi się ósma część Hirołsów?
Spis treści
Parę miesięcy temu świętowaliśmy 20-lecie gry Heroes of Might and Magic III – niedoścignionego ideału z gatunku turowych strategii, który mimo dwóch dekad na karku wciąż zachwyca. Kult trzecich Heroesów pociąga jednak za sobą skutki zbliżone trochę do działania miecza obosiecznego – z jednej strony aktywna społeczność nie przestaje organizować turniejów ani tworzyć kolejnych map, z drugiej nie pozwala to nowym częściom serii rozwinąć skrzydeł. Niewolnicy „trójki” zżyli się z nią tak bardzo, że nie chcą zaakceptować jakichkolwiek zmian naruszających status quo i mechanikę, na której się wychowywali. Inna sprawa, że proces produkcji ostatnich odsłon był przyspieszany i trafiły one na rynek niedokończone...
MISTRZOSTWA POLSKI
O turniejach w Heroes of Might and Magic III piszemy nie ot tak sobie. Właśnie rozgrywane są mistrzostwa Polski. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej, zapraszamy na oficjalną stronę projektu.
Sequel, który nigdy nie powstanie
Prawa do marki posiada obecnie francuski wydawca Ubisoft, który każdą kolejną część Heroesów (koncern wydał odsłony V, VI i VII) zleca różnym studiom. Studia te albo nie miały pomysłu na rozwój serii, albo bały się za bardzo odejść od ukochanego przez fanów oryginału z rzymską trójką w tytule. Nie ma też co czekać na dewelopera mesjasza, który powróci w chwale. Zespół, który tworzył HoMM3, już nie istnieje. Poza tym ekipa Van Caneghema zdążyła wydać powszechnie znienawidzoną czwartą odsłonę cyklu. „Czwórka” jest jak pizza z ananasem – ma swoich fanów i być może nie jest taka zła, ale biada temu, kto postawi ją w jednym rzędzie z prawdziwymi pizzami!
Skoro sami ojcowie sukcesu zawiedli w kwestii zmiany sprawdzonej formuły, to jak ma to zrobić ktoś z zewnątrz? Pewnie dlatego każde nowe Heroesy kurczowo trzymają się bezpiecznego powielania schematów, co w porównaniu z dopracowanym i wymuskanym HoMM3 zawsze będzie wypadać blado. Czyli zmieniać nie wolno, kopiować nie warto – jedynym wyjściem był remaster... ale i w tym przypadku pokpiono sprawę.
„Odświeżona” wersja HoMM3 dobitnie pokazuje, jak bardzo Francuzów nie obchodzi ta marka. Wszystko, co dostaliśmy, to podbicie rozdzielczości, taki płatny mod HD do gry, której stylowa oprawa i tak praktycznie się nie zestarzała. Nie pokuszono się nawet o dołączenie obu dodatków do owego remastera. Z biznesowego punktu widzenia Ubisoft powinien dać sobie spokój. Drugie odświeżenie tytułu nie przejdzie (przynajmniej nie tak szybko po wydaniu poprzedniego), nowe części nie dostają wysokich not, a znalezienie odpowiedniego zespołu okazuje się niełatwe. Z tematem zmierzyły się już studia Nival, Black Hole oraz Limbic i żadne z nich nie było w stanie w pełni zadowolić społeczności. I tak sympatycy „trójki” chyba pozostaną już na zawsze ze swoją wersją z 1999 roku, co najwyżej uzupełnioną o fanowskie mody.
Załóżmy jednak, że miałoby powstać (a może już powstaje?) Heroes of Might and Magic VIII. Czym mogłoby być, co chcielibyśmy zobaczyć, a czego się obawiamy? Zaplanujmy zwycięską formułę na (uwaga, bluźnię!) restart serii.
Historyczny recykling
Zacznijmy od pozornie najmniej istotnego elementu, czyli fabuły. Tło historyczne Heroesów nigdy nie było na pierwszym planie, a nazwy własne, takie jak Erathia, Roland Ironfist czy król Enroth, kojarzymy na zasadzie, że coś tam dzwoni, ale nie wiadomo, w którym kościele. W naszej hipotetycznej „ósemce” powinniśmy pozostać przy najbardziej znanych bohaterach i miejscach z pierwszych części, zachowując ich cechy charakterystyczne, ale wymyślić całą historię na nowo, ignorując fakty z dotychczasowego lore na rzecz wciągającej i spójnej fabuły.
Dla osób śledzących historię HoMM od lat może to brzmieć jak profanacja, jednak patrząc chociażby na branżę komiksową, widzimy, że tego typu zabiegi pozwalają na większą wolność twórczą i czynią dane dzieło bardziej przystępnym dla nowych odbiorców. Byle tylko oprzeć wszystko na klasycznych zamkach i najważniejszych postaciach z trzeciej części. Wieloletni weterani serii, którzy nigdy wcześniej nie przejmowali się trybem kampanii, mogliby w ten sposób zainteresować się mgliście kojarzonymi postaciami i miejscami, a jak przekonaliśmy się już nieraz – granie na nostalgii działa. Za to pretekstowa kampania jako dwugodzinny samouczek nie jest drogą do jakiegokolwiek sukcesu.