Nowy reżyser = dużo zmian. Resident Evil: Apocalypse - recenzja filmu
Spis treści
Nowy reżyser = dużo zmian
Sama Alice (w tej roli ponownie Milla Jovovich) dołącza do wydarzeń nieco później. Scena ta pojawiła się już w pierwszej części, tym razem oglądamy jednak pełne rozwinięcie. Główna bohaterka budzi się na stole operacyjnym w jednym ze szpitali znajdujących się w Raccoon City. Swoją drogą dziwne jest to, iż tak bogata korporacja, jaką niewątpliwie jest Umbrella, nie posiada własnych obiektów tego typu, aczkolwiek może to wiązać się z próbą przetestowania nowych możliwości głównej bohaterki (o nich nieco później :-)). Alice bardzo szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości, co niektórych z Was z pewnością może denerwować. W pierwszym filmie przez długi czas odgrywała rolę przestraszonej i niezbyt zorientowanej w sytuacji młodej kobiety, w dwójce praktycznie od razu przystępuje do akcji. Obietnice odnośnie większego powiązania z grami z serii Resident Evil znalazły natomiast swoje odzwierciedlenie w dwójce pozostałych bohaterów. Zarówno Jill Valentine (Sienna Guillory) jak i Carlos Oliviera (Oded Fehr) powinni być dobrze znani sympatykom survival-horrorów wydawanych przez Capcom. Szkoda tylko, iż są to typowe postaci drugoplanowe i od pewnego momentu spełniają jedynie funkcję sprawnie wkomponowanego „tła”. Inne powiązania widać też na przykładzie walk oddziałów antyterrorystycznych z przeważającymi siłami nieumarłych. W szczególności mam tu na myśli intro trzeciej części komputerowego Resident Evila. Posterunek policji powinien być dobrze znany miłośnikom elektronicznych „Residentów”.
Nie chcąc zbytnio spoilerować, dodam tylko, iż fabuła drugiej części filmu opiera się w głównej mierze na próbach opuszczenia niezbyt przyjaznej mieściny. Głównym bohaterom pomaga pracujący dla Umbrelli niepełnosprawny doktor Charles Ashford (Jared Harris), który w zamian za uratowanie znajdującej się jeszcze w Raccoon City córki ma zamiar wskazać ocalałym drogę ucieczki. Pierwszy Resident Evil wyreżyserowany został przez Paula W.S. Andersona, człowieka, który w przeszłości nakręcił całkiem przyzwoitego Mortal Kombata. W przypadku sequela mamy jednak do czynienia ze zmianą, miejsce Andersona zajął bowiem niedoświadczony Alexander Witt. Poprzedni reżyser zajął się jedynie przygotowaniem scenariusza do filmu. Wielu osobom nie podobała się ta zmiana i trzeba przyznać, iż ich obawy były całkiem słuszne. W moim przekonaniu Witt nie udźwignął ciężaru produkcji. Przede wszystkim, film sprawia wrażenie drastycznie skróconego, przy czym po części może to być „zasługą” samego scenariusza. Reżyser nie mógł dopuścić do sytuacji, w której przez połowę filmu toczyłyby się nieustanne walki z nieumarłymi. |