Dead by Daylight – ja, morderca i ja. Survivale, czyli 7 gier, w których trudno przeżyć
Spis treści
Dead by Daylight – ja, morderca i ja
No dobra, podczas naszej wycieczki zostaliśmy barbarzyńcą, trafiliśmy do lasu, straciliśmy jednego towarzysza oraz poznaliśmy prawdziwą naturę ludzi. Nasza podróż powoli dobiega końca, dlatego wystawię Was na najcięższą próbę – postarajcie się uciec z puszczy, wiedząc, że gdzieś wśród drzew czai się morderca.
Dead by Daylight zrywa z typowym schematem survivali, dorzucając do gatunku mechanikę sieciowego horroru. Czterech graczy wciela się w ludzi, którzy uniknęli katastrofy. Piąty zawodnik z kolei stara się ich zabić. Brzmi ciekawie? To teraz dodajcie do tego fakt, że morderca jest nadludzko silny oraz posiada ciekawe umiejętności (w zależności od wybranej postaci). Ocaleni z kolei nie wiedzą, z kim mają do czynienia.
Pomysł na rozgrywkę zmuszającą cztery obce osoby do współpracy jest nadzwyczaj intrygujący. Ponadto dostępne postacie mają odmienne cechy charakterystyczne, więc warto wybierać ostrożnie. Do tego bezpośrednia walka z zabójcą nie ma sensu – jest on o wiele silniejszy od pozostałych uczestników gry. Zmusza to ocalałych, by kombinowali i wykorzystywali topografię okolicy. Czy wspomniałem już, że mapa jest generowana losowo, zatem nie ma możliwości zapamiętania, gdzie znajdują się najważniejsze obiekty?
Cel jest prosty. Czterech graczy musi postarać się przeżyć, a zabójca planuje dla nich coś zupełnie przeciwnego. Nie ma przy tym znaczenia, czy ocaleje jedna osoba, czy wszystkie. Oznacza to, że zawodnicy mogą się zdradzać lub współpracować – wybór należy do nich. Ważne jest, by uciec z terenów łowieckich przeciwnika, zanim ten nas dorwie. Spróbujcie jednak sami naprawić zepsute generatory, gdy czujecie na plecach oddech mordercy.
Logiczne wydawać by się mogło, że gracze powinni współpracować. Twórcy wprowadzili jednak system rozwoju sterowanej postaci, dla której odblokowujemy nowe rzeczy, jeśli przetrwamy. Nie dziwi zatem, że w pewnym momencie każdy zaczyna liczyć jedynie na siebie. Zabójca również nie odpuszcza, bowiem za skuteczne likwidacje na jego koncie pojawiają się nagrody.
Wszystko brzmi wspaniale, jednak pewien kłopot stwarzają serwery gry, a właściwie ich brak. Każda runda „hostowana” jest przez mordercę, co oznacza, że osoby o słabym łączu utrudnią rozgrywkę pozostałej czwórce. Do tego społeczność narzeka na brak nowych trybów czy nienaprawianie błędów – przyznaję, że po kilku godzinach daje się we znaki pewna powtarzalność i gra się schematycznie. Problematyczna wydaje się też kwestia losowego dobierania uczestników zabawy. Nie zawsze mamy gwarancję, że zagramy ze znajomym.
To jest survival dla Ciebie, jeśli:
- polowanie na ludzi sprawia Ci przyjemność;
- skromny crafting nie jest problemem;
- lubisz uciekać oraz głośno krzyczeć.