Akaneiro, czyli zmarnowany potencjał. Nie tylko Diablo III i Path of Exile - na jakie gry hack and slash warto czekać w tym roku?
Spis treści
Akaneiro, czyli zmarnowany potencjał
Kiedy pierwszy raz usłyszałem o Akaneiro: Demon Hunters, produkcji chińskiego studia Spicy Horse, ucieszyłem się. Bo czemu nie miałoby się to udać? Porządna rąbanka z minimalistyczną mechaniką, utrzymana w ciekawym, „niby-azjatyckim” (ni to Chiny, ni Japonia) klimacie – aż chciałoby się zagrać. Podobnie pomyślało też wiele innych osób, gdyż projekt przedstawiony na Kickstarterze zebrał ostatecznie ponad 200 tysięcy dolarów.
Najpierw kilka słów o oprawie audiowizualnej. Z jednej strony jest ona klimatyczna – brzdąkające w tle instrumenty szybko wprowadzają nas we właściwą, orientalną atmosferę. Ciekawie wyglądają też projekty postaci i świata gry, będące czymś w rodzaju połączenia rysunków 2D z trójwymiarem. Tym co ujmuje w Akaneiro jest faktyczne dopasowanie gry do jej casualowego charakteru. Intuicyjny w teorii mechanizm bojowy, możliwość sprzedawania „znajdziek” prosto z plecaka, nieskomplikowany rozwój postaci pozwalają nam zgadnąć, że mamy do czynienia z produkcją przeglądarkową. A takie podejście nie musi samo w sobie być złe. Niestety, niska rozdzielczość tekstur w połączeniu ze słabą pracą kamery psują cały efekt. Nie pomaga również toporny w praktyce system walki – element przecież tak ważny w hack and slashach.
Akaneiro nie jest produkcją fatalną; wyobrażam sobie, że przy mocnym zaangażowaniu zespołu mógłby wyjść z tego ostatecznie całkiem przyjemny hack’n’slash, Cóż jednak z tego, skoro studio Spicy Horse straciło na produkcji ponad 1,5 mln dolarów, a w związku z tym obcięło liczbę osób pracujących nad projektem z siedemnastu do raptem dwóch. W tej sytuacji należy spodziewać się raczej śmierci tego ciekawego pomysłu. Szkoda, bo po średniodrobnym Throne of Darkness, będącym przed laty samurajską konkurencją dla Diablo II, Akaneiro okazało się kolejną rąbanką w klimatach dalekowschodnich, która zawiodła oczekiwania.