Dishonored – miejsce nr 9. GRY DEKADY. CZĘŚĆ 3. – ranking redakcji
Spis treści
Dishonored – miejsce nr 9
- Gatunek: skradanka
- Data premiery: październik 2012
- Platformy: PC, PS4, XOne, PS3, X360
DLACZEGO W TĘ GRĘ PO PROSTU TRZEBA ZAGRAĆ?
W Dishonored trzeba zagrać, ponieważ ta produkcja oddaje do dyspozycji gracza więcej, niż można by marzyć: unikatową wizję artystyczną, okrutnie (niekiedy dosłownie) satysfakcjonujący gameplay i pełną swobodę działania, która przekłada się na realne konsekwencje w mrokach miasta Dunwall.
Karol Ryka
Ta dekada to tryumf skradanek. I nie chodzi wcale o to, że gatunek ten nagle stał się megapopularny czy dostaliśmy więcej niż zazwyczaj wybitnych jego przedstawicieli (acz w tej kwestii powodów do narzekań raczej nie ma). Nie, skradanki porządziły, gdyż niepostrzeżenie zakradły się do mainstreamu i stały nieodłączną częścią typowych gier akcji. Tomb Raider, Assassin’s Creed, Spider-Man, Horizon Zero Dawn, Ghost of Tsushima – to tylko niewielka część tytułów z głównego nurtu, które mimo nastawienia na akcję pozwalały (a niejednokrotnie wręcz tego od nas wymagały) na taktyczne planowanie i metodyczne eliminowanie wrogów jednego po drugim bez niepotrzebnego hałasu.
Na szczęście trend ten nie doprowadził do całkowitego wchłonięcia skradanek przez popularniejszy gatunek. Właściwie to wręcz przeciwnie, zainteresował nimi szersze grono, umożliwiając zaistnienie zupełnie nowemu, wysokobudżetowemu przedstawicielowi tego typu gier. Dishonored zaatakowało z cienia i bez większych problemów zdołało zaskoczyć oraz zrzucić z tronu serię, z której najwięcej czerpało, czyli Thiefa. Poprzedni król próbował bronić się czwartą odsłoną, ale ta zwyczajnie nie wytrzymywała porównań z młodszym, silniejszym konkurentem.
Fascynująco nakreślony świat gry mieszał estetykę steampunku i naleciałości z epoki wiktoriańskiej, serwując wciągającą opowieść o zemście i dworskich intrygach. Mechanika zabawy opierała się na interesujących mocach protagonisty, pozwalających na przykład opętywać wybrane cele czy teleportować się na niewielką odległość. Świetne wrażenie robiły też misje, dające dużą swobodę w kwestii podejścia do realizacji zadań – mogliśmy przemykać niczym cień wśród strażników, systematycznie i cicho likwidować kolejnych oponentów albo nawet decydować się na otwarty konflikt – mimo nastawienia na skradanie, nawet jako czysta zręcznościówka Dishonored wciąż potrafiło sprawiać frajdę dzięki supermocom.