Najlepsze filmy na podstawie gier, których się nie w wstydzimy
Filmowe wersje gier najczęściej kojarzą się w najlepszym wypadku z akceptowalnymi średniakami. Niektóre jednak, mimo miażdżącej krytyki kinomanów, podobają się graczom. Oto Top 10 najbardziej udanych filmowych adaptacji gier komputerowych.
Spis treści
Zrobienie filmu na podstawie popularnej gry komputerowej to dla wielu wytwórni kusząca wizja. Znana i lubiana marka, gotowe uniwersum, miliony fanów – co może pójść nie tak? Wiele, jak się okazuje, bo adaptacje gier utożsamiane są zwykle z marnymi produkcjami dla niewybrednego kinomana i z rozczarowaniem dla miłośnika danej gry. O powodach kiepskiej jakości filmów na podstawie gier można pisać dużo, ale w niniejszym tekście przyjrzymy się tym obrazom, którym jakoś udało się wzbudzić w odbiorcach bardziej pozytywne emocje.
Od razu zaznaczmy, że nie są to prawdziwie wybitne dzieła, bowiem na tle tego, co prezentują pozostałe tego typu adaptacje, nie tak trudno wyróżnić się na plus. Są to natomiast produkcje, w których czuć klimat gry, które nieźle się ogląda albo które pomysłowo wykorzystały bohaterów znanych wcześniej z interaktywnej rozrywki. Oto dziesięć filmów na podstawie gier dających się obejrzeć bez uczucia zażenowania.
Mortal Kombat
- Co to: miażdżący wszystko muzyczny temat przewodni z małym dodatkiem turnieju sztuk walki
- Box office: 122,1 mln $
- Rok produkcji: 1995
- Oceny: 47% (58% od użytkowników) Rotten Tomatoes, 58/100 (84/100 od użytkowników) Metacritic
- Gdzie obejrzeć: DVD
Moooortal Kooombat!!! Chyba trudno zaprzeczyć, że ten nagrany przez dwóch Belgów niezwykle energetyczny utwór techno nie tylko mocno pomógł w promocji filmu, ale i w samym odbiorze dzieła Paula W. S. Andersona. Krótka sekwencja z tą muzyką pozwala zupełnie zapomnieć o takim sobie scenariuszu i słabych dialogach. Mortal Kombat to jednak przykład filmu, który mimo swojej średniej jakości trafił w punkt tam, gdzie powinien, czyli spodobał się fanom gry.
Reżyser (później związany na stałe z marką Resident Evil) sprawnie wykorzystał motywy znane z „filmu kung-fu wszech czasów”, czyli Wejścia smoka. Podróż łodzią na egzotyczną wyspę, by wziąć udział w turnieju walk, prastara świątynia, mnisi – wszystko to sprawdziło się także z małą domieszką fantasy. A bohaterowie, choć nie wspięli się na wyżyny aktorskiego rzemiosła, całkiem nieźle pasowali do postaci znanych z gry. Dziś Mortal Kombat cechuje ten kiczowaty urok charakterystyczny dla filmów akcji zarejestrowanych na kasetach VHS i z upływem lat ogląda się ów obraz coraz przyjemniej.