Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 4 maja 2015, 15:27

Star Wars: Force Commander (2000). Najgorsze gry ze świata Star Wars

Spis treści

Star Wars: Force Commander (2000)

Wydawać by się mogło, że Star Wars to wymarzony świat dla gry strategicznej – są tu armie, wielkie bitwy i zróżnicowane jednostki bojowe. Tymczasem doczekaliśmy się zaledwie czterech „dużych” produkcji tego typu... i tylko połowę z nich można polecić komputerowym strategom z ręką na sercu. Wprawdzie gra Star Wars: Force Commander – druga próba stawienia czoła wspomnianemu gatunkowi, podjęta przez nieznane z żadnego innego produktu studio Ronin Entertainment we współpracy z LucasArts – może nie zasługuje na całkowite „wymazanie z kart historii”, bo zdobyła garść fanów, ale z pewnością okazała się daleka od spełnienia marzeń entuzjastów Gwiezdnych wojen o ruszeniu na podbój galaktyki na czele armii.

Mamy tu do czynienia z klasycznym RTS-em z akcją pokazaną w pełnych trzech wymiarach. Wydarzenia rozgrywają się na przestrzeni całej starej trylogii... i paradoksalnie fabuła stanowi bodaj najciekawszą część gry. Oto wcielamy się w Brenna Tantora – młodego, ale dobrze rokującego oficera marynarki Imperium. Pniemy się po szczeblach kariery w służbie Palpatine’a, biorąc udział w kolejnych operacjach przeciwko Rebelii... do czasu, aż protagonista odkrywa prawdziwe oblicze swoich mocodawców i z wątkiem osobistym w tle przechodzi na stronę niedawnych wrogów. Ciekawy był też pomysł na mechanikę, zastępującą tradycyjne surowce (i ich zastosowania) punktami dowodzenia, które zdobywało się za przeprowadzanie wszelkich działań o znaczeniu strategicznym.

Niestety, wszystko, co dobre w sferze koncepcyjnej, zostało położone przez niechlujne wykonanie. Począwszy od niewygodnego interfejsu i sterowania po kretyńską sztuczną inteligencję jednostek, wymagającą nieustannego klikania (podczas bitew osiągającego wręcz szaleńcze tempo). Nawet grafika była brzydka jak na swoje czasy, więc i o napawaniu oczu widokami nie mogło być mowy. Słowem, porażka prawie na całej linii... Na szczęście dziś miłośnicy gwiezdnowojennych RTS-ów zawsze mogą sięgnąć po świetne Empire at War z 2006 roku albo starsze o pięć lat Galactic Battlegrounds.

Krzysztof Mysiak

Krzysztof Mysiak

Z GRYOnline.pl związany od 2013 roku, najpierw jako współpracownik, a od 2017 roku – członek redakcji, znany także jako Draug. Obecnie szef Encyklopedii Gier. Zainteresowanie elektroniczną rozrywką rozpalił w nim starszy brat – kolekcjoner gier i gracz. Zdobył wykształcenie bibliotekarza/infobrokera – ale nie poszedł w ślady Deckarda Caina czy Handlarza Cieni. Zanim w 2020 roku przeniósł się z Krakowa do Poznania, zdążył zostać zapamiętany z bywania na tolkienowskich konwentach, posiadania Subaru Imprezy i wywijania mieczem na firmowym parkingu.

więcej

Gdzie jest KotOR 3? Gwiezdne wojny wciąż nie mogą poradzić sobie z klątwą
Gdzie jest KotOR 3? Gwiezdne wojny wciąż nie mogą poradzić sobie z klątwą

Po skasowaniu kolejnej gry z uniwersum Gwiezdnych wojen tłumy chwyciły za pochodnie i ruszyły na siedzibę EA. Ale choć „Elektronicy” mają sporo za uszami, kłopoty tej marki w świecie gier trwają znacznie dłużej.

Pechowe Gwiezdne wrota – gdzie się podziały dobre gry z uniwersum?
Pechowe Gwiezdne wrota – gdzie się podziały dobre gry z uniwersum?

Marka Gwiezdne wrota wydawała się mieć wszystko, co potrzebne do stworzenia świetnej gry science-fiction. Dlaczego więc nie ma dobrych tytułów opartych na przygodach zespołu SG-1 i czy istnieje jakakolwiek szansa na zmianę tej sytuacji w przyszłości?