autor: Michał Włóczko
Pechowe Gwiezdne wrota – gdzie się podziały dobre gry z uniwersum?
Marka Gwiezdne wrota wydawała się mieć wszystko, co potrzebne do stworzenia świetnej gry science-fiction. Dlaczego więc nie ma dobrych tytułów opartych na przygodach zespołu SG-1 i czy istnieje jakakolwiek szansa na zmianę tej sytuacji w przyszłości?
Spis treści
Tunele czasoprzestrzenne pozwalające podróżować na inne planety? Są. Potężni obcy starający się doszczętnie zniszczyć naszą cywilizację? Są. I w końcu: przypadające do gustu postacie i ekscytująca opowieść, która wciąga fanów bez reszty? Też są! Więc co mogło pójść nie tak w przypadku gier wideo opartych na tak silnej marce? Przykład Gwiezdnych wrót pokazuje, że w sumie wszystko.
Dawno, dawno temu w od... A nie. Przepraszam. Egipt, 1920 r.
W 1994 roku fani fantastyki naukowej z całego świata mieli okazję obejrzeć wyreżyserowany przez Rolanda Emmericha film Gwiezdne wrota. Przedstawia on historię pradawnego artefaktu odkrytego w Egipcie. Ów artefakt stanowił zagadkę dla naukowców przez prawie 100 lat. Jak się okazało, tajemniczy obiekt to tak naprawdę jedno z licznych gwiezdnych wrót, które zostały rozsiane po całej galaktyce, pozwalając ich twórcom (i wielu po nich) podróżować pomiędzy niezliczonymi światami.
Film stał się na tyle popularny, że posłużył jako materiał bazowy dla serialu telewizyjnego pod tytułem Gwiezdne wrota SG-1. Serial skupiał się na grupie żołnierzy i naukowców, którzy używali gwiezdnych wrót na Ziemi do podróżowania w najodleglejsze zakątki galaktyki celem odkrycia dawno zapomnianych cywilizacji. Podczas swoich rozlicznych przygód główni bohaterowie musieli zmierzyć się z zagrożeniem w formie obcych ras, takich jak Goa’uld oraz Ori, i odkryć pochodzenie homo sapiens. Ostatni aspekt stał się podstawą fabularną dla osobnego serialu, a mianowicie Gwiezdne wrota: Atlantyda. Co więcej, powstał jeszcze jeden serial (Gwiezdne wrota: Universe). I w tym momencie coś zaczęło się psuć, a po dwóch sezonach Universe został zdjęty z anteny. Szkoda.
Zróbmy z tego grę!
Ktoś mógłby pomyśleć, że konwencja wypracowana przez film i seriale telewizyjne idealnie nadaje się do wykorzystania w postaci gier wideo. Pozwólcie, że pominę wszystkie pozycje pinballo- i tetrisopodobne, które zawierały wyłącznie grafiki z seriali. Fani chcieli (i, mam nadzieję, nadal chcą) znacznie więcej! Wyobraźcie sobie na przykład pierwszoosobową strzelankę (FPS), w której możecie przywdziać kultowy mundur z przepiękną naszywką „SG-1” na ramieniu i przejść przez gwiezdne wrota, aby wykonywać liczne misje mające na celu uratowanie naszej planety i odkrycie zagadek w odległych regionach kosmosu. Deweloperzy ze studia Perception Pty mieli taki właśnie pomysł i szybko rozpoczęli prace nad swoją grą.
Fani z całego świata wstrzymywali oddech w oczekiwaniu na premierę, a studio podsycało apetyty, publikując rysunki koncepcyjne, galerie zrzutów z rozgrywki, trójwymiarowe modele postaci i inne elementy związane ze Stargate SG-1: The Alliance. Gra miała skupiać się na tytułowym sojuszu pomiędzy władcą systemu Anubisem z rasy Goa’uld a Haakena - przedstawicielem zupełnie nowej rasy, wymyślonej wyłącznie na potrzeby gry. Niestety, w 2005 roku prace zostały wstrzymane, a sam projekt skasowany. W związku z niejasną sytuacją praw licencyjnych produkcja ta nie zostanie już ukończona. Szkoda. Znowu.
Jako że gra FPS w uniwersum Gwiezdnych wrót spaliła na panewce, może MMORPG byłoby dobrym pomysłem? Podróżowanie pomiędzy niezliczonymi planetami, walczenie z obcymi, tworzenie sojuszy i zanurzenie się w klimat jeszcze lepiej odwzorowany niż w jakiejkolwiek grze liniowej. Stargate Worlds niosło ze sobą obietnicę tego wszystkiego. Pomyślmy... Trzecioosobowa gra akcji, w której można wskoczyć w sam środek wojny międzygwiezdnej toczącej się pomiędzy takimi rasami jak Tok’ra, Asgard i Goa’uld, spotkać innych fanów Gwiezdnych wrót i (znowu) nosić na ramieniu tę charakterystyczną naszywkę? Wchodzę w to! Niemal każdy fan marki oczekiwał z niecierpliwością premiery tego tytułu. Po skasowaniu Stargate SG-1: The Alliance nic nie miało prawa pójść nie tak, prawda?
Ponownie marka Gwiezdnych wrót została pozbawiona przyzwoitej gry wideo. Tym razem powód był zupełnie inny – były prezes Cheyenne Mountain Entertainment (odpowiedzialnego za tę produkcję) uczestniczył podobno w nielegalnych przedsięwzięciach, które doprowadziły do bankructwa firmy w 2010 roku. Podwójna szkoda. Panowie, serio...?