autor: Krzysztof Chomicki
2. Star Wars: Jedi Knight. LucasArts w rękach Myszki Miki – jakie gry powinien wskrzesić Disney?
Spis treści
2. Star Wars: Jedi Knight
Większość naszych Czytelników miała prawdopodobnie styczność z nowszymi odsłonami serii Jedi Knight, ale bardzo możliwe, że nie każdy świadom jest jej początków, jako że historia cyklu (przynajmniej pod względem nazewnictwa) okazuje się dość pogmatwana i sięga jeszcze połowy lat 90.
Wszystko zaczęło się od Star Wars: Dark Forces, będącego w zasadzie kreatywnym rozwinięciem Dooma, osadzonym w niezmiennie popularnym uniwersum Gwiezdnych wojen. W strzelance tej wcielaliśmy się Kyle’a Katarna, najemnika na usługach Rebeliantów, który na stałe zapisał się w rozszerzonym uniwersum (dla przykładu pojawia się on chociażby w otwierającym ranking Empire at War). Dwa lata później, w 1997 roku, Kyle powrócił – tym razem już jako Jedi, co zaowocowało jakże chwytliwym tytułem Star Wars: Jedi Knight – Dark Forces II oraz połączeniem klasycznej FPS-owej mechaniki z wywijaniem mieczem świetlnym w widoku TPP.
Po dłuższej przerwie LucasArts powierzyło markę zewnętrznemu studiu – Raven Software, które w 2002 stworzyło znane zapewne większości Star Wars: Jedi Knight II – Jedi Outcast, gubiąc gdzieś przy okazji człon Dark Forces. Zaledwie rok później ukazało się Star Wars: Jedi Knight – Jedi Academy, które tym razem postanowiło pozbyć się numerka w tytule, co akurat było o tyle uzasadnione, że nie kierowaliśmy już zasłużonym Kyle’em Katarnem, a stworzonym przez siebie adeptem Jedi o imieniu Jaden, który dzięki takiemu bezpłciowemu mianu mógł być zarówno mężczyzną, jak i kobietą.
Niestety, po Jedi Academy słuch o cyklu zaginął – LucasArts wolało inwestować w bardziej prymitywne, ale też niezwykle zyskowne The Force Unleashed, Raven Software zaś wyprodukowało kilka tytułów osadzonych w uniwersum Marvela oraz kontynuacje hitów ze stajni id Software: Quake’a 4 i Wolfensteina.
W nazewnictwie serii nie pogubili się jeszcze Czarny, DogGhost, fsm i eJay.