autor: Michał Jodłowski
Kup pan kota w worku. Czy pre-ordery szkodzą grom i graczom?
Spis treści
Kup pan kota w worku
Trudno się dziwić wydawcom i współpracującym z nimi sklepom – zamówienie przedpremierowe to praktycznie pewniak. Jednak kiedy korzyść z obopólnej stała się jednostronna, konieczne było stworzenie iluzji, że graczowi również się to opłaca. Tym sposobem do preorderów i tzw. edycji dnia pierwszego zaczęto dołączać różne bonusy.
Choć zwykle nie sposób tego dowieść, intuicja i znajomość najprostszych mechanizmów rynku, takich jak chociażby optymalizacja kosztów, podpowiadają, że mamy raczej do czynienia z pozbawianiem zawartości późniejszych wydań. Wycięcie kilku elementów i wyeksponowanie ich w postaci ekskluzywnych bonusów oszczędza czas i pieniądze, które inaczej trzeba by przeznaczyć na przyszykowanie prawdziwie wyłącznej zawartości dla poszczególnych, często bardzo licznych edycji.
W ostatnich latach w roli zachęty pojawił się dodatkowo gwarantowany dostęp do zamkniętych beta-testów. Pośrednio sprzedawanie graczom dostępu do niekompletnego i zwykle niezbyt sprawnego produktu to również nic innego jak optymalizacja kosztów. Tym sposobem deweloper może lepiej przygotować grę do otwartej bety (!) i/lub premiery. Stworzenie darmowej wersji demo wbrew pozorom wymaga więcej wysiłku i przynosi mniej korzyści przy wyższych nakładach finansowych.
Bonusy uzależnione od liczby preorderów, zerowa transparentność akcji – co mogło pójść nie tak? Square Enix musiało mieć naprawdę niskie mniemanie o swoich klientach, wpadając na ten pomysł.
Co z powyższego mają gracze? Teoretycznie okazję do przetestowania danego tytułu. Wyobraźmy sobie jednak, że rozważając zakup samochodu w salonie, musimy wpłacić zaliczkę, aby udać się na jazdę próbną, która za kilka miesięcy stanie się darmowa. Co więcej, testowane auto jest wybrakowane i zwykle ma problemy techniczne. Beznadziejny interes, nieprawdaż?
Augment Your Pre-Order
W 2015 roku, przed premierą gry Deus Ex: Rozłam ludzkości, rozpoczęto akcję Augment Your Pre-Order, polegającą na odblokowywaniu kolejnych poziomów preorderowych bonusów w oparciu o niejawną liczbę złożonych zamówień. Na trzech poziomach gracze mogli wybrać jedną z dwóch lub trzech cyfrowych nagród do swojego egzemplarza. Na trzecim mieli dostać „dodatkową” misję (w rzeczywistości wyglądającą na żywcem wyciętą z podstawki), zaś najwyższy poziom zakładał otrzymanie gry Deus Ex: Rozłam ludzkości cztery dni wcześniej.
Akcja skończyła się porażką ze względu na krytykę i prawdopodobnie słaby odzew pieniężny ze strony graczy. Square Enix wycofało się ze swojego pomysłu i w ramach rekompensaty dołączyło wszystkie przewidziane w Augment Your Pre-Order bonusy do wszystkich zamówień przedpremierowych i edycji dnia pierwszego. Z czasem trafiły też one do wszystkich posiadaczy gry, co potwierdziło ich rzekomą – jak się okazało – ekskluzywność.
The Last Guardian
The Last Guardian to pozycja, która w produkcji spędziła prawie dekadę. Na rynku zadebiutowała w grudniu 2016 roku, choć preordery przyjmowano już kilka lat wcześniej. Popularny youtuber PewDiePie w jednym ze swoich filmów zdradził, że swój egzemplarz The Last Guardian zamówił przedpremierowo w sklepie sieci GameStop w Goteborgu w 2010 roku. Zanim zagrał w The Last Guardian, zdążył założyć kanał na YouTubie, wyprowadzić się do Anglii i zdobyć kilkadziesiąt milionów subskrybentów. Co najlepsze, salon GameStopu, gdzie PewDiePie zostawił zaliczkę, został zamknięty, zanim rzeczona gra pojawiła się na rynku.
No Man’s Sky
Złożonych obietnic i materiałów promocyjnych dotyczących No Man’s Sky nie powstydziłby się sam Peter Molyneux. Tego, co ostatecznie trafiło do graczy, studio Hello Games powinno się jednak wstydzić. Niezadowolenie graczy znalazło odzwierciedlenie m.in. w dziesiątkach tysięcy negatywnych recenzji na Steamie oraz zgłoszeniach fałszywej reklamy do Advertising Standards Authority, brytyjskiej organizacji zajmującej się monitorowaniem przestrzegania standardów uczciwości w marketingu. Nawiasem mówiąc, ASA nie stwierdziło nieprawidłowości w promocji No Man’s Sky.
Wściekłość graczy wynikała z długiej listy brakujących, a wcześniej obiecanych elementów, a także gorszej niż reklamowana jakości oprawy graficznej. Wiele obietnic i deklaracji padło z ust Seana Murraya, współzałożyciela Hello Games. Nieuczciwe jest jednak robienie z niego kozła ofiarnego, gdyż ani pozostali pracownicy studia, ani wydawca wersji na PlayStation 4, firma Sony, najwyraźniej nie przytemperowali fantazji rzeczonego projektanta, gdy ta ponosiła go w mediach.
W tym przypadku sprawdza się polskie przysłowie głoszące, że gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Jakież musiało być rozczarowanie graczy, którzy złożyli na No Man’s Sky zamówienia przedpremierowe i z wypiekami na twarzy oczekiwali produktu, jakiego w rzeczywistości nie otrzymali.
Bullshot to połączenie angielskich słów „bullshit” i „screenshot”, oznaczające upiększanie materiałów promocyjnych w sposób, który wywołuje wrażenie, że gra stoi na wyższym poziomie technicznym bądź artystycznym. Bullshoty niezaprzeczalnie są przypadkiem nieuczciwych, choć niekoniecznie karalnych, praktyk marketingowych.