Karolina „Ikazuchi” Złamańczuk – ta od Facebooka. Hobby pracowników GRYOnline.pl
Spis treści
Karolina „Ikazuchi” Złamańczuk – ta od Facebooka
Karolina przyszła do nas na pół roku przed pojawieniem się COVID-u na świecie – wystarczyło, aby wprowadzić do redakcji odrobinę polotu i finezji. W czasach, gdy jeszcze każdego dnia uprawialiśmy survival w krakowskich autobusach i tramwajach, aby dojechać do pracy, z Karoliną widywałem się codziennie, bo w pracy jej biurko stoi obok mojego. Niefortunne to ułożenie, bo usiadła między mną a UV-em, z którym toczę wieczne wojny o życie, twórczość, muzykę, lifestyle i powietrze.
Karolina zajmuje się u nas wszelkimi socialami – to ona najczęściej odpowiada Wam na Facebookach, Instagramach i Twitterach. Ma świetne oko do tematu i wie, co zrobić, aby wywołać dyskusję. I co zrobić, by uspokoić nastroje.
A po pracy, gdy nie chce jej się akurat grać, zajmuje się czymś, czego kiedyś uczyłem się w podstawówce i za co dostałem pierwszą w swoim życiu tróję. Mocno to przeżyłem – do tego stopnia, że za wszelkie późniejsze zadania domowe tego typu dostawałem piątki i szóstki (nie dlatego – jak sądził mój nauczyciel – że nagle mnie oświeciło i zostałem mistrzem rzemieślnictwa i artystycznej pracy, tylko dlatego, że robiła je za mnie moja mama – ale nie mówcie o tym mojemu nauczycielowi. Facet wierzył, że nie jestem przypadkiem beznadziejnym).
Oddam jednak głos Karolinie, bo ona najlepiej wytłumaczy Wam, czym może zajmować się człowiek pracujący w redakcji GRYOnline.pl po godzinach.
Gdyby to był konkurs na najnudniejsze hobby, to myślę, że miałabym spore szanse. Ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Otóż poza grami w wolnym czasie z chęcią zajmuję się dzierganiem i haftowaniem. I to nie tylko dlatego, by przetrwać zimę, bo myślę, że zamiast dziesięciu wykonanych przeze mnie szalików w zupełności wystarczyłby mi jeden. Po prostu jest to niezwykle odprężająca czynność.
Wszystko zaczęło się pewnego zimowego wieczoru, kiedy siedmioletnia Karolinka spędzała ferie u babci. Ta ostatnia chyba miała dość moich niekończących się zabaw, bo pewnego dnia stwierdziła, że nauczy mnie robić na szydełku. To niestety nie wyszło i po dziś dzień nie potrafię zrobić na nim najprostszej rzeczy, ale babcia nie poddała się i wyjęła druty. Po jakiejś godzinie nauki miała mnie z głowy na resztę ferii, a ja odkryłam coś, co od lat towarzyszy mi w długie zimowe wieczory. Pierwszy szalik, jaki zrobiłam, miał zawrotną długość czterech metrów – wszystko dlatego, że kiedy pojechałam do domu, uświadomiłam sobie, że babcia co prawda wprowadziła mnie w tajniki rękodzieła, ale zapomniała pokazać, jak kończy się taką robótkę, szalik więc wydłużał się niebezpiecznie aż do jej przyjazdu. Mój brat Piotrek dzielnie nosił tę abominację przez kilka lat, a ja – dzięki nieocenionej pomocy internetu – od tego czasu nie mam już na szczęście podobnych problemów.
Później z chęcią próbowałam innych dziedzin rękodzieła – od origami modułowego po lepienie z gliny. Ba, zrobiłam nawet tę figurkę z Unravel, którą widzicie na zdjęciu (nie muszę chyba dodawać, że ta gra o ludziku z włóczki z miejsca podbiła moje serce). I pewnego dnia, jakoś tak w podstawówce, przyszło haftowanie, które okazało się jeszcze bardziej relaksujące niż druty. Do tej pory pamiętam moją pierwszą ukończoną pracę – zimowy domek pokryty śniegiem i otoczony drzewami. Później przerzuciłam się na bardziej geekowskie wzory, ale cokolwiek by to nie było – po prostu sprawia mi przyjemność. Aktualnie pracuję (i chyba jeszcze długo będę pracować) nad reprodukcją obrazu Vincenta van Gogha o wielkości 40x60 cm. Może za kilkanaście miesięcy będę mogła powiesić ukończony obraz nad łóżkiem, bo wykonanie tak wielkiej pracy to dosłownie tysiące wyszytych krzyżyków. Zdecydowanie jest to więc hobby dla cierpliwych.
Wielkim plusem tego zajęcia jest to, że z łatwością można oddawać się mu podczas oglądania filmu czy serialu – nie trzeba aż tak się skupiać, jeśli już zna się podstawy. Tych spokojnie można nauczyć się w internecie, w którym – jak wiecie – jest wszystko. Polecam, jeśli potrzebujecie trochę się odmóżdżyć. A przy okazji będziecie mieć z tego ładny szaliczek albo ciepły kocyk – win-win!