Jaka przyszłość czeka Marvela po Avengers: Koniec gry?
Avengers: Koniec gry nie tylko zakończy wątek Thanosa i Rękawicy Nieskończoności, ale zamknie także istotny etap w historii kinowego uniwersum Marvela. Po tym filmie krajobraz kina superbohaterskiego ulegnie sporym zmianom.
Spis treści
Niebawem czeka nas – chyba nie przesadzę, tak ją nazywając – największa filmowa premiera roku, czyli Avengers: Koniec gry. Kinowe uniwersum Marvela w ciągu przeszło dziesięciu lat od swego poczęcia rozrosło się do niebotycznych rozmiarów, stając się popkulturowym fenomenem, który zmienił kształt kina rozrywkowego – to jemu zawdzięczamy nie tylko gigantyczną popularność filmów superbohaterskich, ale też trend tworzenia wielkich uniwersów łączących różne filmy w jedną większą całość.
Niedługo ten gigantyczny projekt dobiegnie końca. Avengers: Endgame ma być nie tylko wielkim finałem wątków budowanych od dekady w przeszło dwudziestu filmach i urwanych w dramatycznym momencie w ubiegłorocznym Avengers: Wojnie bez granic, ale także punktem zwrotnym dla całego Marvel Cinematic Universe. Kevin Feige (prezes Marvel Studios), Bob Iger (prezes Disneya) i aktorzy oraz reżyserzy związani z filmami wielokrotnie dawali do zrozumienia, że po Końcu gry zmieni się bardzo wiele i czeka nas „finał uniwersum Marvela, jakie znamy”.
Avengers: Koniec gry przyniesie coś, czego dotąd nie widzieliście w filmach superbohaterskich: finał. Pojawią się dwa różne okresy. Era przed filmem Avengers: Endgame i era po tym filmie. I będzie to wyglądać inaczej, niż ludzie oczekują.
Kevin Feige
Co to dokładnie znaczy? W tej kwestii wszyscy pozostają bardzo tajemniczy, zazdrośnie strzegąc sekretów fabularnych nadchodzącego filmu oraz tego, co czeka nas po nim. Kilka strzępów wiadomości do nas jednak dotarło i na ich podstawie, jak również wiedzy o tym, jakie filmy fazy czwartej zostały już potwierdzone, oraz historii komiksowych pierwowzorów możemy wysnuć pewne wnioski. A także trochę pozgadywać i pofantazjować.
Przekazanie pochodni
Najistotniejszą podpowiedzią co do przyszłości uniwersum Marvela jest informacja o tym, że kontrakty wielu istotnych aktorów się kończą – a oni sami w licznych wywiadach podkreślali, że powoli zaczynają być zmęczeni dziesięcioma latami grania tych samych postaci i zamierzają rozstać się z trykotami. Architekci kinowego uniwersum Marvela są tego świadomi, prawdopodobnie zgrali więc wszystko tak, by móc pożegnać przynajmniej część ikon w filmie Avengers: Endgame.
Aktorzy, którym kończą się kontrakty, to Robert Downey Jr. (filmowy Tony Stark / Iron Man), Chris Evans (Steve Rogers / Kapitan Ameryka), Chris Hemsworth (Thor), Michael Douglas (Hank Pym) i Gwyneth Paltrow (Pepper Potts). Część z nich zapewne podpisze nowe umowy i zobaczymy ich ponownie (jak chociażby Jeremy’ego Rennera, który jeszcze kilka dni temu także był wielką niewiadomą, ale świeżo ogłoszony serial o Hawkeye’u potwierdził, że to nie koniec jego przygód), ale dla części będzie to prawdopodobnie wielki finał.
Szczególnie niepewny zdaje się być los „wielkiej trójki” – Kapitana Ameryki, Thora i Iron Mana. To oni od samego początku byli filarami zespołu, żywymi ikonami Mścicieli. Stąd właśnie ich odejście i przekazanie pochodni kolejnym bohaterom – czy to poprzez dobrowolne przejście na emeryturę, czy w wyniku heroicznej śmierci w walce z Thanosem o przywrócenie życia połowie wszechświata – byłoby idealnym motywem, który symbolicznie oddzieliłby dawne uniwersum Marvela od tego, co nadejdzie.
O ile Chris Hemsworth w wywiadach wciąż wypowiada się entuzjastycznie o graniu Thora, tak Chris Evans i Robert Downey Jr. wykazywali już oznaki zmęczenia i chętnie skorzystaliby z okazji, by mocnym akcentem zakończyć swoją przygodę z tym światem. Pozycja filmowego uniwersum też już jest na tyle silna, że jego architekci mogą sobie pozwolić na pożegnanie trzech mocno rozpoznawalnych superherosów bez ryzyka – logo Marvela stało się tak mocną marką, że potrafi przyciągnąć do kin olbrzymie tłumy na adaptacje komiksów o postaciach, które wcześniej znali tylko najwięksi komiksowi entuzjaści. No przyznajcie się bez bicia – ilu z Was słyszało o Strażnikach Galaktyki i Czarnej Panterze, zanim ich przygody trafiły do kin?
Biorąc to wszystko pod uwagę, pożegnanie przynajmniej części tria Kapitan Ameryka, Thor, Iron Man – a najpewniej ich wszystkich – jest jedną z bardziej prawdopodobnych tez, jakie można wysnuć w związku z przyszłością kinowego uniwersum Marvela.
NAD CZYM NA PEWNO PRACUJE MARVEL?
Disney w swoim kalendarzu premier zarezerwował już miejsce dla dziesięciu filmów Marvela, z czego my znamy tytuły siedmiu z nich. Są to debiutujący 5 lipca Spider-Man: Daleko od domu, trzecia odsłona Strażników Galaktyki, drugie części Black Panther i Doctora Strange’a, film o Black Widow oraz dwie produkcje wprowadzające nowe postacie – azjatyckiego mistrza kung-fu Shanga Chi oraz grupę długowiecznych superludzi Eternals. Nie licząc Spider-Mana, nie znamy żadnych dat premier, wymienione filmy mają jednak do dyspozycji następujących dziewięć zarezerwowanych już przez Disneya terminów: 1 maja 2020 roku, 31 lipca 2020 roku, 6 listopada 2020 roku, 12 lutego 2021 roku, 7 maja 2021 roku, 5 listopada 2021 roku, 18 lutego 2022 roku, 6 maja 2022 roku, 29 czerwca 2022 roku.
Ponadto, ze względu na jesienny start platformy VoD Disney+, znacznie istotniejszą częścią uniwersum mają szansę stać się również seriale, które dotychczas traktowano mocno po macoszemu i które zdawały się nie łączyć z kinowym uniwersum. Jak dotąd zapowiedziano cztery produkcje tworzone specjalnie z myślą o platformie Disneya, w których zobaczymy superbohaterów znanych z dużego ekranu: The Falcon & The Winter Soldier, WandaVision, Loki oraz niemający jeszcze tytułu (chociaż sądząc po poprzednich trzech, łatwo go zgadnąć) serial o Hawkeye’u.