Hitman kontra prawdziwi zabójcy – czy rzeczywistość jest ciekawsza od gry?
Hitman, czyli Agent 47, ma niesamowitą wręcz fantazję w likwidowaniu zleconych mu celów. Czy historia zna równie ciekawe przypadki prawdziwych zamachów? Sprawdźmy to.
Spis treści
W grach komputerowych trup zwykle ściele się gęsto. Bez żadnej refleksji pokonujemy dziesiątki przeciwników na minutę, a często im potężniejsza broń, tym lepsza zabawa. Tytułowy Hitman, czyli Agent 47, działa jednak zupełnie na odwrót. Zlikwidowanie tylko jednej osoby to dla niego długa oraz skomplikowana operacja, niejednokrotnie oparta na niezwykłych pomysłach i pełna niesamowitych zdarzeń. Łysy zabójca, niczym kameleon, potrafi wcielić się w niemal każdą osobę, o każdej profesji, a przy wykorzystywaniu elementów otoczenia nie brakuje mu fantazji – zwłaszcza w dwóch ostatnich odsłonach cyklu.
Pod względem „zabójczej kreatywności” gry studia IO Interactive znacznie przewyższają filmy ze znanymi zamachowcami, na których przecież głównie opieramy swoją wiedzę o tym zawodzie. Choć Agent 47 także korzysta ze snajperki, nieodłącznej garoty czy po prostu przemocy, najciekawsze są te skrupulatnie zaplanowane „nieszczęśliwe wypadki”, zejścia z wielkim hukiem lub w inny oryginalny sposób. Większość z nich byłaby oczywiście trudna do zrealizowania w prawdziwym świecie, co jednak wcale nie oznacza, że rzeczywistość jest pod tym względem nudna.
Płatni zabójcy nie istnieją przecież wyłącznie w filmach i grach komputerowych. Gdzieś tam, w świecie tajnych służb czy mafijnych porachunków, zdarzyły się (i pewnie ciągle zdarzają) akcje, których nie powstydziłby się sam Agent 47. Spróbujemy przyjrzeć się tym najdziwniejszym, najbardziej efektownym planom zabójstw w Hitmanie i zestawić je z wyczynami prawdziwych zamachowców – przynajmniej tymi, których szczegóły jakoś przedostały się do opinii publicznej. Bo o wielu z pewnością nie słyszeliśmy i pewnie nigdy nie usłyszymy.
Hitman – wystrzałowy fotel
Jednym z najbardziej efektownych zabójstw Hitmana jest nie do końca prawdziwe zlecenie. Natrafiamy na nie podczas ostatniej fazy treningu Agenta 47 w grze Hitman z 2016 roku, w której należy odtworzyć misję innego agenta, naszego nauczyciela Ericha Sodersa, z 1979 roku. Musiał on wtedy wyeliminować Jaspera Knighta, amerykańskiego mistrza szachowego i równocześnie sowieckiego szpiega, na terenie bazy lotniczej na Kubie.
Infiltrując wrogie lotnisko, Hitman szybko odkrywa stojący w hangarze radziecki bombowiec Su-24, dość nieźle zresztą odtworzony pod względem wyglądu. Miał on posłużyć do cichego wywiezienia Jaspera do Rosji, co Agent 47 może wykorzystać w jednym ze scenariuszy. Przebierając się za mechanika lotniczego, uzyskuje on dostęp do samolotu i bezpośredni kontakt z samym Knightem.
Hitman przekonuje szpiega do wykonania „na sucho” podstawowych czynności, jakie ten będzie musiał mieć na uwadze w trakcie lotu. Dokonana wcześniej odpowiednia przeróbka w maszynie sprawia, że podczas testu dźwigni katapulty fotela ten wylatuje jak rakieta w niebo przez dach hangaru, razem ze swoim pasażerem. Treningowy Jasper Knight ginie w iście wystrzałowy sposób, paradoksalnie – od narzędzia, które zaprojektowano, by ratowało życie.
FOTEL MORDERCA
Śmierć pokazana w treningowym epizodzie Hitmana miała miejsce naprawdę, choć nie na skutek zaplanowanego zamachu, a pechowego wypadku. 8 listopada 2011 roku pilot słynnego brytyjskiego zespołu akrobatycznego Red Arrows – Sean Cunningham – został katapultowany ze stojącego na ziemi samolotu Hawk T1, podczas wykonywania rutynowych czynności w kabinie przed lotem. Chociaż system ten jest również przystosowany do opuszczania kabiny na zerowej wysokości, z jakichś powodów spadochron nie otworzył się.
Odpowiedzialnością za wypadek obarczono producenta fotela, firmę Martin-Baker, i zarzucono jej naruszenie bezpieczeństwa oraz higieny pracy przez niedostateczne poinformowanie Królewskich Sił Powietrznych o elementach budowy fotela, na które trzeba zwracać szczególną uwagę. W lutym 2018 roku zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd nakazał producentowi wypłatę 1,1 miliona funtów odszkodowania.
Historia – polon 210
Jednym z najsłynniejszych przykładów działania zabójców na zlecenie w ostatnich latach jest śmierć Aleksandra Litwinienki. Ten były agent radzieckiego KGB i rosyjskiego FSB osobiście wyznał w 1998 roku, że sam dostał rozkaz zabicia Borysa Bieriezowskiego. Po uzyskaniu azylu politycznego w Wielkiej Brytanii, zaangażował się w głoszenie niewygodnych dla Rosji informacji o wojnie w Czeczenii, a także w śledztwo w sprawie śmierci dziennikarki znanej z krytykowania prezydenta Putina.
1 listopada 2006 roku Litwinienko trafił do szpitala z objawami zatrucia, co początkowo kojarzono z jego ostatnim posiłkiem w londyńskiej restauracji serwującej sushi. Szybko okazało się jednak, że czujący się coraz gorzej Litwinienko został celowo otruty radioaktywnym izotopem polonu 210, najprawdopodobniej zażytym w wypitej dzień wcześniej herbacie. Zabójczy napój podano mu na spotkaniu z jego byłym kolegą z FSB oraz tajemniczym Władimirem – kolegą kolegi.
Litwinienko na łożu śmierci o wydanie na niego wyroku oskarżył samego Putina. To samo mówiło śledztwo przeprowadzone przez Brytyjczyków. Rosyjskie media państwowe z kolei twierdzą, powołując się na materiały z WikiLeaks (organizacji posądzanej o współpracę z rosyjskimi służbami), że FSB monitorowało przewiezienie do Wielkiej Brytanii polonu 210 i o wszystkim informowało brytyjskie służby. Według nich Litwinienko został zabity przez międzynarodową mafię, a Wielka Brytania z premedytacją wykorzystała to, by rozpocząć antyrosyjską kampanię polityczną. Po odłożeniu politycznych sporów na bok zostaje nam klasyczny przykład wyrafinowanego zabójstwa na zlecenie, którego sprawca nigdy nie poniesie kary.