Hitman – Skynet morderca. Hitman vs prawdziwi zabójcy
Spis treści
Hitman – Skynet morderca
Misja w trakcie wyścigu w Miami oferuje jeszcze jedną pomysłową metodę likwidacji celu, a zbrodnią można obarczyć jedynie... sztuczną inteligencję! Zmaganiom na torze towarzyszy prezentacja supernowoczesnego sprzętu, w tym androida-żołnierza, który sam potrafi strzelać do zaprogramowanego celu. Agent 47 musi jedynie przebrać się za wpływowego oficera i podczas prezentacji wczytać do pamięci robota zdjęcie Roberta Knoxa, zamiast jakiegoś testowego wizerunku. Zabójczy android wyceluje i odda strzały prosto w zdezorientowanego przedsiębiorcę – zupełnie jak ED-209 w jednej ze scen filmu RoboCop.
HASŁO, BO ROBOT STRZELA!
Androidy strzelające do celów po rozpoznaniu twarzy to jeszcze science fiction, ale autonomiczne działka strzelające do ludzi istnieją już w rzeczywistości. Wiodącymi producentami urządzeń typu sentry gun są Izrael oraz Korea Południowa. Najnowsze modele potrafią same wykryć i zaatakować cel, choć kraje korzystające z tych wynalazków utrzymują, że o otwarciu ognia zawsze decyduje człowiek.
Automatyczne działka nie odróżniają jeszcze samodzielnie wrogów od swoich, ale koreański produkt potrafi ponoć dzięki kilku mikrofonom samodzielnie zaniechać ataku po podaniu hasła głosowego. Autonomiczne wieżyczki strzegą kilkudziesięciu miejsc na świecie, w tym granic Izraela, Korei Południowej, USA, elektrowni jądrowych, pałacu w Abu Dhabi i wielu innych.
Historia – melonik i parasol
Georgi Markow zginął w sposób, jaki zwykle kojarzy się wyłącznie ze szpiegowskimi filmami. Rzeczywistość bywa jednak okrutniejsza niż fikcja. Markow był bułgarskim pisarzem – dramaturgiem i jednocześnie nieprzejednanym krytykiem komunistycznego reżimu. W 1969 roku udało mu się uciec na Zachód. Pracował w Londynie, w rozgłośni BBC i radiu Wolna Europa. Opowiadał o realiach życia za żelazną kurtyną, w państwie bloku wschodniego, obnażał metody działania komunistycznych władz.
7 września 1978 roku czekał na autobus, tuż przy dworcu Waterloo w Londynie, kiedy jakiś jegomość zahaczył o niego parasolem. Markow zarejestrował jedynie niewielkie ukłucie w łydkę. Po krótkim czasie poczuł się jednak źle. U lekarza odkryto na nodze niewielką rankę, którą Markow skojarzył z potrąceniem go parasolem. Po trzech dniach już nie żył. Sekcja zwłok wykazała w łydce mikroskopijną ampułkę, w której znajdowała się śmiertelnie trująca rycyna. Winnych nigdy nie wykryto. Były agent radziecki współpracujący z Zachodem potwierdził, że z pewnością stało za tym KGB – działające być może na zlecenie bułgarskich służb. Narzędzie zbrodni zyskało później nazwę „bułgarski parasol”. Ten pozornie codzienny przedmiot ma posiadać igłę i nabój gazowy, które pozwalają wprowadzić do ciała ofiary truciznę.