autor: eJay & fsm
Życie Pi – recenzja. FILMag #14 - masa oskarowych produkcji i Drogówka od Smarzowskiego
Spis treści
Życie Pi – recenzja
Zdaniem fsma
Wszystko w tym filmie mi się podobało. Sposób przeniesienia na ekran powieściowej magii, aktorstwo „świeżaka” Suraja Sharmy, perfekcyjnie wykonany komputerowy tygrys, baśniowy klimat i cała masa emocji (od uśmiechu przez oczarowanie po wzruszenie). Życie Pi Anga Lee to film przez duże „F” i rzecz, którą warto zobaczyć, nawet jeśli nie ma się bladego pojęcia o książkowym oryginale. No i przy okazji jest to jeden z najładniejszych obrazów kinowych ostatnich lat (ach, ocean nieba i niebo w oceanie – oczny ślinotok, powiadam Wam!), świetnie wykorzystujący efekt trójwymiaru do podkreślenia niesamowitości oglądanej historii. Nie wiem, ile statuetek z 11 nominacji oscarowych trafi do twórców, ale bez wątpienia kilka powinno.
Moja ocena: 9/10
Zdaniem eJaya
Magiczny obraz w reżyserii Anga Lee. Wielka przygoda na otwartym morzu, zamknięta w jednej dryfującej łodzi. Jeszcze 10 lat temu nikt nie odważyłby się postawić naprzeciwko aktora żywego tygrysa. Dzisiaj wyobraźnię widzów pobudzają znakomite efekty specjalne, a reżyser Brokeback Mountain wiedział, jak skorzystać z dobrodziejstw animacji komputerowej oraz nowoczesnej kamery 3D. Efekt jest przepiękny, bo Życie Pi wizualnie zapiera dech w piersiach, a ponadto samo w sobie jest historią krzepiącą oraz wciągającą. To dwie godziny rozrywki na bardzo wysokim poziomie, pełnej śmiechu i wzruszeń. W kategoriach technicznych pewniak do kilku Oscarów.
Moja ocena: 8,5/10