Katastrofa kosmiczna. Jak może wyglądać PRAWDZIWY koniec świata?
Spis treści
Katastrofa kosmiczna
Katastrofa kosmiczna nie jest zapewne pierwszym scenariuszem apokalipsy, jaki przychodzi nam do głowy… ale tak samo prawdopodobnie myślały dinozaury 66 milionów lat temu. Według naukowców uderzenie w Ziemię wielkiej planetoidy nie było jedyną przyczyną wymierania kredowego, jednak najpewniej odegrało w nim kluczową rolę, wywołując gigantyczne tsunami, wyzwalając potężną falę uderzeniową i powodując trzęsienia ziemi, erupcje wulkanów oraz pożary lasów. Dodatkowo efekt cieplarniany, związany z nagłym wzrostem stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, w połączeniu z zablokowaniem promieni słonecznych przez cząsteczki pyłu, wytworzył klimat nieprzyjazny dla żywych stworzeń i doprowadził do ich masowego wymierania. Od tamtego czasu ciała niebieskie dają naszej planecie względny spokój, a w Ziemię trafiają jedynie mniejsze asteroidy i meteoryty.
Fundacja B612, zajmująca się obserwacją obiektów kosmicznych, twierdzi jednak, że katastrofa tego typu jest nieunikniona – pytaniem jest nie to, czy się wydarzy, a kiedy. Natomiast Stephen Hawking w swojej ostatniej książce określił uderzenie większego ciała niebieskiego największym zagrożeniem dla naszej cywilizacji – głównie dlatego, że nie za bardzo mamy jakiekolwiek możliwości obrony przed nim. Przygotowanie misji rodem z Armageddonu, mającej zmienić tor lotu asteroidy (na co w wizji Michaela Baya wystarczyły niecałe trzy tygodnie), w rzeczywistości zajęłoby NASA co najmniej pięć lat. Słowem – pozostaje liczyć na to, że do kataklizmu nie dojdzie, zanim nie wymyślimy szybszego sposobu radzenia sobie z takimi zagrożeniami.
KOSMICZNY DART
NASA planuje w 2022 roku zderzyć satelitę DART z księżycem planetoidy Didymos, żeby sprawdzić, jak wpłynie to na zmianę kierunku i szybkości poruszania się ciała niebieskiego. Jak widać, dopiero planujemy testować metodę, która być może okaże się skuteczna w obronie Ziemi przed zagrożeniem z kosmosu.
Na szczęście szanse na to, że zdążymy, są bardzo duże. Częstotliwość zderzeń obiektów zdolnych do doprowadzenia do katastrofy na globalną skalę – a więc tych o średnicy przekraczającej 5 kilometrów – jest bardzo mała i zdarza się raz na dwadzieścia milionów lat. Jeszcze rzadsze są incydenty z ciałami niebieskimi zdolnymi do sprowokowania masowych wyginięć żywych organizmów – ostatni taki przypadek to właśnie ten, kiedy wymarły dinozaury. Nie wydaje się więc zbyt prawdopodobne, by to akurat nam przypadło w udziale życie w momencie, w którym Błękitna Planeta w końcu oberwie od kosmosu czymś absolutnie największego kalibru.
Nie oznacza to jednak, że pozaziemskie zagrożenia można kompletnie zignorować. NASA cały czas monitoruje przestrzeń kosmiczną w poszukiwaniu potencjalnych niebezpieczeństw i na ten moment znalazła ponad 150 obiektów o średnicy większej niż kilometr – w tym mierzącą ponad siedem kilometrów planetoidę z grupy Apollo. Jakie efekty mogłaby wywołać kolizja choćby z jednym z nich? Cóż, w 2013 roku w obwodzie czelabińskim spadł meteoryt, który po wejściu w atmosferę wytracił energię równą trzydziestu wybuchom bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę. Eksplozja wywołała falę uderzeniową, która naruszyła ponad 7,5 tysiąca budynków i raniła około 1500 osób (głównie przez odłamki szkła). Średnica tego bolidu wynosiła jednak maksymalnie 20 metrów. Popuśćcie więc wodze wyobraźni i spróbujcie pomyśleć, jak wyglądałoby zderzenie z pięćdziesięciokrotnie większym ciałem niebieskim.
KATASTROFA TUNGUSKA
Z uderzeniem ciała (lub ciał) niebieskich łączy się też jedna z najciekawszych tajemnic ubiegłego wieku – katastrofa tunguska. W czerwcu 1908 roku w tajdze w środkowej Syberii doszło do gigantycznej eksplozji, słyszanej z odległości tysiąca kilometrów, która powaliła drzewa w promieniu 40 kilometrów. W pobranych w latach 70. próbkach skał osadowych z tamtego regionu wykryto substancje kosmicznego pochodzenia, jednak do tej pory nie znaleziono krateru po ewentualnym zderzeniu. Wątpliwości na temat szczegółów tego incydentu budzą też diametralnie różniące się relacje świadków, za sprawą których wysunięto hipotezę nie o jednym obiekcie kosmicznym, a o całej grupie. Trwający ponad sto lat spór naukowy na temat dokładnej genezy eksplozji i jej tajemnicza otoczka przez lata inspirowały pisarzy – w tym Stanisława Lema czy Jacka Dukaja.
Skutki uderzenia w Ziemię dużej asteroidy byłyby naprawdę niszczycielskie. Mówimy przede wszystkim o fali uderzeniowej, zdolnej wywołać tsunami kilkakrotnie większe od najwyższych zarejestrowanych w znanej nam historii, o globalnych zmianach klimatycznych mogących uniemożliwić fotosyntezę, o potężnych trzęsieniach ziemi… Zdecydowanie byłoby to wydarzenie, które stałoby się punktem zwrotnym w historii ludzkości. Zakładając oczywiście, że ludzie, którzy przeżyliby uderzenie i jego następstwa, przetrwaliby na tyle długo, by odbudować cywilizację.
ZASTRZEŻENIE
Tekst powstał we współpracy z wydawcą gry The Division 2, firmą Ubisoft.