Burza magnetyczna. Jak może wyglądać PRAWDZIWY koniec świata?
Spis treści
Burza magnetyczna
Jeśli sądziliście, że wzrost jasności Słońca, który najprawdopodobniej w ciągu paru miliardów lat spowoduje wyginięcie wszelkiego życia na Ziemi, to jedyne zagrożenie ze strony naszej gwiazdy, to mamy dla Was złe wieści. Wyrzucane z niej w przestrzeń kosmiczną masy plazmy mają bowiem potencjał, by doprowadzić do potężnej burzy magnetycznej. Nie zagraża ona bezpośrednio ludziom, a jej widok podobno zapiera dech w piersiach – skąd więc obawy z nią związane? Cóż, praktycznie cały nasz gatunek jest obecnie w większym lub mniejszym stopniu zależny od urządzeń elektrycznych, tymczasem naprawdę potężne zjawiska tego typu mogłyby odciąć dostawy tej energii na całym świecie. Trudno powiedzieć, jak długo trwałby nasz rozbrat z prądem, jednak najbardziej pesymistyczne scenariusze zakładają spalenie wszystkich transformatorów, a co za tym idzie – całkowity upadek systemów energetycznych w państwach rozwiniętych. Zniszczenie sieci, nawet w kilku krajach, mogłoby pociągnąć za sobą reakcję łańcuchową i wywołać globalny chaos.
Trudno nam dziś nawet wyobrazić sobie świat bez energii elektrycznej. Przedmioty codziennego użytku, od lodówek po komputery, stałyby się kompletnie bezużyteczne, padłaby sieć internetowa i telefoniczna, doszłoby do krachu na światowych rynkach. Pozbawieni dostępu do wiadomości na temat tajemniczego wydarzenia ludzie wpadliby w panikę na taką skalę, że przywrócenie spokoju mogłoby okazać się zbyt trudnym zadaniem dla rządów państw. Burza magnetyczna, nawet jeśli nie doprowadziłaby bezpośrednio do nawet jednej śmierci, mogłaby cofnąć naszą cywilizację w czasie o całe dekady.
Ludzkość ma już zresztą za sobą parę tego typu wydarzeń, spośród których najbardziej znanym jest sztorm z września 1859 roku. Wówczas to Słońce wyrzuciło z siebie gigantyczny obłok plazmy, który dotarł do Ziemi błyskawicznie – po zaledwie osiemnastu godzinach. Z każdego miejsca na naszym globie widać było wówczas jasne zorze, uznane przez ludzi z tamtych czasów za „sceny nieopisanego piękna”. Ale oprócz oszałamiających widoków rozbłysk ten niósł też ze sobą potężne zaburzenia ziemskiego magnetyzmu, które sparaliżowały systemy telegraficzne w Europie i Ameryce Północnej. Ich oddziaływanie było podobno na tyle mocne, że od iskier w telegrafach niekiedy zapalał się papier! Na tym straty się jednak skończyły.
„Pokazało się niemalże nieopisane piękno, z południowych niebios wypływały światła każdej znanej barwy, jeden kolor blakł, by ustąpić następnemu, jeszcze piękniejszemu, strumienie sięgające zenitu i mieniące się jaskrawą purpurą, gdy tam docierały, zawsze poskręcane, pozostawiały po sobie wyraźny znak na niebie, niczym cztery palce trzymane przed sobą na odległość ramienia. Północna strona niebios też była rozświetlona pięknymi kolorami, również poskręcanymi u zenitu, ale stanowiącymi ledwie kopię pokazu na południu, jak zawsze w przypadku barw południa i północy. Był to widok niezapomniany i mówiono, że to największa zorza w znanej historii...”
Opis burzy magnetycznej w relacji australijskiego poszukiwacza złota, rok 1859
W 1989 roku burza geomagnetyczna doprowadziła do zniszczenia infrastruktury w kanadyjskiej prowincji Quebec, pozostawiając bez prądu sześć milionów mieszkańców. Była ona jednak znacznie słabsza od tej z 1859 roku. Jak wyglądałyby skutki podobnego zjawiska dzisiaj? Według NASA – absolutnie katastrofalnie. Sporządzony w 2008 roku raport stwierdza, że burza magnetyczna o tej samej skali co półtora wieku temu spowodowałaby straty rzędu dwóch bilionów dolarów, a naprawianie wyrządzonych szkód zajęłoby około dekady. Produkcja pojedynczego dużego transformatora trwa około roku, tymczasem w wyniku tak potężnych zaburzeń magnetyzmu trzeba byłoby wymieniać ich setki. Ich zapasów praktycznie nie ma.
Posiadamy systemy wczesnego wykrywania słonecznych wybuchów, jednak są one wciąż niedoskonałe. Nasze sieci energetyczne nie są zaś dobrze zabezpieczone i całkowite wyłączenie ich w ciągu kilkunastu godzin (obłok plazmy wyrzucony ze Słońca dotarłby do Ziemi w mniej więcej takim czasie) byłoby ciężkim wyzwaniem dla świata.
Jak na nasz poziom cywilizacyjny ludzkość wydaje się być żałośnie kiepsko przygotowana na burzę magnetyczną o wielkiej skali. Jest to tym bardziej zaskakujące, że w ostatnich latach mieliśmy przypadek, kiedy to niemalże mogliśmy być świadkami takiego zdarzenia. W lipcu 2012 roku wybuch na Słońcu poskutkował wyrzuceniem obłoku plazmy o rozmiarach i prędkości porównywalnych do zjawiska z drugiej połowy XIX wieku. Gdyby nastąpiło to zaledwie 9 dni wcześniej, na trasie fali uderzeniowej znalazłaby się także nasza planeta. Mimo to możliwość potężnej burzy magnetycznej nadal nie jest traktowana ze szczególną powagą przez rządzących. A liczenie na kolejne łuty szczęścia to raczej kiepska taktyka.