autor: Adam Bełda
Jak rozmawiają neurony?. Jak gry nie pozwalają naszemu mózgowi się nudzić?
Spis treści
Jak rozmawiają neurony?
Żeby wyjaśnić, jak części mózgu komunikują się ze sobą, trzeba odnieść się do chemii i biologii molekularnej. Spokojnie, nie włączajcie jeszcze tego Hearthstone’a, będę zwięzły. Otóż – podstawowymi jednostkami funkcjonalnymi układu nerwowego są neurony i to z nich właśnie zbudowany jest zarówno układ limbiczny, jak i kora mózgowa. Pod pojęciem neuronu kryje się sama komórka – paradoksalnie w tym kontekście niezbyt ważna – i jej synapsa, czyli połączenie z inną komórką. To w synapsach właśnie zachodzi rzeczona komunikacja.
Zamiast liścików podawanych pod ławką mózg używa cząsteczek mniej lub bardziej złożonych związków chemicznych zwanych neuroprzekaźnikami. Substancje te, wydzielane przez jedną komórkę, wychwytywane są przez receptory drugiej. Receptory to również cząsteczki, zwykle wielokrotnie bardziej złożone, pełniące funkcję przełączników. Przypomina to trochę mechanizm otwierania drzwi – jeśli dopasujemy do zamka odpowiedni klucz, sygnał zostanie przetworzony i drzwi się otworzą. Zamek jest w tej metaforze konkretnym receptorem, klucz konkretnym neuroprzekaźnikiem, a drzwi od biedy można by uznać za kanał jonowy, ale to kolejna, niepotrzebna tutaj, dawka chemii. Wystarczy wiedzieć, że kiedy receptor spotka się ze swoim neuroprzekaźnikiem, dzieją się magiczne rzeczy.
Jakie? Na przykład przytoczona wcześniej komunikacja pomiędzy układem limbicznym a korą mózgową. Wracając jednak do trochę bardziej abstrakcyjnych pojęć – neuroprzekaźniki wywołują w mózgu konkretne reakcje, takie jak uczucie gniewu, zadowolenia czy pożądania.
Podsumowując – układ limbiczny, odpowiedzialny między innymi za motywację, zbudowany jest z licznych struktur, wśród których znajduje się szczególnie łase na nagrody jądro półleżące, a ono z kolei istnieje dzięki współpracy milionów komórek nerwowych przetwarzających informacje za pomocą receptorów, które – aby wiedziały, że mają zadziałać – potrzebują odpowiedniej substancji chemicznej. W kontekście poszukiwania nagrody mówimy o dopaminie.
Tak wygląda dopamina. Związek nieskomplikowany, ale o wielu talentach – można ją bowiem uznać, nie przesadzając szczególnie, za jeden z najistotniejszych związków chemicznych w ludzkim organizmie. Poza procesami motywacyjnymi odpowiedzialna jest też za utrzymanie napięcia mięśni (zaburzenia tej funkcji prowadzą do choroby Parkinsona), odróżnianie fikcji od rzeczywistości (jeśli coś pójdzie nie tak, może rozwinąć się schizofrenia), regulację laktacji (czyli produkcji mleka przez kobiety) czy chociażby utrzymanie odpowiedniego ciśnienia krwi.
W przypadku nagrody dopamina odpowiada głównie za jej pożądanie. Nie jest to, jak często mylnie się twierdzi, „hormon szczęścia”, a tylko antycypacji, czyli oczekiwania albo poszukiwania owego szczęścia. Im więcej dopaminy znajduje się w układzie limbicznym, tym człowiek bardziej chce osiągnąć cel, kiedy natomiast jej poziom spada, tracimy zainteresowanie.
Istnieje ciekawe doświadczenie pokazujące jak bardzo ten niezbyt skomplikowany związek chemiczny wpływa na nasze zachowanie. Otóż, jeśli położę przed Tobą 100 złotych i powiem, że możesz je sobie zabrać albo poczekać do wieczora, a wtedy dam Ci 200, poziom dopaminy w Twoim mózgu znacznie wzrośnie. Będziesz pragnąć nagrody, ale jednocześnie kora mózgowa podpowie Ci, że lepiej poczekać i dostać większą nagrodę, a Ty prawdopodobnie jej posłuchasz. Jeśli jednak prowadzący eksperyment poda Ci lek, który zwiększy poziom dopaminy, powiesz korze mózgowej, żeby poszła się... przejść, i od razu zabierzesz banknot. Potrzeba natychmiastowej gratyfikacji będzie tak duża, że zwyczajnie nie wytrzymasz.
Za samo poczucie zadowolenia odpowiadają inne substancje – endorfiny. O ile nazwa ta jest nieobca szerszej publiczności, o tyle mało kto zna jej etymologię – jest to bowiem skrótowiec pochodzący od wyrażenia „endogenne morfiny”. Endogenne, czyli produkowane przez ludzki organizm, a nie dostarczane z zewnątrz. Morfiny, czyli... cóż, chyba nie muszę tłumaczyć, czym jest morfina.
Tak, dobrze widzisz – człowiek na własne potrzeby wytwarza związki chemiczne bardzo podobne do przeciwbólowych narkotyków i działające w zasadzie tak samo. Oczywiście dawki endorfin uwalniane przez komórki nerwowe są znacznie mniejsze niż dawki morfiny podawanej w celu uśmierzenia bólu albo narkotyzowania się, ale generalnie efekt pozostaje ten sam. Wynika z tego, że w pewnym sensie zawsze, kiedy się cieszysz – chociażby czytając ciekawy artykuł o neuronalnych podłożach miłości do RNG – jesteś na haju.
Ludzkość zna działanie opium od pokoleń. Jednak dopiero na początku XIX wieku Friedrich Serturner wyekstrahował z maku morfinę. W 1817 roku przeprowadził pierwszy eksperyment, podając tę substancję sobie, trzem chłopcom, trzem psom i myszy. Specyfik szybko trafił do sprzedaży jako środek przeciwbólowy i pomagający w leczeniu uzależnienia od opium i alkoholu.