A teraz prędko! Zanim dotrze do Was, że to… ma całkiem sporo sensu? Speedrun z perspektywy psychologii
Speedrunning to niezwykle interesujące zjawisko, jeżeli chodzi o świat gier wideo. Dlaczego jednak ludzie decydują się na przechodzenie tytułów jak najszybciej i jak najsprawniej? Co siedzi w ich umysłach? O tym z chęcią Wam opowiem.
Spis treści
Czy można przejść Portala w nieco ponad sześć minut? Można. Gdyby to było złe, Bóg by inaczej stworzył świat. Można też ukończyć Resident Evil Village w półtorej godziny, a GTAV – w niecałe sześć. Tylko że nie każdy będzie w stanie to zrobić.
Co takiego wyróżnia speedrunnerów spośród innych graczy? Co kryje się w ich umysłach? I czy charakteryzują się jakimiś nietypowymi cechami psychologicznymi?
Na początek chciałabym się Wam do czegoś przyznać. Ja sama nigdy nie speedrunnowałam żadnej gry. Nie czułam takiej potrzeby. Zawsze wolałam grać w swoim tempie, czyli zazwyczaj powoli. Nie rozumiałam speedrunu – po co gnać przez grę na złamanie karku, byle szybciej, i tracić możliwość delektowania się rozgrywką?
Tymczasem okazuje się, że zjawisko to ma dużo więcej sensu, niż mogłam przypuszczać, a o umysłach samych speedrunnerów da się powiedzieć wiele ciekawego.
Need for speed
Speedrun, czyli przejście gry najszybciej, jak to możliwe, ma swoje odmiany. Najczęściej mówi się o speedrunie any%, czyli takim, kiedy gracz przechodzi grę jak najszybciej, zaliczając tylko niezbędne minimum potrzebne do jej ukończenia. Misje poboczne i inne pomniejsze aktywności nie pełnią tu żadnej roli. Inaczej sprawa przedstawia się w przypadku speedrunu 100%, gdy należy zaliczyć wszystko – nie tylko główną linię fabularną, ale też zadania poboczne, sekretne lokacje itp.
Paradoksalnie jednym z najczęstszych tytułów wykorzystywanych do speedrunów jest Dark Souls słynące przecież z wysokiego poziomu trudności.
Wszystkie rodzaje speedrunów łączy, rzecz jasna, jedno – trzeba działać jak najszybciej. Czyli – wydawałoby się – bez wielkiej filozofii. Biegnij szybko, nie zawracaj sobie głowy znajdźkami, nie giń po drodze. Brzmi prosto, ale wcale takie nie jest. Speedrun to tak naprawdę bardzo skomplikowany proces, w którym – wbrew pozorom – wcale nie chodzi tylko o to, by być szybkim i precyzyjnym.
Jak nie ma światła bez ciemności, tak nie ma speedrunu bez poświęcenia ogromu czasu
Choć może się to wydać nieco paradoksalne, żeby przejść grę maksymalnie szybko, trzeba najpierw poświęcić jej mnóstwo czasu. Nierzadko są to setki godzin ślęczenia nad jedną produkcją, nad jednym poziomem, a nawet nad jedną sekwencją (np. skoku). Speedrunner musi znać grę jak własną kieszeń. Tylko wtedy będzie wiedział, co zrobić, by oszczędzić kolejne cenne sekundy. Nie jest to więc zajęcie dla graczy o słomianym zapale czy takich, którzy oczekują szybkiej gratyfikacji. Zanim potencjalny speedrunner doczeka się nagrody, minie dużo czasu. No właśnie, a co jest tą nagrodą?
Po co to wszystko, czyli co motywuje speedrunnerów
Speedrunnerzy to zazwyczaj gracze, którzy odznaczają się dużą potrzebą osiągnięć. Motywuje ich chęć rywalizacji – nie tylko z innymi (choć oczywiście też), ale i z samym sobą, a nawet z grą jako taką. Speedrun zaspokaja potrzeby związane z celami zorientowanymi na ego, które wiążą się z chęcią bycia lepszym od innych graczy, oraz z celami zorientowanymi na zadania dotyczące doskonalenia własnych umiejętności i bycia lepszym od samego siebie.
Udany speedrun, wyższe miejsce w rankingu czy po prostu świadomość, że odnalazło się furtkę pozwalającą na zaoszczędzenie czasu, której wcześniej nikt inny nie odkrył, podnoszą poczucie skuteczności, kontroli oraz samoocenę – a to wystarczy, by układ nagrody został zbombardowany dopaminą, a poczucie własnej wartości poszybowało w górę. A to niejedyne korzyści, jakie płyną ze speedrunu.