autor: Adam Bełda
Masz depresję? Mądre granie może ci pomóc
Na depresję to trzeba się ruszyć z domu, wyjść do ludzi i zjeść makaron, a potem odstawić gry, albo właśnie grać jak najwięcej. W sieci można przeczytać wiele głupot o depresji, dlatego nasz tekst napisał lekarz.
Spis treści
W powszechnej świadomości, zwłaszcza w przypadku osób niegrających, gry komputerowe raczej rzadko kojarzone są z pozytywnym wpływem na zdrowie. Jeśli chodzi o zdrowie fizyczne, są to często stereotypy uzasadnione – poza pewnymi chlubnymi wyjątkami granie jest raczej statyczną rozrywką, która może zrujnować kręgosłup (długotrwałe siedzenie okazuje się dla niego bardzo niekorzystne), a długie patrzenie w umiejscowiony blisko twarzy ekran bywa męczące dla oczu.
Kiedy jednak skupimy się na psychice, sytuacja przestaje być tak jednowymiarowa. Oczywiście istnieje problem postulowanego przez ICD-11 gaming disorder, popularnie nazywanego „uzależnieniem od gier”, nie zmienia to jednak faktu, że szereg badań wykazuje bardzo pozytywny wpływ gier na zdolności poznawcze, na pewne konkretne, powiązane z mechaniką kompetencje czy na nastrój.
Wszyscy wiemy, że pobyt w wirtualnym świecie potrafi poprawić nam humor i pozwala zdystansować się do problemów. Co jednak, jeśli smutek jest bardziej niż zwykle wszechogarniający, a zniechęcenie wsącza się w każdą myśl? Innymi słowy: czy gry mogą pomagać w depresji?
Geneza depresji
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw zrozumieć, skąd owa depresja się bierze i czym tak naprawdę jest. Samo słowo „depresja” w sumie niewiele znaczy – określa bowiem całą masę różnych zaburzeń, a także manifestacje innych. Z epizodem depresyjnym możemy mieć do czynienia w chorobach afektywnych, po epizodzie psychotycznym, w przebiegu zaburzeń osobowości, uzależnień czy nawet w wyniku reakcji względnie zdrowej osoby na trudne wydarzenia życiowe. Na szczęście mimo dużej heterogeniczności tak objawów, jak i przyczyn mechanizm powstawania dolegliwości jest zwykle relatywnie podobny.
Według obowiązującej w Polsce jeszcze przez krótki czas (do pojawienia się nowszej wersji) klasyfikacji chorób ICD-10 do stwierdzenia epizodu depresyjnego niezbędne są co najmniej dwa z poniższych objawów:
- obniżenie nastroju;
- utrata zdolności do odczuwania przyjemności (anhedonia);
- spadek energii prowadzący do wzmożonej męczliwości i zmniejszenia aktywności.
Oraz dwa lub więcej spośród następujących objawów:
- osłabienie koncentracji uwagi;
- niska samoocena;
- poczucie winy i obniżone poczucie własnej wartości;
- pesymistyczne, czarne widzenie przyszłości;
- myśli i czyny samobójcze;
- zaburzenia snu;
- zaburzenia apetytu.
Kryterium czasowe to co najmniej dwa tygodnie.
Chodzi tutaj o zaburzenie biochemicznej równowagi mózgu. Komórki nerwowe przekazują sobie informacje za pomocą substancji chemicznych zwanych neuroprzekaźnikami. To właśnie prawidłowość lub zakłócenie tej komunikacji odpowiadają za stan psychiczny człowieka. Poszczególne obszary tkanki mózgowej są mniej lub bardziej wyspecjalizowane w przetwarzaniu konkretnych informacji (w ostatnim czasie coraz bardziej kładzie się nacisk na traktowanie mózgu jako całości, a nie doszukiwanie się konkretnych ośrodków, niemniej nie da się ukryć, że pewna specjalizacja występuje, chociażby na poziomie morfologii) i wykorzystują w tym celu konkretne neuroprzekaźniki.
Kiedy substancji tych zaczyna brakować lub jest ich za dużo, miejsca, w których są one wykorzystywane, albo znacznie zwalniają obroty, albo zaczynają pracować niepotrzebnie intensywnie. W przypadku depresji skupić należy się bardziej na niedoborach, nadmiar neuroprzekaźników obserwuje się raczej w psychozach czy maniach.
DEPRESJA NAWRACAJĄCA
Depresja nawracająca, w popularnym rozumieniu najczęściej utożsamiana z pojęciem „depresja”, to przypadłość objawiająca się powtarzającymi się epizodami depresyjnymi przerywanymi różnej długości okresami remisji.
Inaczej nazywana jest chorobą afektywną jednobiegunową, w kontraście do choroby dwubiegunowej, w której przebiegu obserwuje się zarówno epizody depresyjne, jak i maniakalne (nienaturalnie podwyższony nastrój, stany euforyczne i nadaktywność; objawy wydają się być przyjemne, ale jeśli osiągają natężenie chorobowe, mogą poważnie zdestabilizować życie czy na przykład wpędzić w niemałe tarapaty finansowe – człowiek w manii nie przejmuje się wysokością wydatków).
Leczeniem z wyboru jest tutaj farmakoterapia, najczęściej lekami z grupy SSRI (popkulturową sławę zyskała fluoksetyna pod handlową nazwą „Prozac”), chociaż psychoterapia bywa bardzo przydatnym, a często wręcz koniecznym dopełnieniem leczenia tabletkami.
W zaburzeniu depresyjnym mamy do czynienia głównie z obniżeniem stężenia serotoniny i katecholamin (adrenalina, noradrenalina), stąd też na ich wyrównaniu skupia się działanie najpopularniejszych leków, jednak – jak to zwykle w neurobiologii bywa – sytuacja w rzeczywistości okazuje się dużo bardziej skomplikowana i rolę odgrywają tu także inne substancje, jak na przykład dopamina czy endorfiny.
Czasami można spotkać się ze stwierdzeniem, że „mózg jest mięśniem”. Jest to oczywista bzdura porównywalna do powiedzenia, że Mario jest Sonikiem, ale ma na celu pokazanie pewnej analogii. Tak jak wąsaty hydraulik i niebieski jeż dzielą ze sobą całkiem sporo mechanik, tak i tkanka nerwowa oraz mięśniowa w pewnym stopniu działają podobnie. Każda z nich mianowicie – jeśli nie jest stymulowana – zanika.
Przekonać się o tym można, robiąc sobie dłuższą przerwę od siłowni albo przez dłuższy czas nie powtarzając zapamiętanego materiału. Wspomnienia, które fizycznie są połączeniami między neuronami, zanikają, podobnie jak zanikają połączenia w obszarach mózgu, które cierpią z powodu niedoboru neuroprzekaźnika w depresji.
W kontekście terapeutycznego wpływu gier kluczowe wydają się tutaj trzy regiony: jądro półleżące, hipokamp oraz kora przedczołowa. Ich aktywność jest w depresji istotnie zaburzona, a komórki hipokampu pod wpływem nadmiernego stresu po prostu umierają, prowadząc do znacznego przerzedzenia struktury.