autor: Adam Bełda
Ludzie nie chcą cyberpunku. Czy świat Cyberpunka 2077 jest przestarzały?
Spis treści
Ludzie nie chcą cyberpunku
Inne pomysły będące integralną częścią cyberpunkowej stylistyki może i nie są obecne w naszym świecie, ale jestem pewien, że mogłyby być, gdyby nie ludzka mentalność. Pokazuje to chociażby poziom zaawansowania aktualnie istniejących protez – tym całkiem blisko już do sterowanych myślą syntetycznych kończyn. Jest to jednak produkt niszowy, kierowany do niewielkiej grupy osób po wypadkach. Mało który zdrowy człowiek zdecydowałby się na tak daleko idącą modyfikację ciała, gdyby nie było konieczności zastąpienia utraconej ręki czy nogi. Zresztą w naszej rzeczywistości nawet intensywny piercing czy tatuaże potrafią budzić niekomfortowe zainteresowanie, a co dopiero mówić o zastępowaniu skóry chromowaną powierzchnią.
TO POMYLIŁ SIĘ CZY NIE?
Pondsmith dobrze zdiagnozował nadchodzące problemy – władza korporacji, katastrofy klimatyczne, technologia odbierająca nam człowieczeństwo. W 2020 roku to wszystko zobaczymy, tylko że w formie „miękkiej”. Google nie wysyła czołgów do siedziby Tencenta, ale już teraz korporacje kształtują rzeczywistość i wyrastają na byty ponadpaństwowe, korzystające z wiedzy i środków, by funkcjonować ponad prawem. Degradacja środowiska jeszcze nie spustoszyła całych kontynentów, jak u Pondsmitha, ale zaczynamy ją boleśnie odczuwać. Zamiast cyberpsychozy z kolei mamy FOMO, depresję i uzależnienie od internetu. Nieźle, panie Pondsmith.
Marcin Strzyżewski
Brak zainteresowania u osób zdrowych mechanicznymi ulepszeniami organizmu sprawia, że produkcja tychże staje się zwyczajnie mało opłacalnym biznesem. Protezy pozostają kosztowne i rozwijają się stosunkowo powoli. Cyborgizacja pewnie byłaby możliwa przy dzisiejszej wiedzy – dziennikarze nawet ogłosili Kevina Warwicka, który od lat eksperymentuje z wszczepianiem sobie różnego rodzaju elektroniki powiązanej z układem nerwowym, „pierwszym cyborgiem”. Praktycznie nie są one jednak obecne w przestrzeni publicznej. Czy to dobrze? Nie chcę wypowiadać się na ten temat. Faktem jest jednak, że wizja Pondsmitha okazała się teoretycznie możliwa, ale nieatrakcyjna dla współczesnego społeczeństwa. Czego autor musiał być w jakimś stopniu świadomy, w końcu sam określił swój system jako „grę fabularną w mrocznej przyszłości”. A mało kto chciałby żyć w przyszłości, którą nazywa się „mroczną”.
Wizje „mrocznej przyszłości” rysują przed nami też niejednokrotnie osoby o jednoznacznie technofobicznym nastawieniu do rzeczywistości. Ileż to już razy słyszeliśmy, że gry są uzależniające, złe i powodują choroby psychiczne, że smartfony uczynią z nas zombie oraz że media społecznościowe spłycają więzi międzyludzkie. To też może być hamulcem upowszechniania się bardziej śmiałych idei. I nie chodzi tylko o irracjonalny lęk przed nowymi odkryciami. Istnieją całkiem racjonalne obawy dotyczące wdrażania technologii, zwłaszcza w zakresie medycyny i biologii.
Obecnie, aby w warunkach uniwersyteckich prowadzić testy na żywych istotach, wymagana jest zgoda komisji bioetycznych. Bez takiej zgody badania są co najmniej bardzo utrudnione, jeśli nie niemożliwe. Nie chcę tu oceniać faktycznych kompetencji takich komisji – ich skład i wykładnia etyczna budzą często kontrowersje – a jedynie zasygnalizować, że etyka we współczesnej nauce bywa równie ważna jak postęp. I często decyzje etyków blokują rozwój technologii na długie lata – do czasu opracowania nowego, bardziej jednoznacznego moralnie podejścia lub zmiany poglądu na dane zagadnienie. Gdyby nie to, inżynieria genetyczna, klonowanie czy bezpośrednie łączenie ludzkiego mózgu z maszyną byłyby dziś dużo bardziej rozwinięte. Oczywiście nie znaczy to, że mamy odrzucić moralność w badaniach naukowych – chcę jedynie podkreślić, że klonowane organy albo modyfikacje genomu ludzi z Cyberpunka 2020 być może już byłyby faktem, gdyby świat był trochę bardziej bezwzględny. Tak bezwzględny jak w wizji Pondsmitha.
CHIŃSKI EKSPERYMENT
W 2018 roku oświadczenie chińskiego naukowca He Jiankui wywołało niemałą burzę. Twierdził on, że dzięki niemu na świat przyszyły pierwsze w historii modyfikowane genetycznie dzieci – bliźnięta, które dzięki odpowiednim zabiegom mają być odporne na wirusa HIV. Grupa prawie 120 naukowców, w większości z Chin, potępiła działania He w liście otwartym.
„Ocena tego tak zwanego eksperymentu pod kątem etyki biomedycznej istnieje jedynie z nazwy. Prowadzenie eksperymentów bezpośrednio na ludziach można opisać tylko jako szalone” – napisano w dokumencie, opublikowanym przez chiński portal Pengpai Xinwen.
Kelner, moja wizja się zdezaktualizowała
Od strony technologicznej więc Cyberpunk 2020, a zapewne także 2077 są w pewnym sensie przestarzałe. Tamta wizja świata niekoniecznie zgadza się z tym, jak współcześnie widzimy przyszłość. Dziś oczekujemy raczej samochodów autonomicznych niż latających, a zamiast niepraktycznych cyberdeków używamy równie niepraktycznych – biorąc pod uwagę rosnące z każdym rokiem ekrany – ale znacznie bardziej wszechstronnych smartfonów.
Ale jest to rzecz raczej oczywista i ciężko mieć za złe Pondsmithowi, że czas dogonił jego wizje i nie obszedł się z nimi delikatnie. To naturalny los wszystkich prognoz. Nawet pomysły wybitnych wizjonerów analizowane w 2019 roku często wywołują uśmiech politowania – wystarczy przywołać nakręcany zegarek w bazie księżycowej u Lema. Autor Cyberpunka 2020 mylił się jednak na znacznie mniejszą skalę niż większość autorów fantastyki popularnej z tego okresu, a część nieścisłości musiała być popełniona świadomie – pewne „podkręcenie” rozwoju technologii czy ewolucji społeczeństw było konieczne w celu stworzenia odpowiednio atrakcyjnego świata.
Jednym z najlepszych obecnie przykładów „retrofuturyzmu” jest filmowy Obcy Ridleya Scotta. Klaustrofobiczne korytarze, przytłaczająca swym rozmiarem i ciężarem maszyneria, wnętrza przypominające toporne, stereotypowe radzieckie okręty podwodne i monochromatyczne ekrany pokazujące tekstowy interfejs. To wszystko nie tylko świetnie budowało klimat zaszczucia, ale też wydawało się w 1979 roku realne w kontekście statków kosmicznych przyszłości.
Dzisiaj wizja ta potwornie się zestarzała, a jednak Alien: Isolation, chcąc zachować spójność, bardzo skrupulatnie odwzorowuje styl filmowego pierwowzoru. Wizyta na stacji Sevastopol zaraz po spacerze po Normandii SR-2 potrafi być doskonałym dowodem na to, jak wyobrażenie podróży kosmicznych ewoluowało w ciągu tych czterdziestu lat.