autor: Adam Bełda
Dlaczego gracze dzielą się na plemiona i toczą wojny?
„Wojny” właścicieli konsol nie ustają od lat. Tak samo jak swary fanów Call of Duty i Battlefielda. Co za tym stoi? Odpowiedź jest prosta – wszystko przez ewolucję.
Spis treści
Z TEGO ARTYKUŁU DOWIECIE SIĘ MIĘDZY INNYMI
- Dlaczego ludzie lubią łączyć się w grupy.
- Czy ksenofobia jest elementem ludzkiej natury.
- Czym różnią się loga Xboksa i PlayStation od symboli religijnych.
- Dlaczego agresywni dyktatorzy są charyzmatyczni.
Czasy przedhistoryczne
Na początku 2019 roku w skansenie w Wygiełzowie znaleziono dziwne kamienne struktury. Pojedyncze megality miały wyryte na froncie symbole – barwiony chlorofilem krzyż i noszący na sobie ślady umbry kształt przypominający zdeformowane w trzech wymiarach litery P i S. Co ciekawe, znaki te nie mieszały się ze sobą – typ pierwszy występował na zachodnim, a typ drugi – na wschodnim krańcu wioski. Znaleziska datowane były na około 100 tysięcy lat przed naszą erą.
Znawca starożytnej historii i sztuki, który nie chciał podać swojego prawdziwego imienia i nazwiska, bo jest, cóż, tchórzem, stwierdził, że są to prawdopodobnie totemy, wokół których jednoczyły się zamieszkujące te tereny jaskiniowe plemiona. Plemiona wymordowały się do szczętu w bratobójczej walce. Naukowiec odmówił dalszego komentarza, a na pytanie o nazwisko powiedział: „chyba Galador”*.
Przytoczone wyżej odkrycie jest pierwszym udokumentowanym dowodem na wojnę między Xboksem a PlayStation.
* Nie wiecie, skąd ten cytat? Podpowiadamy, chodzi o polską przygodówkę Książę i Tchórz.
Koewolucja kulturowo-genetyczna, trybalizm i inne skomplikowane koncepcje
To, co napisałem powyżej, może wzbudzać pewne wątpliwości, ale jest mniej więcej prawdą. Podobne kontrowersje, z racji trudności w udowodnieniu, rodzi koncepcja koewolucji kulturowo-genetycznej. Mówi ona, że grupy społeczne wraz z ich kulturą podlegają podobnym prawom doboru naturalnego jak geny i że dobór ten jest równie istotny jak genetyczny. Że poszczególne instynkty mogą wprost wynikać z uwarunkowań kulturowych.
Koewolucja kulturowo-genetyczna nie może być mylona z koncepcjami, według których dziedziczymy wiedzę nabytą w czasie życia. Według tej teorii rozwój społeczny wpływa więc na genetykę nie na drodze jakichś magicznych oddziaływań, ale ze względu na prosty fakt, że tylko niektóre społeczeństwa się utrzymają. Część grup nieuchronnie wyginie i ich DNA zniknie w mrokach historii, podczas gdy inne przetrwają, kontynuując linię rodową.
Łatwo pokazać ten mechanizm na przykładzie. Jeśli dwa plemiona walczyły o tereny łowieckie, sukces jednej ze społeczności oznaczał jedzenie, a więc sukces ewolucyjny poszczególnych jednostek, a przynajmniej zdecydowanie większą na niego szansę. A zatem swoje geny przekazywali niekoniecznie ludzie najlepiej przystosowani, ale należący do najlepiej przystosowanej grupy. Warto było więc wspierać własną grupę, a nie myśleć tylko o sobie.
Według koncepcji koewolucji kulturowo-genetycznej instynkty można podzielić na dwie grupy: społeczne i plemienne. Społeczne (zwane w oryginale ancient instincts) pozwalają ludziom na życie w złożonych relacjach rodzinnych i budowanie silnych więzów przyjaźni. Znacznie ciekawsze w kontekście wojen konsol, gier i ogólnie fanbojów są natomiast instynkty plemienne (tak zwane tribal instincts), które umożliwiają funkcjonowanie w dużych grupach niespokrewnionych ze sobą osób.
Takie instynkty okazują się niezbędne do kooperacji osób zjednoczonych przez jakąś wspólną ideę, a nie genetyczną przypadkowość. Dzięki tym instynktom możliwe było chociażby budowanie struktur państwowych i wspólnot religijnych. Być może rozwinięte instynkty plemienne zapewniły homo sapiens dominację w świecie przyrody w stopniu nie mniejszym niż przeciwstawne kciuki czy wiara w to, że Half-Life 3 jednak powstaje.
CO UŁATWIAJĄ INSTYNKTY PLEMIENNE?
Przede wszystkim ujednoznaczniają obraz świata. Symbolicznie naznaczone grupy wskazują, od kogo się uczyć i kogo naśladować – nie musimy zadawać sobie trudu racjonalnej oceny czyjegoś postępowania, zwłaszcza jeśli jest bardziej szanowanym od nas członkiem społeczności.
Ułatwiają także kontrolę naszego zachowania. Ludzie zwykle preferują natychmiastową i pewną nagrodę niż tę odroczoną w czasie, nawet gdyby miała być potencjalnie większa. Takie postrzeganie świata jest korzystne krótkoterminowo, ale w dłuższej perspektywie może okazać się nieopłacalne. Zwłaszcza dla „plemienia”. Dlatego też normy społeczne często promują odraczanie gratyfikacji. Najprostszym przykładem może być zasada, że odpoczynek należy się dopiero po wykonanej pracy. Podobnie zbudowane jest szkolnictwo – osoba przygotowująca się do zawodu, przynajmniej w teorii, dopuszczana jest do niego dopiero po przyswojeniu niezbędnych umiejętności, a nie na pierwszej lekcji, gdy entuzjazm jest prawdopodobnie największy. Złamanie takich norm wiąże się z poczuciem wstydu czy nawet z rzeczywistymi sankcjami. Jest to więc natychmiastowa kara. Kiedy zaś człowiek ma do wyboru – zyskać nagrodę za jakiś czas czy karę teraz, wybierze raczej to pierwsze.
Instynkty społeczne wymuszają na nas współpracę. Jeśli chcemy być członkami społeczności, musimy dostosować się do jej zasad i brać udział w jej życiu. Jeśli nie chcemy – cóż, zawsze pozostaje śmierć voodoo.
Instynkty, o których mowa, są wysoce pożądane w ludzkiej populacji – pozwalają bowiem na tworzenie większych, symbolicznie naznaczonych grup społecznych, które stanowią przecież cegiełki budujące rozwiniętą cywilizację. Nie dziwi więc, że te pozornie prymitywne instynkty nie zostały wyrugowane z naszych umysłów przez ewolucję. Co więcej, w obecnych czasach zdają się coraz częściej i z coraz większą siłą dochodzić do głosu. Fakt, że współczesne „plemiona” przeważnie łączą wspólne zainteresowania, to samo miejsce pracy czy styl życia, nie zmienia sposobu, w jaki przeżywamy angażowanie się w ich sprawy. Zresztą bardziej tradycyjne wspólnoty, jednoczone przez to samo pochodzenie, teren, na którym żyją ich członkowie czy religię, wcale nie wyginęły.
Stąd nawet dziś znajdą się osoby, dla których racja „plemienia” jest ważniejsza niż wszystko inne – warto tutaj wspomnieć chociażby memiczne „Moja gildia mnie potrzebuje!”. Takie podejście wpisuje się w potocznie rozumianą definicję trybalizmu, określającego sytuację przedkładania lojalności wobec grupy nad inne wartości. Pewnego rodzaju rozwinięciem tego pojęcia jest koncepcja neotrybalizmu, głosząca, że człowiek tak naprawdę nie jest stworzony do życia w masowym społeczeństwie i w związku z tym spontanicznie dąży do zakładania mniejszych wspólnot o mocno zaznaczonej odmienności. Prowadzi to do powstawania subkultur, w specyficznych warunkach jeszcze bardziej izolujących grupy.