Co obejrzeć: Matrix. Cyberpunk 2077 – co obejrzeć i w co zagrać
Spis treści
Co obejrzeć: Matrix
NA STRONIE ZNAJDZIESZ
- Co obejrzeć: Matrix
- W co zagrać: Deus Ex (seria)
- Co przeczytać: Nie mam ust, a muszę krzyczeć
- Czego posłuchać: Zamilska
Nawet po dwóch dekadach efekty specjalne w Matrixie robią niezłe wrażenie. W 1999 roku całkowicie zmieniły ówczesne kino akcji.
Jeszcze przed Matrixem Keanu Reeves zagrał w Johnnym Mnemonicu – wystylizowanym do przesady thrillerze, który spodobał się chyba wyłącznie najbardziej zagorzałym miłośnikom tej estetyki i poniósł komercyjną klęskę. Znacznie ciekawsze jest Przez ciemne zwierciadło, w którym Keanu wciela się w postać agenta narkotykowego, szprycującego się zabójczą „substancją A”. To nie cyberpunk pełną gębą – ale i tak warte polecenia kino science fiction z niepowtarzalną stroną wizualną, powstałą dzięki technice znanej jako animacja rotoskopowa. Warto dodać, że ten film także był ekranizacją prozy Dicka.
Tak jak Łowca androidów zdefiniował ten nurt w latach 80., Matrix popchnął go w innym kierunku pod koniec ubiegłego wieku. William Gibson, autor Neuromancera, nazwał nawet film Wachowskich „ostatecznym artefaktem cyberpunku” – i nawet jeśli się z nim nie zgodzimy, inspiracje są tutaj nader łatwe do zauważenia. Zbuntowany haker jako główny bohater, sztuczna inteligencja manipulująca ludzkością, futurystyczny ubiór postaci i antagonista wyglądający jak szef złowrogiej korporacji – wszystko to idealnie wpasowuje Matrixa w ramy tej stylistyki.
Ponadto warto docenić filozoficzne zacięcie (które w kontynuacjach stało się trudne do zniesienia) i zapożyczenia z kultury Dalekiego Wschodu. Ale trzeba przy tym przyznać, że dzieło Wachowskich zostało zapamiętane przede wszystkim nie ze względu na swój stylistyczny rodowód czy fabułę, każącą widzom na całym świecie kwestionować autentyczność własnego istnienia, tylko z uwagi na swoją efektowność. Matrix był obrazem przełomowym w ówczesnym kinie akcji, robiąc fenomenalny użytek z doskonałej choreografii, rewolucyjnych efektów specjalnych z nowatorskim bullet time’em na czele i komputerowo generowanych elementów. A gdzieś pod przykrywką tego widowiskowego spektaklu przemycał do świadomości masowego widza fundamentalne dla cyberpunku idee.
TRYLOGIA TO NIE WSZYSTKO
Trzy części Matrixa to nie wszystko. Powstała także seria animowanych krótkometrażówek, które poszerzają naszą wiedzę o tym uniwersum. Znajdziemy tu historię biegacza, który odkrywa, że żyje w komputerowej symulacji, i wykorzystuje tę wiedzę do walki na bieżni, opowieść o nawiedzonym domu, który jest błędem programu, a także dwuczęściową historię buntu maszyn. Pokazana tam wizja społeczeństwa przyszłości jest wyjątkowo sugestywna i niepokojąca.
W co zagrać: Deus Ex (seria)
Po cichu marzymy o tym, by po ewentualnym sukcesie Cyberpunka 2077 firma Square Enix postanowiła dać jeszcze jedną szansę serii Deus Ex. Na razie bowiem marka ta została odesłana na urlop po tym, jak najnowsza część – wydany w 2016 roku Rozłam ludzkości – nie spełniła wymagań wydawcy w kwestii wyników sprzedaży (choć oceniana była naprawdę dobrze). Nie chcemy sobie jednak nawet wyobrażać, by te przymusowe wakacje miały potrwać zbyt długo. Tak legendarne cykle po prostu nie powinny być porzucane przez jedno komercyjne niepowodzenie.
Żadna lista związana z cyberpunkiem w interaktywnej rozrywce nie może obejść się bez opus magnum legendarnego producenta Warrena Spectora. Cała seria Deus Ex jest przesycona tą stylistyką i idealnie wpisuje się w ideę „high tech, low life”. Każda z czterech części opiera swoją fabułę na możliwościach, ale i zagrożeniach wynikających z rozwoju technologii, tutaj reprezentowanej przede wszystkim przez cybernetyczne wszczepy, oraz na teoriach spiskowych związanych z sekretnymi organizacjami, potajemnie kontrolującymi świat.
Cykl bez trudu buduje sugestywną atmosferę zepsucia ludzkości i wszechobecnej paranoi. Ale nie samym klimatem i fabułą Deus Ex stoi – to przede wszystkim jeden z kluczowych przedstawicieli gatunku „immersive sim”, łączący elementy skradanki, FPS-a i RPG. Wyróżnikiem całej serii jest danie graczowi jak największej swobody w wykorzystywaniu obecnych w grze systemów. Każdą z części cechuje więc zupełna dowolność w sposobie wykonywania zadań i masa opcji rozwoju protagonisty, co z kolei sprawia, że następne podejścia mogą diametralnie różnić się przebiegiem fabuły, odblokowanymi zdolnościami i finalnym wydźwiękiem całego doświadczenia. I pod tym względem nawet najstarsza odsłona, która w przyszłym roku skończy dwadzieścia lat, zawstydza wiele dzisiejszych wysokobudżetowych hitów.
Co przeczytać: Nie mam ust, a muszę krzyczeć
Pomimo niewielkiej objętości (opowiadanie Harlana Ellisona ze zbioru o tym samym tytule liczy zaledwie kilkanaście stron) lektura Nie mam ust, a muszę krzyczeć to prawdziwie traumatyczne doświadczenie. Jego akcja toczy się 109 lat po tym, jak zaprogramowany do prowadzenia wojny superkomputer zwrócił się przeciwko ludzkości i doprowadził do niemal całkowitego wyginięcia gatunku homo sapiens. Przy życiu pozostało zaledwie pięć osób, uwięzionych w rzeczywistości stworzonej przez sztuczną inteligencję, niezdolnych do śmierci i nieustannie torturowanych przez maszynę.
Opis ich krótkiej podróży w poszukiwaniu jedzenia to pokaz absolutnej degeneracji człowieczeństwa i okrucieństw ponad wszelką miarę. W jednym opowiadaniu Ellison zamieścił ponure rozważania na temat natury Boga, autodestrukcyjnych skłonności ludzi oraz ryzyka związanego z pokładaniem zbyt wielkiej ufności w technologii i zakończył je sekwencją, która nawet osobom z niezbyt bujną wyobraźnią będzie śnić się po nocach. Jeśli jednak macie ochotę na trochę horroru w futurystycznej otoczce, Nie mam ust, a muszę krzyczeć możecie znaleźć w całości za darmo – w wersji angielskiej, polskiej czy nawet w postaci audiobooka.
Przeistoczenie Nie mam ust, a muszę krzyczeć w film wydaje się zadaniem niewykonalnym – głównie ze względu na tortury, jakim poddawani są główni bohaterowie. Opowiadanie doczekało się jednak adaptacji za sprawą innego medium: gier wideo. Wydane w 1995 roku przez Cyberdreams I Have No Mouth, and I Must Scream to przygodówka point-and-click, w której wcielamy się w każdego z pięciu głównych bohaterów historii i stawiamy czoła ich bolesnej przeszłości, by mieć szansę na pokonanie znęcającego się nad nimi superkomputera. Nad mocno zmodyfikowanym scenariuszem pracował sam Ellison, który w dodatku podłożył głos okrutnej sztucznej inteligencji. Niestety, pomimo zaangażowania autora opowiadania i całkiem dobrych ocen I Have No Mouth, and I Must Scream nie odniosło większego komercyjnego sukcesu.
Czego posłuchać: Zamilska
Muzyka Zamilskiej to monotonny, czasem z lekka przyspieszający huk potężnych basów i przemysłowych odgłosów, przeplatających się od czasu do czasu z plemiennymi nawoływaniami. Brzmi, jakby powstała po części w pełnej ciężkiej maszynerii fabryce, a po części została nagrana w trakcie dziwacznego pierwotnego transu. To ten rodzaj elektroniki, w której trudno choć przez chwilę poczuć w pełni ludzki pierwiastek – i chyba właśnie to czyni ją tak wciągającą. Twórczość producentki z Zawiercia zdecydowanie nie kojarzy się z tym, co serwują komercyjne rozgłośnie (chociaż rekomendował ją w trakcie swoich audycji sam Iggy Pop), ale kto raz pozwoli uderzyć w siebie tej ścianie niepowstrzymanego dźwięku, łatwo może się w niej zakochać. I wszystko to czyni muzykę Zamilskiej idealną dla najdziwniejszej, osobliwej wersji cyberpunku – ten chłodny natłok industrialnego hałasu przyprawionego egzotyką i basami, od których podczas występów na żywo wypadają cegły w ścianach, po prostu krzyczy całym sobą o dystopicznych wizjach przyszłości.