Hop, hop, hop – teleport. 8 patentów z Soulsów, którymi bawi się Elden Ring
Spis treści
Hop, hop, hop – teleport
System teleportacji w Elden Ringu to osobna kwestia. Co prawda FromSoftware wprowadziło możliwość dowolnego przenoszenia się z miejsca na miejsce jeszcze w Soulsach – niejako próbując je ułatwić – jednak zawsze potrzebowaliśmy dotrzeć do jednego ogniska, by za chwilę móc pojawić się przy innym.
W Elden Ringu podobne ograniczenie nie istnieje. Włączamy mapę, wybieramy właściwy punkt i już w nim jesteśmy. Przydatne? Oczywiście. Przesadnie ułatwiające grę? Trochę tak. Niemniej, skoro zaimplementowano w niej mapę, na której miejsca łaski zostały gęsto rozsiane, to – pomimo często niewielkich odległości pomiędzy nimi – brak możliwości teleportowania się do nich z jej poziomu byłby co najmniej dziwny, by nie rzec: pozbawiony sensu.
Jednocześnie FromSoftware pokazało, że szanuje czas swoich fanów. Oszczędzamy go bowiem nie tylko w związku z szybkim przemieszczaniem się z punktu do punktu, ale również dzięki posążkom Mariki, które umieszczono zwykle tam, gdzie akurat nie ma miejsca łaski – w tym przed starciami z bossami. Ileż mniej frustrujące były kolejne próby pokonania Rycerza Tygla czy Godricka, Zszywańca, których nie musiałem poprzedzać sprintem na arenę. Po śmierci moja postać pojawiała się bowiem tuż obok niej, dzięki czemu mogłem zignorować kręcących się w okolicy zwykłych przeciwników i skupić na bossie.
Teleportacja z poziomu mapy umożliwiła jeszcze jedną szalenie praktyczną rzecz. Kto nigdy nie grindował dusz w Dark Souls, niech pierwszy rzuci kamieniem. W Elden Ringu ich funkcję pełnią runy i często – zwłaszcza gdy do kolejnego poziomu brakuje nam ich niewiele – pojawia się pokusa, by wyfarmić trochę tego „walutodoświadczenia”. Znalezienie idealnego do tego miejsca może być niełatwe (chociaż za chwilę spróbuję Wam udowodnić coś zgoła przeciwnego), ale wcale takowe być nie musi. Nie w Elden Ringu, w którym po zabiciu grupy wrogów można za pomocą kilku kliknięć powrócić do wybranego miejsca łaski, by za chwilę znów ruszyć na tych samych niemilców. I znowu. I jeszcze raz.